Internetowy spór o filmik nagrany przez rowerzystę

Ci co mnie znają, wiedzą, jak jestem na rowerzystów cięta. To pewnie dlatego, że wielokrotnie mnie potrącili kierownicą lub lusterkiem, przejeżdżając koło mnie chodnikiem. Głównie z tyłu, gdy ich nie widziałam, więc dodatkowo dochodziło uczucie zaskoczenia, a ja BARDZO NIE LUBIĘ NIESPODZIANEK. Zwłaszcza takich, w których ktoś mnie trąca.

Łagodnam z natury, więc nigdy jeszcze nie wypróbowałam tego scenariusza, ale zawsze mnie korci, gdy na chodniku mija mnie jakiś rozpędzony cyklista: a co jeśli nagle poczułabym potrzebę przeciągnięcia się i rozprostowania ramion? Albo chciałabym mojemu towarzyszowi opowiedzieć o jakimś przedmiocie i pokazać, że miał on metrową średnicę? Rozłożyłabym wtedy ręce szeroko, a taki rowerzysta mknący radośnie chodnikiem zaliczyłby radosną glebę gdzieś przede mnie, zdarł sobie skórę z kolan i może czegoś jeszcze, siniaków by się nabawił, nowe ubranko podarł i zniszczył, ekran telefonu by mu popękał efektownie w zderzeniu z trotuarem… Ach… rozmarzyłam się. Przypomnę Wam jeszcze raz o mojej łagodności (naprawdę!). Trzeba mnie długo i z uporem czymś męczyć, żebym lubowała się w wizjach zrobienia komuś krzywdy w tak perfidny sposób.

Rowerzyści wkurzają też w inny sposób, olewając zupełnie przepisy ruchu drogowego i uważając się chyba za święte krowy, gdy jadąc normalnie jezdnią, przejeżdżają na czerwonym, przejeżdżają po pasach lub skracają sobie trasę przez chodniki.

Cokolwiek by jednak o nich nie mówić, za cokolwiek by ich nie nienawidzić, ocena poniższego filmu jest jednoznaczna: AUTOR MA RACJĘ.


Ma rację, że się wkurza na pieszych. I tak wybrał bardzo spokojną drogę przejazdu po tej ścieżce rowerowej, bo wielu mogłoby się nieźle zdenerwować na jego miejscu. On zwalniał, używał klaksonu (szacun, swoją drogą, za klakson zamiast dzwonka :)), dawał za każdym razem szansę na wycofanie się z drogi i ani razu nie rzucił kurwą. Patrząc na skalę zjawiska – rispekt. Ja to się wkurzam na pieszych nawet wtedy, gdy sama jestem piechotą i muszę ich slalomem mijać na chodnikach i w centrach handlowych, bo ludzie w grupach mają tendencję do stawania nagle, skręcania znienacka w lewo albo do stania po lewej stronie schodów ruchomych, co mnie drażni wybitnie. Ale ja w ogóle nie lubię ludzi w dużych skupiskach… Ad rem:

To naprawdę słabe, że tak wielu pieszych w dupie ma jasne oznaczenia drogowe i wyraźne wskazanie, że dana trasa jest WYŁĄCZNIE dla rowerzystów, zwłaszcza że obok biegnie normalnie chodnik dla pieszych. I tak jak jeszcze jestem w stanie zrozumieć tych, którzy nie mieli alternatywy (bo chodnik był zastawiony przez nieprawidłowo zaparkowane samochody), tak reszta zdumionych przechodniów zasługuje na karnego jeżyka za chodzenie po ścieżce rowerowej.

I nie rozumiem, skąd tyle głosów sprzeciwu pod tym filmikiem. Że zima jest, to ścieżka rowerowo rzadko używana. Że szeroka, więc każdy się zmieści. Że rowerzyści sami potrafią łamać przepisy, więc nie mają prawa teraz upominać się o swoje prawa. A co ma piernik do wiatraka? Odwróćmy sytuację – a raczej dopasujmy ją do rzeczywistości samochodowej, która jest nam chyba bliższa: czy jeśli jezdnia jest szeroka lub jeździ nią mało samochodów, to może automatycznie stać się deptakiem? Czy jeśli kierujący samochodem jedzie bez zapiętych pasów, to piesi mogą mu wyjść przed maskę i iść ulicą? No nie mogą.

Ścieżki rowerowe są tylko dla rowerów, niezależnie od pory roku, natężenia ruchu i liczby wykroczeń na koncie rowerzysty. Piesi mają do dyspozycji chodniki, które z kolei są niedostępne dla rowerzystów. Dlatego w ramach edukacji społeczeństwa jestem za spontanicznym przeciąganiem się pieszych na chodnikach – oraz za wjeżdżaniem między nogi pieszym na ścieżkach rowerowych.

Może tak się szybciej nauczymy tych, zdawałoby się, prostych reguł.