Czy Twoje dziecko się dla Ciebie poświęca?

Może kiedyś zmienię zdanie, może, będąc matką, inaczej spojrzę na słowa autorki, ale teraz wydają mi się przesadzone i niepotrzebnie dramatyczne. Mowa o tekście Stelli (która generalnie jest zajebista, więc mam nadzieję, że nie odczuje mojego komentarza jako ataku. Ot, po prostu mam inne zdanie :)) Tu link do artykułu (klik
Tekst jest o pracujących matkach i o tym, że współautorem zawodowego sukcesu tych matek są w dużej mierze ich dzieci, które bohatersko wspierają swoje rodzicielki, znoszą stresy, tęsknotę i różne wyrzeczenia związane z karierą zawodową kobiety. 
No i nie zgadzam się. Zupełnie. 
To, że dziecko obserwuje pracującego rodzica i nie ma go w związku z tym 24 godziny na dobę nie jest żadnym poświęceniem ze strony dziecka. Nie jest bohaterstwem. Nie tylko dlatego, że dziecko przecież nie robi tego świadomie (a poświęcenie i bohaterstwo wymaga świadomej decyzji) – ale też dlatego, że wzór rodzica pracującego – spełniającego się zawodowo i generalnie mającego własne życie poza byciem rodzicem – jest dobry. Nie mówię o patologiach, czyli np. o matce, która tylko pracuje i wraca wkurzona do domu, nie chcąc zajmować się dzieckiem. Mówię o matce, która pracuje i ma w związku z tym różne stresy i ograniczenia, ale jest jednocześnie czynna zawodowo i czynna matczynie. To jest fajne. To jest dobre. A ten stres poniedziałkowy i czekanie na weekend, które oczywiście współodczuwa dziecko, też nie są niczym złym. Dzieci potrzebują dawki stresu. Potrzebują czasu bez rodzica. Potrzebują doświadczać powoli prawdziwego, dorosłego świata poprzez obserwowanie swoich rodziców. Dzięki temu im samym będzie łatwiej dorosnąć, usamodzielnić się i radzić sobie ze stresem i ograniczeniami. 
Nie widzę tam bohaterstwa i poświęcenia. I absolutnie jestem przeciwna pytaniu, które zostało zadane w tekście: 
„Czy nasze życie nie przeszkadza naszym dzieciom?” 
Nie nie nie. Matki muszą mieć swoje życie, bo dzięki temu dziecko w pewnym momencie będzie umiało mieć własne. 
Tyle chciałam. 

PS. Tekst opublikowałam najpierw jako status na Fejsbuku (klik), a ponieważ wzbudził fajną dyskusję, postanowiłam dodatkowo podzielić się nim tu, na blogu. Swoją drogą, coraz częściej tak testuję różne tematy na Fejsie. Niektóre okazują się niewypałami, inne budzą poruszenie i czuję, że warto o nich pisać. Jeśli chcecie być jednymi z testerów tematów, wystarczy zafollowować (jakże dziwne słowo…) mój prywatny profil na fejsie: https://www.facebook.com/matyldakozakiewicz :)