Jakiś czas temu spotkałam na mieście kumpla, którego nie widziałam rok i który na ostatnim spotkaniu chwalił się, że jego dziewczyna jest w ciąży.
– Hej stary draniu! I jak tam się czujesz w roli tatusia? – spytałam.
– S… słucham? – odparł dziwnie blady i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że obok niego stoi jakaś laska i ona chyba nie jest jego dziewczyną. A przynajmniej nie tą oficjalną. Szybko zmieniłam temat, ale jestem pewna, że tuż po moim odejściu miał biedak trochę tłumaczenia.
Wczoraj zastanawiałam się z przyjaciółmi, jak mogłam zareagować, by odkręcić to małe faux pas. Bo im też się podobne sytuacje zdarzały.
– Jak tam żona i dzieci?
– …co?
- Można próbować wybrnąć fonetycznie, jeśli jesteście w głośnym miejscu:
– Powiedziałam: katar z nosa ci leci.
- Albo szybko dokończyć zdanie:
– …Władka. Pytałem, jak tam żona i dzieci Władka.
- Jest też metoda omówieniowa, ale długie tłumaczenie może wzbudzić nieufność.
– Bo jak się widzieliśmy 5 lat temu, to mówiłeś, że chciałbyś już mieć rodzinę, ustatkować się… Wciąż nie znalazłeś tej jedynej?
- Najlepsze wyjście z sytuacji może jednak obrać sam pytany. Wystarczy spuścić wzrok i powiedzieć:
– Nie żyją…
Wtedy można przynajmniej liczyć na pity-sex.