My, zniewoleni blogerzy.

Pierwsza polska konferencja blogerów Blog Forum Gdańsk dobiegła końca. Nie będę teraz streszczać konferencji, bo wielu blogerów zrobiło to za mnie i pewnie za chwilę pojawi się u Maćka Budzicha obszerne podsumowanie. Skupię się za to na temacie, który zdominował panele dyskusyjne i przewijał się zarówno w publiczych wystąpieniach jak i w rozmowach kuluarowych przez cały weekend.

Zaczęło się od pytania o wolność i etykę blogera. Był to też tytuł pierwszego panelu, w którym brali udział polscy blogerzy oraz gość z Azerbejdżanu – Arzu Geybullayeva. Dla Arzu wolność to przede wszystkim wolność słowa. To możliwość wypowiadania i opisywania swoich poglądów bez ryzyka spędzenia kilku lat w więzieniu. Słuchając Azru i wypowiadającego się wcześniej tego dnia Samiego Bena Gharbiego, łatwo było przypomnieć sobie czasy komunizmu, cenzury, prześladowań politycznych – czasy tak bliskie historycznie nam, Polakom. Nie wiem, jak wielu z blogerów obecnych na sali doświadczyło takiego braku wolności, ale z pewnością każdy miał okazję o nich czytać i słyszeć. Tym bardziej zaskoczyły mnie głosy i pytania, które w ciągu zaledwie kilku minut zdominowały dyskusję.

Czy bloger, który wyświetla na swoim blogu reklamy i dostaje za to pięniądze, jest wolny? – mniej więcej o to potoczył się spór. Spór żenujący i jednocześnie – optymistyczny. Jeśli bowiem w Polsce pojęcie wolności sprowadza się do, de facto, pojęcia obiektywizmu, to znaczy, że jest dobrze. Naprawdę jest dobrze. To znaczy, że nie mamy problemów z wolnością, że możemy śmiało głosić nasze poglądy, że nikt nas fałszywie nie oskarży o pobicie a sąd nie skaże bezpodstawnie na odsiadkę za to, że napiszemy na blogu, że nie chcemy się z kimś spotkać.

Rozumiem, naprawdę rozumiem poddanie pod wątpliwość obiektywizmu blogera po tym, jak firma Krzak zapłaci mu za tekst sponsorowany. Rozumiem, że można nie wierzyć blogerowi, który zachwala produkt marki Krzak, jeśli w rogu bloga jednocześnie widnieje reklama produktu marki Krzak. Rozumiem, że można mieć te obawy. Ale to już jest dyskusja o wiarygodności blogera. I swoją drogą jestem przekonana, że bloger, który godzi się na teksty sponsorowane i zachwala produkty niewarte zachwalania szybko straci zaufanie czytelnika i zwyczajnie przestanie być czytany. Tak więc działałby przeciwko sobie.

Ale nazywanie tego brakiem wolności? To właśnie wolność daje nam, blogerom, możliwość wyboru, czy z daną firmą współpracujemy. To wolność pozwala nam na zerwanie umowy. To wolność daje nam prawo pisać cokolwiek chcemy. Nikt z nas nie jest spętany reklamą na blogu. Nikogo się do niej nie zmusza. Żadna firma nie ma prawa nakazać nam lubienia ich frytek, komputerów czy usług bankowych. Reklamy są zwyczajnym wykorzystaniem przestrzeni na często odwiedzanej stronie po to, by bloger miał na fajki. Albo by mógł się z bloga utrzymać i w pełni poświęcić jego prowadzeniu. Nie dziwi to w telewizji i prasie. Dlaczego dziwi w blogach? Wydaje mi się, że chodzi o zwykłą zazdrość. O, niestety, typowo polską skłonność do posądzania tych, którzy zarabiają pieniądze, o nieuczciwość. Ba, pojawił się nawet głos na sali, że bloger zarabiający na reklamach …nie jest już blogerem. To kim jest? Odpowiedź padła szybko.

Potem, w kuluarach grupa blogerów nazywała się sprzedajnymi dziwkami. Bez wstydu i z uśmiechem politowania na ustach. Bo ile można tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem…