Co byś zrobił, będąc świadkiem gwałtu?

Jestem przeciwniczką przemocy. Brzydzę się nią. Uważam, że przemoc zaczyna się tam, gdzie kończy się umysł i argumenty – a agresja jest dowodem strasznej słabości. Jest takim triumfem prymitywnego instynktu nad rozumem. Widzę ten prymitywizm w hordach wandali demolujących latarnie, ławki i śmietniki, bo ich drużyna piłkarska przegrała mecz. Widzę go w tych podrostkach w przedsionku środowisk przestępczych, którzy za wszelką cenę próbują budzić w innych lęk, by się samemu podbudować. Widzę go w każdym przejawie przemocy silniejszego (lub liczniejszego) wobec słabszego i zawsze w takich przypadkach przyglądam się agresorom tak, jakbym przyglądała się jakiemuś zacofanemu umysłowo gatunkowi humanoidoalnemu, który tylko wygląda jak człowiek, ale z pewnością człowiekiem nie jest.

Sama nie mam potrzeby bicia kogokolwiek. Nie umiem nawet spoliczkować faceta, który zachowa się niekulturalnie. Ostatni raz biłam się w podstawówce, a i wtedy te zabawy miały raczej charakter sparingu niż bicia się, bo mniej więcej w wieku 7 lat nauczyłam się kontrolować swoje kończyny do tego stopnia, że nie robią nikomu krzywdy. Fajnie, nie? Polecam.

Ale gdy widzę człowieka znęcającego się nad psem, dorosłego bijącego dziecko lub faceta gwałcącego kobietę, to mi się nóż w kieszeni otwiera i już tylko hipotetycznie mogę się zastanawiać, co bym zrobiła, gdybym była naocznym świadkiem takiej sceny. Rzuciłabym się z agresją na takiego oprawcę czy stchórzyłabym? Nie wiem i mam nadzieję, że nie będę miała okazji się przekonać, bo co jak co, ale do najsilniejszych nie należę i mogłabym z takiego starcia nie ujść z życiem.

Dla znęcających się nad zwierzętami mam oddzielne miejsce w moim prywatnym piekle, bo zwierzę jest dla mnie istotą dużo bardziej bezbronną niż człowiek – poprzez swoje ograniczenia intelektualne i fakt, że jednak opanowaliśmy Ziemię do tego stopnia, że żadne zwierzęta nam niestraszne, poza nami samymi oraz tymi najmniejszymi czyli bakteriami i różnymi pasożytami. No ale tych ostatnich (łącznie z komarami) jakoś mi nie żal. Ludzi znęcających się nad psami zaś mogłabym chyba bez chwili wahania i ze spokojnym wyrazem twarzy torturować a przynajmniej sterylizować, żeby swoich chorych genów dalej w świat nie puszczali.

Co do bicia dzieci i znęcania się nad nimi  to najlepiej moją opinię wyraża Paweł Droździak w tym artykule. Autor podaje tam zresztą świetny przykład literacki z Tomka Sawyera.

Tomek jest niegrzeczny na lekcji. Nauczyciel mówi
– teraz dostaniesz rózgą
– wiem – odpowiada Tomek
– a wiesz dlaczego?
– bo pan jest silniejszy

A dziś trafiłam na artykuł o francuskim metrze, w którym omal co nie doszło do gwałtu młodego mężczyzny na kobiecie. Przy świadkach, z których żaden nie kiwnął palcem, nawet żeby zadzwonić na policję. Tu jest ten artykuł (klik). Zadałam więc na fejsie pytanie: co Ty byś zrobił w takiej sytuacji?

Dostałam masę odpowiedzi, nawiązała się dyskusja. Jedni zarzekali się, że by dali oprawcy w mordę i każdy (facet), kto tego nie robi, to pipa. Inni mówili, że nie mieliby odwagi interweniować. Jeszcze inni przytaczali historie ze swoich doświadczeń, w których to zdarzało im się ratować kobietę w opałach z opresji, za co potem od tej samej kobiety im się dostawało po głowie.

Ja wciąż zastanawiam się, co bym sama zrobiła. Na pewno zadzwoniłabym na policję. Może by mnie tak strach obleciał, że najpierw zmieniłabym wagon (w obawie przed reakcją gwałciciela na widok mnie dzwoniącej), ale zadzwoniłabym na pewno. Nie wiem, czy bym miała odwagę fizycznie zacząć bronić tej kobiety, choć chciałabym myśleć, że tak. Ale gdybać to sobie mogę teraz, tu, przed komputerem, we własnym mieszkaniu.

Jedno jest pewne – jeśli dalej tak będziemy społecznie ignorować akty przemocy, to niedługo sami się będziemy bać z domu wychodzić. Tylko co z tym robić? Karać biernych świadków? Przecież każdy ma prawo się bać…