Dywagacje o hotelowych jajkach.

Przyznaję – rżnę temat od Kominka, ale czuję się usprawiedliwiona, bo bezwstydnie użył w nim moich cycków.

Chodzi o jajka i o dylemat, który może stać się nowym internetowym flejmem. Jak jecie jajka na miękko? Zdejmujecie z czubka skorupki, odcinacie czubek ze skorupką a może zdejmujecie z czóbka skorópki? Ja zawsze robiłam to pierwsze. Tak mnie mama nauczyła. A potem pojawił się Mścisław i zburzył mój świat, dokonując dekapitacji na każdym śniadaniowym jajku. Na początku podchodziłam do jego metody sceptycznie, jak to zwykle bywa z metodami innymi niż mamine. A potem dałam się przekonać. Już tłumaczę, dlaczego.

kominek.es

Otóż jajka na miękko to złośliwe bestie, które wymagają przygotowania w odpowiedniej temperaturze i w odpowiednim czasie. Wystarczy trochę ten czas przeciągnąć, by żółtko się ścięło, a wtedy już nie mamy jajka na miękko. Idealne jajko na miękko ma ścięte białko i zupełnie nieścięte żółtko. Zakładając, że uda Wam się zrobić takie idealne jajko, wystarczy czasem potrzymać je w całości na talerzu, by się w środku „dogotowało” i ścięło całkowicie. Dlatego właśnie Mścisław odcina łeb każdemu tuż po gotowaniu. Metoda ta ma też tę przewagę, że nie ma ryzyka poparzenia paluszków od gorącej skorupki.

W hotelach trudno trafić na dobre jajka na miękko, właśnie ze względu na to pilnowanie czasu. W gdańskim Scandiku na szczęście wszystkie jajka były idealne, dzięki odpowiedniemu ich przechowywaniu. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o jajecznicy.

Nie wiem, na czym polega ten fenomen, ale zauważyłam pewną prawidłowość. Jeśli na patelni robisz zbyt dużo jajek, jajecznica potem jest niesmaczna i wygląda jak breja. Idealna ilość jajek na patelni to taka, która pozwala każdemu jajku rozlać się po powierzchni patelni tak, by żółtko wystawało ponad poziom białka. W większości hoteli jajka smażone są hurtowo i potem wkładane do głębokiej brytfanny, przez co wyglądają okropnie, pływają w wodzie i w ogóle nie chce mi się tego jeść – mimo że jestem jajczaną fanatyczką. Pod względem jajecznicy absolutnie wygrywają hotele Gołębiewskiego, w których każdemu robi się oddzielną jajecznicę i podaje się ją od razu na patelni, na której były robione. To daje możliwość zeskrobywania, a jak wszyscy wiemy, zeskrobywanie z patelni jest fajne.

Na koniec rzucę Wam przepisy na najlepsze jaja na miękko i jajecznicę.

Jaja na miękko.
Wrzucamy jaja do zimnej wody i trzymamy je tam aż do zagotowania. Gdy tylko woda się zagotuje, wyjmujemy jaja, wkładamy do kieliszków, odcinamy głowy, solimy, pieprzymy i jemy. Można też z takich jaj zrobić „jaja MLa”, na które przepis znajdziecie TU.

Idealna jajecznica
Nie jest za bardzo ścięta, ale nie ma też glutów z białka. Na patelnię z rozpuszczonym (ale jeszcze nie rozgrzanym!) masłem i kapką oleju wbijamy dwa lub trzy jaja. Ważne, żeby jaja nie były wcześniej zbełtane, bo jajecznica powinna być dwukolorowa – czyli zawierać fragmenty całego białka i całego żółtka. Powinna też być solona i pieprzona PO smażeniu, a najlepiej postawić przyprawy na stole, żeby każdy przyprawił po swojemu. Dorzucamy na koniec szczypiorek a dla odważnych – łyżkę majonezu obok. Podajemy z grzanką z masłem.

Cholera… dwa dni w towarzystwie blogerek kulinarnych a już wrzucam przepisy na bloga… ;)