Krem czekoladowy z mascarpone najlepiej smakuje wyjadany łyżkami.

Wyobraźcie sobie, że kilka dni zapieprzacie przy jakimś swoim trudnym projekcie. Męczycie się jak Jon Snow podróżujący z Muru na Smoczą Skałę i z powrotem. Ból, zakwasy, zmęczenie i mózg paruje. O czym marzycie ostatniego dnia, po dobrze wykonanej robocie? Jaka jest sytuacja idealna, w której chcecie się znaleźć? Bo są ludzie, którzy wtedy lubią na SPA iść. Albo im się marzy, że sobie na jachcie drinka piją. Ale ja należę do zupełnie innej grupy. Dla mnie wyobrażeniem idealnej samo-nagrody, takiej „chwilo trwaj” mojego życia i sposobem na wieczne szczęście jest… leżenie w łóżku i oglądanie seriali.

Tak. Taka ze mnie banalna i nieskomplikowana istota. Ale to leżenie i oglądanie nie jest wcale zwykłe. To jest, wbrew pozorom, bardzo złożona procedura wymagająca niekiedy zaawansowanej logistyki :)

Najpierw prysznic, żeby zmyć z siebie dzień, pracę, wszystkie dręczące myśli i wygrzać się pod praktycznie wrzącą wodą (pod tym względem jestem jak Daenerys, kąpię się w cholernie gorącej wodzie!). Potem nowa piżamka, łóżko (koniecznie we wcześniej posprzątanej sypialni i zmienionej pościeli, żeby było idealnie, poza tym ja zupełnie nie umiem wypoczywać w bałaganie…), coś do picia i coś pysznego do jedzenia w zasięgu ręki, u boku Sebastian (bo to on u nas ogarnia propozycje filmów lub seriali oraz obsługę projektora)), a przed oczami jakiś fajny film. Do niedawna były to kolejne odcinki „Gry o tron”, ale się złośliwie skończyło, więc teraz będziemy nadrabiać inne seriale.

Bardzo ważne, żeby wszystkie elementy były gotowe na czas. Bo jak się człowiek przygotuje, zgasi światło, owinie w kołderkę, umości, idealnie ułoży poduszki pod plecami i włączy film… a tu nagle się okazuje, że zapomniał o jedzeniu (albo że jest poza zasięgiem ręki i trzeba się odmościć), to jest naprawdę koniec świata. Powstał nawet hashtag do opisywania takich sytuacji i brzmi: #najgorzej.

Rodzice mają dodatkowe utrudnienie w postaci nagle obudzonego dziecka albo „mama piiiiić”. No, ale nie kraczmy. Wyobraźmy sobie, że jest idealnie. I ja mam wtedy w ręku szklankę z…

Krem czekoladowy z mascarpone posypany malinami.

To wynik pewnej ewolucji. Otóż kiedyś robiłam krem mascarpone z malinami, za którym oboje z Sebą przepadaliśmy i robiliśmy go sobie w wyjątkowe okazje. A co może być lepszego niż zajebisty deser mascarpone? Otóż zajebisty deser mascarpone z czekoladą. Tak. To jest combo, które rozwala podniebienie. Sprawdziłam to :) Ale nigdy bym na to nie wpadła, gdyby Lindt nie wysłał mi pudła czekolad i nie kazał improwizować. W pudle był co prawda zestaw przepisów Maitre Chocolatier (Mistrza Czekolady), ale wolałam zrobić coś swojego.

Wyszedł krem, który po schłodzeniu jest pysznym deserem samym w sobie, jeśli nałożysz go do szklanek i dodasz jakieś lekko kwaśne owoce. Ale można go też z powodzeniem użyć jako kremu do tortu. Ale po kolei.

Czego potrzebujesz?

  • 1 łyżka masła.
  • 150 g gorzkiej czekolady Lindt 70% Cocoa (może być też 100g)
  • 3 łyżki cukry pudru
  • 3 żółtka
  • 1 szklanka śmietanki kremówki
  • 250 ml mascarpone
  1. Roztop czekoladę z masłem w kąpieli wodnej. Kąpiel wodna sprawi, że nie przypalisz czekolady. Wstawiasz garnek z wodą na palnik, a do środka wkładasz miseczkę z czekoladą i masłem. W ten sposób wszystko się spokojnie i łagodnie podgrzewa. 
  2. Utrzyj żółtka (z jajek „0”) z cukrem pudrem. 
  3. Ubij śmietanę na lekko-sztywno i wymieszaj z mascarpone. 
  4. Połącz utarte żółtka z czekoladą. 
  5. A na koniec wszystko wymieszaj z mascarpone i śmietanką.

Ale uwaga: w tym ostatnim punkcie masz kilka opcji. Bo możesz po prostu wszystko wymieszać na jednolitą masę – albo tylko połączyć i tak kilka razy pokręcić, żeby obie masy nie połączyły się kolorystycznie. Ja wolę tę drugą wersję, bo wtedy jedzenie kremu nie jest takie nudne i językiem wyczuwasz dwa różne smaki – serowy mascarpone – i czekoladowy.

Przed podaniem krem trzeba schłodzić w lodówce. Różnica w smaku jest naprawdę duża, więc warto. :)







Krem smakuje świetnie z malinami, ale możesz też użyć porzeczek, jagód lub truskawek. Albo wszystko na raz. :)

Jeśli też chcecie pudło czekolad od Lindt, to wpadnijcie tu (klik) i weźcie udział w konkursie. Można wygrać takie same pudło, jakie mam ja. A w nim:

Książka z przepisami na czekoladowe pyszności Lindt Maitre Chocolatier „Moje czekoladowe inspiracje” wraz z notatnikiem i miejscem na Twoje przepisy. 
– Firmowy fartuszek kuchenny Lindt
– Czekolady do wypieków Lindt
– Zestaw czekolad Lindt Excellence
– Zestaw pralinek Lindor
– Czekolada do picia

Patronem wpisu jest marka Lindt