Nigdy nie przepadałam za Masłowską i w sumie wciąż nie przepadam. Zmierzyłam się kiedyś z „Wojną polsko – ruską” i poległam po kilkunastu stronach. Nie lubię takiej formy, takiego języka, ogólnie tej stylistyki. Jestem staromodnym, prostej konstrukcji czytelnikiem, który lubi, gdy książka po prostu opowiada jakąś historię a nie ubiera ją w kontrowersyjne, wykwintne lub mądre słowa. Nie lubię też, gdy artysta skupia się na formie, więc nie dla mnie większość współczesnych sztuk teatralnych, malarstwo abstrakcyjne i cała ta „offowa sztuka”, która ma szokować niestandardowym podejściem twórcy do przedmiotu. Treść jest dla mnie najważniejsza. Forma może być szczątkowa, taka minimalna, żeby w ogóle tę treść wyłożyć. Zjem ze smakiem najwykwintniejszą potrawę – rękami, na ławce pod blokiem, z plastikowego talerzyka. Jestem więc chyba ostatnią osobą, której mógłby się spodobać najnowszy klip Masłowskiej „Chleb”.
A podoba mi się.
Podoba mi się użycie potocznego języka z błędami do lirycznego tekstu. Podoba mi się wyśmianie maskotek za naklejki, które dostajemy od truskawek ze śmietnika. Podoba mi się dystans do siebie Anji Rubik. Podoba mi się Janusz Chabior jako ksiądz (chociaż on akurat to zawsze mi się podoba). Podoba mi się profesjonalnie amatorsko wykorzystany greenbox, nawet po to, żeby podłożyć salę gimnastyczną jako tło dla tańczących dziewczynek – podczas gdy najprawdopodobniej właśnie w takiej sali gimnastycznej były one nagrywane. Podoba mi się bezczelne wykorzystanie nazw marek (Żabka, Tajger). Podoba mi się kontrast między realistyczną wersją świata i tą wymarzoną – oczami niuni i kolesia z blokowiska.
Nie podobają mi się za to inne piosenki z płyty Masłowskiej, choć może jeszcze się do nich przekonam.
Seg, przeczytaj sobie dramat ‚Między nami dobrze jest’. Mnie „Wojna…” również nie podeszła.
Właśnie to chciałam napisać, co Ven – mnie Wojna też trochę denerwowala, ale za to „Między nami”- świetne. „Paw Królowej” mniej, ale już „Kochanie, zabiłam nasze koty” ok. Mogę Ci je wszystkie pożyczyć :)
„Kochanie, zabiłam nasze koty” jest super!!! :-) A Wojny też nie polubiłam.
Zgadzam się co do „kochanie..”! :)
Hmm, też mi się podoba, ale jedyne co mnie tam razi, to właśnie wyśmianie maskotek za naklejki :) Obecnie każdy market ma swoje naklejki/punkty, a oberwało się tym, którzy robią to najlepiej ;) Obecnie Żabka rozdawała za naklejki albo maskotki albo… noże Thomasa. Konkretne są i za darmo. Nie jak w Tesco – uzbieraj 50 punktów i dopłać 150zł xd
Trzeba oddać temu kawałkowi, że wkręca się gdzieś tam, z tyłu głowy z precyzją ostrej śruby – i nie chce wyjść ;)
Opinię o Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną podzielam (zmusiłem się do przełknięcia całości)
Z płyty niezły jest Hajs – klip chyba lepszy od samego utworu.
Dla mnie Maciej Nowak w roli „starej” dresa wymiata :) I nie spodziewałabym się, że Anja Rubik weźmie udział w takim teledysku, zawsze wydawała mi się taka napuszona i bardzo poważna :)
Właśnie sobie uświadomiłem, że jestem na bakier z literaturą Polską. Byłem pewny, że post będzie o jakiejś nowej margarynie.
Przybij pione! :D
A ja za to zasłuchuje się w Hajsie. Uwielbiam fragment o szynce z amstaffa <3
Też miałam podejście do „Wojny polsko-ruskiej”, ale podobnie jak ty poległam po kilkunastu stronach. Jakoś nie umiałam się wczuć, książka była albo pozbawiona klimatu, albo na zbyt dużym poziomie abstrakcji, jak dla mojego prostego umysłu. Skutecznie zniechęciło mnie to do innych książek Masłowskiej. Nawet nie wiedziałam, że śpiewa. Fajnie, że to co robi, robi z przymrużeniem oka. Aż mi uśmiech z twarzy nie schodzi ;). A Anja wymiata :D.
Dzięki Seg, że wynajdujesz takie smaczki i się nimi dzielisz z takimi ignorantami muzycznymi jak ja :].
Zwykly syf dla oczu i dla uszu, na odtrutke poslucham sobie Pustki.
Masłowska udowadnia, że na rynku jest miejsce dla każdego. Dla tych, którzy umieją grać czy śpiewać oraz dla tych, którzy wspomnianych umiejętności nie posiedli.
Pokazuje też w prosty sposób, że każdy może sobie wymyślić karierę… a o sukcesie zadecydują odbiorcy.
Nie ona pierwsza zresztą – nurt twórczości naiwnej w polskiej muzyce trzyma się mocno od lat.
Żeby
się w dzisiejszych czasach wybić w swojej określonej dziedzinie, potrzebne są
przede wszystkim dwie cechy (i ona niewątpliwie ma je obie): tupet i fantazja.
Seg, jak zazwyczaj się z Tobą zgadzam tak tym razem kilka dni temu napisałam na swoim blogu tekst z odwrotną tezą- uwielbiam Masłowską, ale „Chleba” nie przełknę (;
ja do Masłowskiej mam stosunek mieszany – pochodzę z tej nieszczęsnej mieściny, którą opisała w „Wojnie”, więc miałam niezły ubaw, tropiąc znajome typy osób i miejsca, ale patrząc z perspektywy czasu – niezbyt mi ta wizja przypadła do gustu. Język raczej przeszkadzał w odbiorze niż przybliżał książkową rzeczywistość. Coś zgrzytało. Za to teledysk – cudo! Lecę obejrzeć jeszcze raz ;-)
A ja dla mnie Wojna polsko-ruska była jeszcze do zniesienia. Zwłaszcza jak weźmie się pod uwagę fakt, że napisała ją baardzo dawno temu, jak jeszcze chodziła do liceum. A tych piosenek, niestety nie da się słuchać. Choć pomysł z teledyskiem ciekawy.
http://zycienienabogato.blogspot.com/
całe internety o tym trąbią, ale dopiero po Twoim poście to obejrzałam. w sumie ani mnie to ziębi, ani grzeje. ale Wojna polsko-ruska też mi się nie podobała. ;P
Najbardziej lubię moment, w którym stara jest traktowana defibratorami i widać, jak podnosi jej się peruka. Poezja.
W pierwszym akapicie, Mati, jestem cały Twój. Później niestety przeciwny biegun. Masłowska przegięła, a cały teledysk wygląda właśnie jak parada znanych nazwisk, taplających się w niczym. Bo to jest straszne nic. Nie przekonuje mnie ten wielki dystans Anji Rubik czy Nowaka. Obraz rysowany przez Masłowską ma smaczki, to fakt, ale wydaje mi się, że to zasługa Skoniecznego. Sama tfu!rczość to kiszka. Przeczytałem za to fragmenty wywiadu, promujące nową książkę z Masłowską w roli głównej. Dziwnym trafem promuje się ją w tym samym czasie, co wydaje Mister D. ;)
wole braci figo fagot
Tak złe, że aż dobre.