Jak najlepiej zerwać z partnerem

Za chwilę dam Wam kilka rad,  jak w miarę bezboleśnie zostawić partnera. Bo zupełnie bezboleśnie się nie da. Zarówno on – jak i Ty – musicie swoje odchorować. Ale o ile zrobisz wszystko z klasą, ból będzie do zniesienia i nie pojawią się później komplikacje jak zapalenie płuc po zaniedbanym katarku. 

Jak ja kocham tych „altruistów”, którzy tak bardzo nie chcą zranić swojego partnera, że wbijają mu wszystkie możliwe szpile podczas rozstania. Zaczynają już na etapie psucia się związku, kiedy robią dobrą minę do złej gry lub po prostu w nieskończoność odwlekają rzucenie, „bo może będzie lepiej”. Czekają na „lepszy moment”, który na pewno nie jest teraz, bo pies biedakowi umarł, urodziny ma, egzamin oblał, nogę sobie złamał itp.

Otóż wbijcie sobie do głowy raz na zawsze, że nie ma dobrego momentu na rzucenie.

Ale to i tak nieistotne, bo najlepsze rzucenie – takie mistrzowskie, eleganckie, względnie bezbolesne i dające nadzieję na kontynuację przyjaźni postzwiązkum – to proces. Proces, który daje partnerowi szansę na przejście przez trzy etapy:

1. Zrozumienie, że jest źle
2. Próbę walki o to, żeby było dobrze
3. Zaakceptowanie porażki

Pamiętajcie o tym. Bo żeby naprawdę dobrze, właściwie i ze wspomnianą klasą zerwać z partnerem, trzeba zacząć jeszcze w momencie, gdy jesteście razem. Nie wtedy, gdy już jesteś pewien, że koniec i nie wtedy, gdy masz kochanka.

1. Nie rzucaj na raz.

Najgorszym, co możesz zrobić osobie rzucanej jest zadzwonienie do niej z tekstem „musimy porozmawiać”, usadzenie jej na dupie w kawiarni i poinformowanie jej, że „to nie ty, to ja…”. No debilem trzeba być, by coś takiego zrobić. Wiem, bo sama to przerobiłam, ale miałam 20 lat i miałam jeszcze prawo pomylić mózg z dupą.
Związki nigdy nie kończą się z dnia na dzień. Zawsze się psują na długo przed tym, jak postanowisz, że już nie chcesz się z kimś zestarzeć. I na długo przed tym, jak wylądujesz z innym/inną w łóżku. Cały sęk w tym, żeby tej drugiej osobie dawać znać, że coś się psuje od samego początku. Wyrośliśmy już ze zwyczajów przedszkolnych i tak jak nie zaczynasz z kimś być po tekście „będziesz ze mną chodzić?”, tak nie kończysz związku spotkaniem i stwierdzeniem, że „już z tobą nie chodzę”. Człowiek dużo lepiej znosi proces, który rozumie (od jakiegoś czasu coraz mniej mamy na siebie ochotę, rzadko się widujemy, coś gaśnie) niż jakąś nagłą akcję. To tak jakby mój chirurg szczękowy przyszedł do mnie w nocy i z zaskoczenia wyrwał mi zęba. Też byś tego nie chciał.

Mów, jeśli coś Ci nie pasuje. Rozmawiaj, jeśli jakieś zachowanie partnera Cię rani. Opowiedz mu o tym, co Twoim zdaniem źle działa na Wasz związek. Nie udawaj, że jest dobrze, jeśli nie jest dobrze.

2. Nie myśl tylko o sobie.

Tobie i tak będzie łatwiej, jako osobie rzucającej. Trochę, ale zawsze. Nie obarczaj tej drugiej osoby ciężarem znoszenia Twojej „klasy” i „uczciwości”.
Naczytałeś się kiedyś w Bravo, że rzucanie przez maila lub sms jest skurwysyństwem i powinno sie spotkać w cztery oczy? To teraz postaw się w miejscu osoby rzucanej i pomyśl, czy chciałbyś się rozpłakać przy kimś, kto nie tylko Cię rani, ale jeszcze patrzy na Ciebie z litością. A uwierz mi, będziesz tak patrzył. Jeśli nie jesteś w stanie przeprowadzić kulturalnej, szczerej rozmowy w cztery oczy i zapewnić partnerowi emocjonalnego komfortu w takiej rozmowie, to weź pod uwagę opcję napisania listu. Naprawdę.

Ksiądz Cię nauczył, że trzeba przyznać się do zdrady osobie zdradzanej? To teraz pomyśl, czy chciałbyś podczas rozstania ze swoim partnerem usłyszeć, że od miesiąca bzyka kogoś innego i ten ktoś jest lepszy od Ciebie. Ignorance is bliss, czyli niewiedza jest błogością. Po co chcesz dodatkowo ranić drugiego człowieka? Bo Tobie będzie lżej na sumieniu? Jeśli wiesz, że to koniec – a ty spieprzyłeś wszystko zdradą, zachowaj swoje wyrzuty sumienia dla siebie.

Poza tym – łatwiej się pogodzić ze stratą skurwysyna niż człowieka dobrego i szlachetnego. Dlatego zagryź zęby i w dupę sobie wsadź swoje litościwe „zasługujesz na kogoś lepszego”. Oboje wiecie, że to TY rzucasz, więc to on/ona nie spełnia Twoich wymagań.

3. Bądź konsekwentny i daj mu czas.

Wyjedź na rok do Argentyny, zacznij nową pracę, załóż bloga o fizyce kwantowej. Dzięki temu i Tobie będzie łatwiej pogodzić się ze stratą partnera – i jemu łatwiej będzie znieść myśl, że już nie możecie się widywać. Po prostu nie masz czasu. Robienie css-a jest takie pracochłonne.

Nie ważne, czy będziecie się kiedyś przyjaźnić. Ważne, że przez jakiś czas po definitywnym rozstaniu ta druga osoba potrzebuje czasu bez Ciebie. To może być miesiąc lub rok. Sam zauważysz ten moment, gdy znów można nawiązać kontakt. Póki co bądź twardy i nie pisz, nie dzwoń, nie zgadzaj się na spotkania – a najlepiej w ogóle ukryj swój profil fejsbukowy przed nią i nie epatuj swoim szczęściem.

4. Nie gadaj z ludźmi o Waszym rozstaniu.

OK, pogadaj z przyjacielem, ale już nie ze znajomymi. To rozstanie to Wasza prywatna sprawa. Nie ważne, kto kogo rzucił. Nie ważne, dlaczego do tego doszło. Pamiętaj, że każde złe słowo powiedziane o Twoim byłym świadczy źle o TOBIE. Ba, nawet jeśli to Twój były mówi o Tobie źle, Twoim psim obowiązkiem jest zachowanie klasy i nie odwdzięczanie się mu tym samym. Powtarzam – nie jesteś już w przedszkolu. A rzucanie partnera nie kończy się miesiąc po rozstaniu. Trwa do czasu, gdy oboje odnajdziecie się jako szczęśliwe single lub w nowych, udanych związkach. Do tego czasu oboje będziecie trochę poturbowani i pod wpływem emocji. Nie pozwól tym emocjom popsuć Waszego wizerunku w oczach świata.

Pisanie na fejsie obraźliwych statusów to już w ogóle zachowanie poniżej krytyki. Ta uwaga zasługuje na oddzielny akapit. Nie rób tego.

Zawsze zostaje jeszcze wersja hardkorowa, w której poświęcasz swoje dobre imię dla spokoju osoby rzucanej. Pierdnij mu w twarz podczas minety, przeleć jego ojca, wystąp u Drzyzgi i zrób sobie tatuaż na tyłku „byłem tu, Rysiek z Klanu”. Wtedy Twój ex bardzo szybko poradzi sobie z bólem rozstania. :)