Gdzie mieszka karp.

Matka Rodzicielka wysyła mnie dziś po karpia i opłatek.

MR: Do „Merkurego” pojedź po tego karpia. Tylko na stanowisko rybne pójdź.
SEG: Tak? A nie na to ze słodyczami?
MR: Nie. Rybne.
SEG: Na pewno?
MR: Tak.

Z opłatkiem było prosto. Kościół zamknięty na cztery spusty, bo przecież wigilia ŚBŻ. Na drzwiach głównych karteczka „Lawiny. wejście obok.”. Wchodzę wejściem obok, na końcu korytarzyka zakratowane drzwi. Za kratą taboret. Na taborecie koszyczek z opłatkiem przekładanym dwudzestozłotowymi banknotami. He. 2zł. dałam.

Szkoda, że nikogo nie było. Korci mnie, żeby do księdza, którego znam od dawna, nie mówić już oficjalnie „ojcze”, tylko „tato”.

Wesołych! :)