Jak ateiści powinni spędzać Święta?

Czy to nie skandal, że ateiści podczepiają się pod Boże Narodzenie lub Święta Wielkiejnocy i sami też robią sobie kolacje ze śledziem, dekorują choinkę i dają prezenty – lub przygotowują śniadanie z jajkami, kurczaczkami i zajączkami? Przecież jako ludzie niewierzący powinni tego dnia iść normalnie do pracy. A jak nie mogą, bo wolne, to chociaż na zakupy. A jak nie mogą, bo zakaz handlu w dzień święty, to chociaż niech umyją okna. Dla Jezusa. Albo chociaż dla sąsiada. I niech zjedzą normalny posiłek. Kebaba zamiast śledzia i jajecznicę, a nie pisanki. I w samotności. Najlepiej też szykując się do pracy kolejnego dnia, normalnego dnia pracy. Oh wait…

Jestem ateistką i od lat z radością psuję krew wszystkim tym, którzy najwyraźniej podpisaliby się pod powyższym akapitem, bo po prostu uważają, że jako ateistka NIE POWINNAM obchodzić Świąt. Obchodzę zarówno Święta Bożego Narodzenia jak i Wielkiejnocy. Podczas tych pierwszych nie tylko jem na kolację karpia z bliskimi, nie tylko stroję choinkę i dzielę się prezentami, ale też… słucham kolęd i dzielę się opłatkiem!

Te wszystkie zwyczaje mają dla mnie charakter symboliczny.

  1. Święta są dla mnie przede wszystkim rodzinnym czasem spotkania z najbliższymi i zakopania wszelkich toporów wojennych (od lat mamy w rodzinie taką zasadę, że choćbym nie wiem jak była na kogoś zła i obrażona, to na czas świąt i urodzin, zmuszam się do zapomnienia o sporze i jestem straaasznie miła. Na tyle, na ile umiem. Ale umiem całkiem nieźle).
  2. Kolęd słucham, bo są ładne i wprowadzają w atmosferę Gwiazdki (tak samo jak ulubione letnie perfumy wprowadzają w atmosferę wakacji, jeśli tylko latem ich używamy). Szczególnie lubię kolędy Michaela Buble oraz Mariah Carey. Tak, wiem, straszna sztampa i w dodatku nie po polsku, ale no cóż. Po prostu uwielbiam te dwie świąteczne płyty. :)
  3. Opłatkiem łamiemy się zawsze przed kolacją, jednocześnie składając sobie życzenia. Opłatek jest takim symbolem tych życzeń, miłości, życzliwości, którymi się wymieniamy.
  4. Strojenie choinki, prezenty od zajączka, malowanie jajek, to są wszystko takie małe elementy, które w całości tworzą atmosferę świąt i podkreślają uroczysty charakter rodzinnych, wspólnych posiłków.

I ja te wszystkie zwyczaje lubię, praktykuję i porzucać ich nie zamierzam. Dlaczego? Bo mają dla mnie wymiar tradycyjny i symboliczny, a nie religijny. Nie używam ich prześmiewczo, nie nabijam się za ich pomocą z żadnej religii ani nikogo nimi nie krzywdzę.

Po prostu jako ateistka zapożyczyłam różne rytuały chrześcijańskie zupełnie tak samo, jak chrześcijanie zapożyczyli je od pogan.

Bo nie wiem, czy wiecie, ale absolutna większość zwyczajów, na które składają się Święta Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy – to są zwyczaje pogańskie. Po kolei idąc…

Daty świąt chrześcijańskich …nie są chrześcijańskie!

Święta Bożego Narodzenia odbywają się w tym momencie roku, gdy noc jest najdłuższa. Poganie obchodzili wtedy tradycyjne święto przesilenia zimowego i jest to święto ściśle związane z naturalnym cyklem pór roku (tak samo zresztą jak Wielkanoc – wtedy to następuje tak zwana równonoc, czyli zrównanie czasu nocy i dnia, pogańskie święto nadejścia wiosny). To jest naprawdę bardzo ciekawy temat. Poguglajcie sobie, jeśli jesteście ciekawi, kiedy naprawdę i w jakich okolicznościach mógł narodzić się Jezus – i dlaczego datę 25 grudnia (a nawet rok jego narodzin) uznaje się jedynie umownie. Te okolice (21 – 25 grudnia) dziwnym zbiegiem okoliczności są bowiem celebrowane przez wiele kultur i religii, także tych starożytnych, dłuuugo przed naszą erą (która, przypominam, liczy się od roku narodzin Jezusa). Kościół zdawał sobie sprawę, że pewnych zwyczajów pogańskich nie wypleni, dlatego „zastąpił” je własnymi, mimo że w tym czasie nie wydarzyło się nic związanego z jego religią.

Obecna „Wielkanoc” jest też świętem, którego w chrześcijaństwie po prostu… nie było. Nie ma o niej nawet wzmianki w Nowym Testamencie. Pierwsi chrześcijanie nie mieli takiego Święta, mimo że uznaje się Wielkanoc za najważniejsze i najstarsze święto tej religii. To kościół w pewnym momencie postanowił zrobić porządek z istniejącym już i szeroko obchodzonym, zwyczajowym świętem nadejścia wiosny. Najpierw próbował zakazać jego obchodów (np. zakazując jedzenia jajek w te dni), ale gdy to nie dało rezultatów, postanowił sprytnie je zastąpić. Czyli do istniejących i obchodzonych już zwyczajów dopisał własne pochodzenie i ogłosił, że to są od teraz zwyczaje chrześcijańskie.

Strojenie choinki

Myślicie, że w Betlejem wokół ubogiej stajenki stały podświetlane choinki? Nie, to zwyczaj pogański – pochodzący z Alzacji. Jemiołę wzięliśmy kiedyś od Celtów, wszechobecne lampki zaś związane są pewnie z czczeniem boga – słońca, który wedle wielu wierzeń (miał w nich wiele imion) narodził się w ubogiej chacie / grocie właśnie w najdłuższą noc w roku – i dlatego od teraz dnia będzie przybywać. Brzmi znajomo ta uboga grota, co? A to jest mit sprzed naszej ery, więc obecny w kulturze ZANIM w ogóle narodził się Jezus.

Święty Mikołaj

Uwaga, teraz Was zaskoczę. OK, był sobie biskup Mikołaj. I według chrześcijan był świętym. On rzeczywiście obdarowywał ubogich, ale nie chodził w czerwonej czapce z pomponem, nie miał długiej siwej brody, nie śmiał się jowialnie i nie mieszkał z reniferami i elfami na dalekiej północy. Wiecie, kto stworzył współczesny wizerunek Świętego Mikołaja w czerwonej czapce i siwej brodzie? Coca cola! Reklamę sobie taką wymyślili i tak się wiralowo rozeszła po ludzkiej świadomości, że dziś nawet najżarliwszy katolik tak sobie wyobrazi świętego Mikołaja.

A prawdziwy wyglądał tak:

Biskup Mikołaj na ikonie Aleksa Pietrowa z 1294 roku.

…i jego imieniny przypadają wcale nie w Wigilię Bożego Narodzenia, tylko 6 grudnia. I to wtedy teoretycznie powinno się dawać wszystkim… tfu… tylko ubogim – prezenty. No dobra, czepiam się, dawajmy prezenty wszystkim, na potęgę, bo to fajne. I nawet codziennie możecie. :)

Malowanie jajek w Wielkąnoc

Jajko to pogański symbol nowego życia. Ma to sens, przyznacie. W ogóle większość pogańskich zwyczajów ma sens, bo przeważnie są nierozerwalnie związane z naturą, porami roku i cyklem życia oraz śmierci. Czyli z tym, co jest człowiekowi najbliższe i co od tysiącleci decyduje o nas samych. Człowiek od zarania dziejów czeka na wiosnę, cieszy się, że przyszło słońce, natura się budzi do życia, można pole obsiać, zdrapać z siebie brud, złapać trochę witaminy D i przestać żreć zimowe przetwory. Pierwsze pisanki powstały najprawdopodobniej jeszcze w sumeryjskiej Mezopotamii, a zwyczaj ten praktykowano też w czasach cesarstwa rzymskiego.

Zajączek przynoszący prezenty

Zajączek jest pogańskim symbolem płodności. Wg niemieckiego zwyczaju, taki zając chodził z koszykiem wielkanocnym (ring a bell?) i rozdawał dzieciom prezenty. Tradycja ta, naturalnie rzecz biorąc, najsilniej wpłynęła na zachodnie regiony Polski i np. Fabjulus kiedyś zdziwiła się, że ktoś z Warszawy nie znał zwyczaju zajączka, który w Wielkąnoc daje dzieciom słodycze. I ja się jej zdziwieniu nie dziwię. Wręcz uważam to za oburzające, że słowo o Zającu zawędrowało tak daleko, ale już o jego koszyku z prezentami zatrzymało się na Śląsku – bo ja uważam, że wszystkie zwyczaje prezentowe są prawdziwe, powinny być żywe, celebrowane, uprawiane, i to nie tylko wobec dzieci, ale też wobec np. 38-letnich studentek psychologii.

Śmigus dyngus

To też oczywiście pogański zwyczaj, ale uwaga – SŁOWIAŃSKI <3 Czy to nie cudowne? Nawet Amerykanie z uwielbieniem wymawiają tę nazwę, zachwycając się naszą słowiańską pomysłowością. Co w sumie dziwne, bo przecież idea jest tak banalnie prosta, że do niedawna byłam przekonana, że każda kultura na nią wpadła i np. tacy aborygeni w Australii albo Indianie w Ameryce to też się wiosną polewali wodą. Ale nie. To nasze. :)

W każdym razie boję się, że jeśli Śmigusa Dyngusa nie przeniesiemy jakoś szybko na maj (albo przynajmniej nie uczynimy z niego święta ruchomego, wypadającego w pierwszy dzień roku, kiedy temperatura powietrza w cieniu przekracza 22’C), to ta tradycja umrze. No bo przez to cholerne globalne ocieplenie i problemy z pogodą, na które sobie sami zapracowaliśmy, od kilku lat „Białe Święta” to nie Boże Narodzenie tylko właśnie Wielkanoc i w „lany poniedziałek” nikt normalny nikogo wodą nie polewa ani nie wychodzi z domu bez czapki i zimowego płaszcza. A przez to woda nie przesiąka tak szybko i zabawnie. No i w lód się zamienia, zanim do ofiary doleci. :/

Bardzo bym chciała, żeby kolejne pokolenia ateistów wiedziały, że nie robią nic złego, czerpiąc z różnych tradycji i kultur. Bo na tym właśnie polega piękno tego wielkiego, różnorodnego świata, że nie musimy już żyć zamknięci w swoich maleńkich wioskach i ubierać się codziennie w te same spodnie.

Spędzaj sobie dowolne Święta jak chcesz. Niezależnie od tego, w jakiego boga wierzysz – albo nie wierzysz.

Rozgrzeszam Cię. :*