Czy ty też wstydzisz się nazwiska swojej matki?

Egipt jest krajem, w którym nikt nie przyznaje się do nazwiska swojej matki w obawie przed ośmieszeniem. Ale nie tylko ośmieszeniem. Gdy pewna dziennikarka podpisała swój artykuł nazwiskami obojga rodziców, została pobita. W tym społeczeństwie bowiem nie chodzi tylko o to, że nazwisko matki jest wstydliwe, ale wręcz nosi ono na sobie piętno zła. A to już ma swoje podłoże w religii. Wg Koranu za grzech pierworodny odpowiedzialna była tylko i wyłącznie Ewa, dlatego jej imienia się nie wymawia. Mówi się o niej, jako o „żonie Adama”. Kobieta jest od tamtej pory symbolem słabości, zła i wszystkiego tego, co sprowadza z gruntu dobrych i szlachetnych mężczyzn na złą drogę. Dlatego też powinna się zakrywać, nie ma praw równych mężczyźnie oraz jej nazwisko powinno być przez dzieci zapomniane.

Współcześni, coraz bardziej nowocześni i oświeceni Egipcjanie zaczynają dostrzegać tę nierówność i stąd też biorą się takie akcje, jak ten filmik (kliknij). Może cię zaskoczyć to, co na nim usłyszysz. Możesz też pokręcić głową z politowaniem dla zacofanej kultury Egiptu, bo przecież jak wielkim mizoginem trzeba być, by poczuć się obrażonym, gdy ktoś nazwie cię nazwiskiem twojej matki! My się nie wstydzimy naszych matek! Czy aby na pewno?

Zacznijmy od naszej religii czyli od chrześcijaństwa, w którym doszło do tego samego grzechu pierworodnego (i tu też kobieta była winna, choć byliśmy nieco łaskawsi w kwestii zapamiętania jej imienia), a wg Biblii kobieta również jest istotą gorszą od mężczyzny, powinna mieć mniej praw i słuchać się męża. Pod względem religii nie jesteśmy wcale tak daleko przed islamem.

Druga kwestia: może i nie wstydziłbyś się odpowiedzieć na pytanie o panieńskie nazwisko swojej matki, ale… no właśnie… dlaczego to ona ma nazwisko panieńskie a nie ojciec – kawalerskie? Dlaczego w przypadku małżeństwa, to kobieta przyjmuje nazwisko mężczyzny? Dlaczego dziecko przyjmuje nazwisko ojca a nie matki? Odpowiedź niestety jest prosta i dość przykra. Dla Polaka nazwisko mężczyzny jest cenniejsze niż nazwisko kobiety. To on jej „daje” swoje nazwisko, a potem daje je dziecku. W niektórych zaściankowych środowiskach do dziś pokutuje myślenie, że skoro dziecko nosi nazwisko swojej matki, to ona zapewne nie ma pojęcia, kto jest ojcem – albo ten ojciec po prostu nie chce przyznać się do potomka.

Na dowód tego myślenia przychodzi nam historia nazw własnych w języku polskim, w którym wiele nazwisk ma pochodzenie odojcowskie (patronimiczne). Np. Krawczyk to syn krawca. Kozakiewicz to syn Kozaka. Nie ma ani jednej grupy nazwisk, która odwoływałaby się do imienia, nazwiska bądź zawodu matki. Ba, nawet imię lub zawód męża często na kobietę przechodziły, gdy się tradycyjnie nazywało żonę Michała – Michałową, a żonę sędziego – sędziną. Kobieta była takim dopełnieniem mężczyzny, które w łaskawym, szlachetnym geście dostawało od męża jego nazwisko.

Taka tradycja.

I w sumie nie zamierzam z tą tradycją na siłę walczyć, bo przecież są kobiety, które z przyjemnością przejmują nazwisko męża. Poza tym wg polskiego prawa małżeństwo może przyjąć dowolne nazwisko (tak, mogą przyjąć nazwisko żony) a i dziecko wcale nie musi mieć nazwiska ojca. Dla mnie podstawą nowoczesnego, oświeconego społeczeństwa jest właśnie to PRAWO do decydowania w zgodzie z ideą równości płci. A już to, jak sobie dane małżeństwo bądź konkretni rodzice zdecydują – to ich sprawa. Byle by nikt nie czuł się zmuszony do stawiania wyżej mężczyzny niż kobiety.

Dla mnie moje nazwisko jest częścią mnie, identyfikuję się z nim. Czuję się Matyldą Kozakiewicz i nie zamierzam tego nazwiska zmieniać po ślubie. Pewnie gdybym miała jakieś brzydkie nazwisko lub z jakiegoś powodu chciałabym symbolicznie odciąć się od moich korzeni, przyjęłabym nazwisko męża. Absolutnie jednak nie uważam, żeby właściwym było zmuszanie mnie do tego w jakikolwiek sposób lub sugerowanie, że to postępowanie „właściwsze”. Wcale nie właściwsze. Tak samo jak nie widzę powodu, by dziecko przyjmowało automatycznie nazwisko ojca. Kwestię nazwiska można przedyskutować, wybrać wspólnie to „ładniejsze”, lepiej pasujące do dziecka – a w przypadku braku zgody – po prostu wylosować, czy przyjmie nazwisko ojca czy matki. My tak zrobiliśmy i oboje uważamy, że to najbardziej sprawiedliwe wyjście.

Zanim więc surowo osądzisz Egipt i ich dziwne, zacofane zwyczaje, zastanów się, czy i w naszym wspaniałym, nowoczesnym kraju nie pokutują jeszcze pozostałości po patriarchacie. Czy, jako mężczyzna, nie uznajesz za oczywiste, że twoje dziecko przejmie twoje nazwisko? I czy, jako kobieta, nie myślałaś nigdy, by jednak zostać przy swoim nazwisku po ślubie oraz dać je swojemu dziecku – bez wątpliwości, jak to zostanie odebrane w rodzinie, wśród znajomych, w pracy i w szkole? Absolutnie nie chciałabym, żeby teraz wszystko się odwróciło i nagle nadawano dzieciom głównie nazwiska matek… Nie na tym polega równość!

Marzy mi się natomiast, żeby każda para mogła o tym nazwisku zdecydować w zgodzie ze sobą, nie oglądając się na „co ludzie powiedzą”. Żeby mężczyzna nie czuł się mniej męski, gdy jego dziecko nosi nazwisko matki. Żeby kobieta nie musiała być wyjątkowo odważna i nowoczesna, by zostać przy swoim nazwisku po ślubie. Żeby nikomu nawet do głowy nie wpadło, że dziecko noszące nazwisko matki nie jest uznane przez ojca. I żeby może, kiedyś, za ileśtam pokoleń (bo nie wierzę, że to się stanie za mojego życia), nazwiska poojcowskie przestały tak dramatycznie dominować wśród dzieci. Bo póki co Egipt od nas wcale nie tak daleko.