Każdego można ośmieszyć.

Każdego można ośmieszyć w bezpośredniej rozmowie. Wystarczy mieć swoją publiczność i czuć się swobodnie w danym otoczeniu. A… no i trzeba mieć jeszcze złą wolę. To niezbędny składnik tej trucizny.

Obejrzałam Kubę Wojewódzkiego w odcinku z Moniką Lewczuk – młodą dziewczyną, która w zeszłym roku nagrała kilka popularnych piosenek i zrobiła się na tyle znana, że stary showman postanowił zaprosić ją na swoją słynną kanapę.

Weszła na scenę, miła, uśmiechnięta, pełna tremy, którą próbowała ze wszelkich sił zamienić w coś pozytywnego – w podekscytowanie (jak sama to nazwała). Nie udało się. Bo Kuba Wojewódzki, ośmielony jej zakłopotaniem i pogubieniem, postanowił biedną dziewczynę ośmieszyć. Jeśli jesteście ciekawi przebiegu rozmowy, to tu możecie obejrzeć cały odcinek. Jeśli nie jesteście – to niech wystarczy Wam, że dziewczyna się plątała w odpowiedziach, nie umiała płynnie, ładnie mówić i Wojewódzki to wykorzystał, by zrobić z niej idiotkę. No właśnie. Zrobić. Bo trzeba nie znać mediów, by oceniać człowieka na podstawie jednego występu publicznego.

Występowaliście kiedyś w telewizji lub w radio? Jeśli nie – i jeśli czasem tylko oglądacie innych w telewizji – to może przyszło Wam kiedyś do głowy, siedząc wygodnie w kanapie i popijając herbatę, że ktoś na ekranie telewizora jest głupi, bo się plącze, bo używa ciągle wyświechtanych zwrotów, bo TY byś lepiej odpowiedział na pytanie, bo TY na pewno znalazłbyś ciętą ripostę, bo TY to wiesz więcej, wiesz lepiej i mówisz znacznie ładniej od tego kogoś. I nie siedziałbyś jak debil, milcząc i głupkowato się uśmiechając.

Wyprowadzę Cię z błędu.

Siedziałbyś jak debil, milcząc i głupkowato się uśmiechając.

Bo w obliczu stresu człowiek często milczy. Albo nawet gorzej – palnie coś kretyńskiego, czego potem się wstydzi przez lata. Uśmiech też jest naturalną reakcją na stres – starasz się w ten sposób zjednać sobie sympatię osoby, która Cię atakuje. Próbujesz jej tym uśmiechem powiedzieć, żeby nie była dla Ciebie zbyt okrutna, żeby traktowała cię dobrze, bo przecież Ty nie masz wobec niej złych zamiarów.

Pewnie też nie zdajesz sobie sprawy, jakie masz okropne nawyki językowe.
Mój ojciec na przykład z wiekiem nabrał pewnego irytującego zwyczaju wplatania w wypowiedź sformułowanie “proszę ciebie”. I robi się z tego taki refren. “Byłem w naszym osiedlowym sklepie i, proszę ciebie, ta ekspedientka tak się do mnie uśmiechała, że, proszę ciebie, nie byłem pewien, czy ona mnie podrywa, czy, proszę ciebie, przypomniała sobie, jak ją kiedyś, proszę ciebie, złapałem na całowaniu się z tym żonatym rzeźnikiem”. Tata nawet tego nie słyszy. Używa tego zwrotu bezwiednie. Prawie każdy, kogo znam, ma jakieś takie nawyki. Mama mówi “wkaje”, bo tak często używała “w każdym razie”, że skróciło jej się to do “wkaje”. Nie słyszy tego, chyba że ją nagram i jej to puszczę. Ja często używałam “Wiesz…” na początku zdania. Wydaje mi się, że się tego oduczyłam, ale może jeszcze mi zostało, tylko nie zdaję sobie z tego sprawy. Zabawne, bo Monika Lewczuk właśnie od tego “Wiesz” zaczynała swoje zdania u Kuby Wojewódzkiego. I między innymi za to jej się dostało.
Niewiele ludzi ma naturalny talent do występu w mediach. A nawet ci z talentem, gdy są początkujący i nie mają obycia z kamerą, czasem się gubią.

Kuba Wojewódzki już tego nie ma.

Jest starą wygą.

Zaczynał już w latach dziewięćdziesiątych, potem zyskując sławę w programie Idol i w końcu prowadząc swój własny talk show. Ma 54 lata i zjadł zęby na telewizji.

Dlatego strasznie mnie obrzydza, gdy taki człowiek staje w szranki z młodziutką Moniką Lewczuk, i masturbuje się zwycięstwem w dyskusji. Wkurza mnie, że taki doświadczony showman nie ma na tyle wyczucia, żeby poprowadzić ją w rozmowie łagodnie, dając jej pewność siebie, wspierając ją i sprawiając, że powie o sobie coś ciekawego. Bo na tym między innymi polega rola prowadzącego program. Nie tylko na dostarczeniu rozrywki widzom. Ale też na wydobyciu z gościa czegoś ciekawego. A jeśli nie ma tam czego wydobywać – nie ma co takiego gościa zapraszać. Czyż nie?

Znajomy radiowiec powiedział mi kiedyś, że on umie sprawić, by jego gość poczuł się dobrze na antenie. Po to właśnie jest – by swoją pewnością i obyciem dać drugiej osobie trochę tego spokoju i tak poprowadzić spotkanie, by i widz był zadowolony – i gość.

Ja nie twierdzę, że każdego da się obronić. Nie mówię, że to wina gospodarza show, że publiczność źle oceni gościa. Bo czasem nawet pomimo prób i starań ten gość plecie trzy po trzy. Ale Kuba Wojewódzki nie starał się. Miał milion szans na obrócenie czegoś w niezłośliwy żart, na złagodzenie wydźwięku rozmowy, na takie poklepanie Moniki po plecach i wejście w jej strefę komfortu. Nie zrobił tego. Snobował się na mądrzejszego, na lepszego człowieka.

Nie on pierwszy.

Pamiętacie rozmowę Cejrowskiego z Frytką? Agnieszka wystąpiła w pierwszym polskim Big Brotherze i uprawiała tam seks pod okiem kamer. Popełniła błąd, za który społeczeństwo ją zjadło. Zjadł ją też stary dziad Cejrowski w wywiadzie, w którym jakąś chorą frajdę sprawiało mu upokarzanie dziewczyny. Zachował się jak sadysta i jeszcze próbował to tłumaczyć.. nie wiem, bo do dziś nie zrozumiałam tych tłumaczeń… próbą wpłynięcia na moralność młodych ludzi?… A tymczasem był po prostu okrutnym, głupim agresorem linczującym publicznie młodą, niedoświadczoną dziewczynę, która sama nie zdawała sobie sprawy, w co się pakuje. I to jej zniszczyło życie.

Cejrowski jest w ogóle przypadkiem beznadziejnym, dużo gorszym od Wojewódzkiego. Nie ma szacunku do innych ludzi, żyje w jakimś solipsystycznym świecie, w którym on sam jest centrum, jest wyrocznią, jest sędzią i katem.

To się zdarzało i niestety będzie się zdarzać. Publiczne lincze. Nie dla śmiechu. Nie dla nauki. Dla jakiejś niezaspokojonej żądzy kopania leżącego.
Dlatego jeśli czasem coś takiego widzicie w mediach, pamiętajcie o jednym – naprawdę łatwo kogoś ośmieszyć. Nawet kogoś mądrego i ciekawego. Wystarczy, że on jest bardzo stremowany, a jego rozmówca jest na chillu i mówi do swoich. A potem to juz równia pochyła. Im bardziej gość się pogrąża, tym bardziej się stresuje, tym gorzej wypada. I jestem przekonana, że większość hejterów, którzy dają się ponieść tym igrzyskom, sami nie wypadliby lepiej na kanapie u Kuby, obstawieni kamerami, wielką ekipą produkcyjną, światłami, pod toną mejkapu i ze świadomością, że cokolwiek się nie powie, to potem cała Polska będzie mogła tego posłuchać do herbatki w fotelu.

Dla mnie Monika wypadła źle. Ale to nie jej wina. To wynik tremy. Bo poza tremą była bardzo miła, ciepła, uśmiechnięta, umiejąca przyznać się do błędu i z pokorą podchodziła do własnych niedociągnięć. I szacun jej za to. <3