O ludziach, którzy mają zawsze jakiś problem.

IMG_0309
Problemy? A komu to potrzebne? A dlaczego?

Winne wieczorki z Zielakiem prawie zawsze dają mi temat na wpis. Tak też było ostatnim razem, gdy po babsku plotkowałyśmy o facetach i o tym, na co lecimy, a co nas wysusza. Okazało się, że wspólną cechą wszystkich naszych mężczyzn oraz przyjaciół, z którymi lubimy spędzać czas i podróżować jest …bezproblemowość. Chodzi o to, żeby nie tworzyć sobie nowych, bzdurnych problemów, skoro każdy i tak ma swoje poważne. A niestety bardzo wielu ludzi ma tendencję do marudzenia i wyolbrzymiania pierdółek do rangi poważnych zmartwień.

Spotkałam się kiedyś z pewnym Bolkiem, z którym godzinę chodziłam po Chmielnej, bo Bolkowi nie pasował żaden z kawiarnianych ogródków. Tu nie siądziemy, bo tłum ludzi. Tu nie, bo pusto, więc pewnie niedobre jedzenie. Tu za dużo slońca, tam wieje, a tam mają niewygodne krzesła. No na litość Buzka!

Inna randka z innym Bolkiem.
– Hej! Idziemy do kina dziś?
– Hm… no nie wiem.. Umówiłem się na 18 z kolegą.
– Spoko, to może jutro?
– Hm.. ale dziś by bylo fajnie, tylko wiesz, ten kolega.. Cholera! No bo już się z nim umówiłem! Demit… bo chciałbym dziś w sumie na ten nowy Jurrasic pójść i moglibyśmy, tylko ten kolega, wiesz, no cholera…
– Ale Bolku, spokojnie, kino nie ucieknie, możemy się umówić jutro.
– Ale jak ci bardzo zależy, to ja go odmówię… Tylko wiesz… już się umówiłem…
No typowy facet z problemem. Sęk w tym, że gdybym powiedziała, że mi zależy, to potem by mi pół wieczora wypominał, że przeze mnie olał kumpla. A to przecież takie proste: nie dziś to jutro. Po co robić z tego problem?

Faceci na diecie. Kolejny temat rzeka. Nie mam żadnego problemu z facetami, którzy się odchudzają. Ale niestety wielu facetów na diecie przepotwornie wybrzydza i marudzi. Nie pójdę z tobą do restauracji, bo mnie będzie korciło. Jezu, jak ja mam ochotę na to, ale nie mogę. Weź nie jedz tego, bo to kaloryczne. No do krowiej nędzy! Jesteś na diecie? Luz. Tylko nie angażuj mnie w tę dietę na każdym kroku, nie pierdol o kaloriach, proteinach, bo to nudne, nic a nic mnie to nie interesuje i mam ochotę pogadać o czymś przyjemniejszym z uśmiechniętym partnerem do rozmowy a nie z biednym, spętanym kompleksami misiem, który robi wielkie halo z tego, że chce zrzucić parę kilo. Facet na diecie jest wysuszający. Laska zresztą też. No i nie oszukujmy się – nawet będąc na diecie, można raz na jakiś czas wszamać coś dobrego i normalnego, bo lwia część odchudzania przebiega codziennie, w domu, poprzez niepodjadanie i pilnowanie zwykłych posiłków.

Zmiany planów. Lubię, gdy ludzie nie mają z tym problemu. Ze np. w ostatniej chwili coś się wydarzy i trzeba odwołać spotkanie, zmienić jego miejsce lub po prostu się pożegnać. To się zdarza, to jest normalne i wtedy się po prostu dostosowywuje do okoliczności a nie narzeka na sam fakt, że się zmieniły.

Nudna impreza? Nie narzekaj, nie zamulaj, idź do domu. Niesmaczne żarcie? Nie jedz tu więcej. Spóźnimy się na pociąg? Trudno, pojedziemy kolejnym. Wolisz iść się bzykać niz siedzieć z koleżankami na likierku? Idź się bzykać. Nie masz kogo bzykać? Znajdź sobie inne zajęcie, przestań marudzić, zainwestuj w siebie a ktoś do bzykania sam się znajdzie. Albo się nie znajdzie. Trudno. Skup się na tym, co masz i w tym odnajdź przyjemność. To takie proste.