Najlepsze seriale – lista aktualizowana

najlepsze seriale

Moim pierwszym serialem była Dynastia. Oglądałam ją przez bite dwa tygodnie, które spędziłam z przyjaciółką i jej rodzicami w Międzywodziu. Nie miałam wielkiego wyboru, bo o porze emisji Dynastii wszyscy turnusowicze zbierali się w świetlicy i wgapiali w telewizor. Nie było z kim się bawić na placu zabaw. Siedzieliśmy i oglądaliśmy Alexis na tle Blake’a i Crystal. A ja chciałam mieć takie włosy jak Amanda. Spokojnie, nie wpisuję Dynastii w listę najlepszych seriali.
Nie wpiszę w nią też Twin Peaks, choć był to już serial zupełnie innej klasy i do dziś ma swoich wiernych fanów, podobnie jak Przystanek Alaska. To jednak wciąż nie było to.
Potem pojawiła się Ally McBeal czyli serial o neurotycznej, anorektycznej pani prawnik, której życiowym celem było znalezienie sobie męża. Ally zawsze mnie irytowała. I Ostry dyżur był jeszcze. Oglądały go panie zakochane w Dżordżu. To wszystko było jednak dopiero jakimś stadium przejściowym pomiędzy Dynastią a serialami, które powstały później. Były niezłe, ale dupy nie urywały. Warto jeszcze wspomnieć o poruczniku Colombo, którego kocham do dziś, i o MacGyverze, którego w życiu nie puściłabym sobie drugi raz, ale który zapadł mi głęboko w pamięć jako idol z dzieciństwa.

Tylko dwa seriale z tych starych czasów chętnie oglądam dziś. Są to M.A.S.H. i, nie śmiejcie się, La Femme Nikita. Bo tak jak z MASHa tłumaczyć się chyba nie muszę (Sokole Oko to był mężczyzna idealny), tak Nikita wymaga pewnego opisu. To taka moja guilty pleasure. Ja wiem, że to babski serial. I pełen różnych sztampowych chwytów. Ale i tak go kocham – a relacja Nikity i Michaela jest po prostu mokroczyniąca.

No dobra, czas przejść do seriali, które Wam polecę z czystym sumieniem. Seriali, które przebijają kino, są zrobione z pietyzmem, dopracowane w szczegółach, doskonale napisane, zagrane i zrealizowane. Podzieliłam je na kilka kategorii, żeby każdy znalazł coś dla siebie, bo zauważyłam, że nawet najwięksi sceptycy w kwestii seriali w końcu w któryś wsiąkają – ale trzeba wiedzieć, co komu proponować.

BABSKIE 

Desperate Housewives – Bardzo zgrabne połączenie komedii z kryminałem. Perypetie czterech przyjaciółek z amerykańskiego przedmieścia, które próbują rozwikłać tajemnicę śmierci wspólnej znajomej. Serial już się zakończył, ale wszystkie sezony trzymają niezły poziom.
Ulubiona bohaterka: Bree Van de Kamp.
Ocena: 8/10

Gossip Girl – To jest serial, który chcieliby nakręcić twórcy Miłości na bogato, ale nie umieją. Polecam tylko pierwszy sezon, no… góra drugi. Potem robią się z tego gadające głowy i losowanie lotto kto się w kim kocha i kto jest czyim bratem. Niemniej w pierwszych dwóch sezonach jest coś wciągającego i całkiem przyjemnie obserwuje się życie i stroje bananowych dzieci z Nowego Jorku. Tak, to serial dla estetów modowych.
Ulubiona bohaterka: Blair Waldorf.
Ocena: 6/10

Grey’s Anatomy – Świetny serial o lekarzach z Seattle, ale znowu polecam tylko dwa pierwsze sezony. Potem to się już niewiarygodne robi, choć i tak będziecie oglądać dalej.
Ulubiona bohaterka: Christina Yang.
Ocena: 8/10

FANTASY

Game of Thrones – Oczywiście będę nudna, mówiąc, że książka lepsza, ale to najszczersza prawda. I jeszcze raz polecam zapoznanie się z sagą Martina zanim zaczniecie oglądać ekranizację. Mimo wszystko jednak serial polecam, jest dobry i z utęsknieniem czekam na kolejny sezon. A tymczasem Winter is coming…
Ulubiona bohaterka: Arya Stark.
Ocena: 8/10

True Blood – To właściwie nie fantasy, ale przy tej ilości wampirów, wilkołaków i wróżek trudno go gdzie indziej zakwalifikować. Serial wpisuje się w modny nurt opowieści o wampirach, ale nie ma w sobie nic z tandetnego kiczu Zmierzchu. Jest po prostu dobry, zaskakujący, odważny we wprowadzaniu kolejnych nieprawdopodobnych watków do małomiasteczkowego klimatu Bon Temps.
Ulubiony bohater: Eric Nortman.
Ocena: 9/10

POLITYCZNE

House of Cards – Doskonały serial o karierze politycznej w Waszyngtonie. Trudno mu cokolwiek zarzucić. Oglądając go, mam wrażenie, że twórcy rozgryźli sposób na pisanie scenariusza idealnego. Może dziś już boty to robią w USA?
Ulubiona bohaterka: Claire Underwood.
Ocena: 10/10

Homeland – Serial z antybohaterką, czyli nie mamy ślicznej, mądrej kobiety, z którą się chcemy identyfikować, tylko laskę rodem z „Obłędu” Krzysztonia, którą teorie spisku pakują w coraz głębsze bagno. Dobre, choć depresyjne.
Ulubiony bohater: brak. Nikogo nie lubię.
Ocena: 9/10

Boardwalk Empire – Dość leniwie płynący serial, który trochę mnie po pierwszym sezonie znudził, ale bardzo podoba mi się świat, który w nim namalowano. Jest bardzo wiarygodny, dopracowany w szczegółach, podobnie jak w Mad Men.
Ulubiony bohater: nie pamiętam.
Ocena: 7/10

KOMEDIOWE

How I Met Your Mother – Obowiązkowa pozycja dla paczki przyjaciół. Na kaca, przy popcornie, na kanapie. Moim zdaniem dużo lepsze niż poprzednie dzieło twórców czyli oklepane „Friends”.
Ulubiony bohater: Barney Stinson
Ocena: 9/10

Californication – Serial uchodzący za męski i namiętnie oglądany przez nieudaczników, którzy chcieliby być jak Hank Moody. I nic dziwnego, bo Hank jest chodzącym urokiem. Doskonałe odświeżenie Duchownego, który do tej pory kojarzył się wszystkim z Moulderem z Archiwum x. Obejrzałam trzy sezony Californication, ale te dwa ostatnie już tak z rozpędu i na siłę, bo były wtórne. Polecam pierwszy.
Ulubiona bohaterka: Karen
Ocena: 6/10

South Park – Kultowa kreskówka, która pięknie walczy z poprawnością polityczną w USA i bezkompromisowo komentuje różne wydarzenia ze świata. W swojej kategorii nie ma sobie równych.
Ulubiony bohater: Cartman
Ocena: 9/10

The Big Bang Theory – coś, co każdy nerd znać powinien – i jednocześnie coś, czego nie-nerd nie zrozumie a uber-nerd uzna za powierzchowne i nieśmieszne. Czyli warto :)
Ulubiony bohater: dr Sheldon Cooper
Ocena: 9/10

KRYMINALNE

The Killing – Moje najnowsze odkrycie, co mnie niezmiernie cieszy, bo po obejrzeniu pierwszego sezonu czeka mnie cały drugi. Trochę depresyjna historia dochodzenia w sprawie morderstwa siedemnastolatki w Seattle. Ale polecam z całego serca. Wciąga niemiłosiernie.
Ulubiony bohater: nie mogę się zdecydować, bo nikomu nie ufam.
Ocena: 10/10

Mentalist – Nie jest to serial najwyższych lotów, więc odpuściłam go sobie po pierwszym sezonie. Trochę sztampowi ci bohaterowie, przewidywalne wątki i megadenerwująca główna bohaterka. Ale Patrick Jane na tyle uroczy, że warto choć ten pierwszy sezon zaliczyć.
Ulubiony bohater: Patrick Jane
Ocena: 6/10

Dexter – Świetnie zrealizowany serial o psychopatycznym mordercy, który pracuje w policji jako specjalista od krwi. Wszystkie sezony Dextera są wyśmienite, zaskakujące i w ogóle nie czuć, że scenarzystom się ta historia nudzi. No… może poza jednym wątkiem z przedostatniego sezonu, który lekko zalatuje Dynastią. Ale tylko lekko.
Ulubiona bohaterka: Debra Morgan
Ocena: 9/10

Fargo – Przepięknie zrealizowany serial ze śniegiem i krwią w rolach głównych. Niestandardowe postacie, zaskakujące zwroty akcji i to mistrzowsko budowane napięcie. Po prostu cudo! (no, poza jednym małym fakapem, który mi się nie spodobał, bo wbrew informacji na początku każdego odcinka serial nie jest na faktach).
Ulubiony bohater: Lester (bo oskarowo zagrany)
Ocena: 10/10

PRAWNICZE

Suits – przez chwilę wahałam się, czy nie umieścić tego w kategorii „babskie”, bo laski kochają Harveya i to dla niego ten serial oglądają.  Dobry jest (I Harvey i serial). Taki lekki, uroczy, ładny. Idealny na babskie wieczory ;)
Ulubiona bohaterka: Donna Paulsen
Ocena: 8/10

Damages – Do obejrzenia koniecznie – ale tylko pierwszy sezon, bo potem scenarzystom coś puściło i zaczęli wszystko przerysowywać. Głównym motywem serialu i jednocześnie jego największą zaletą jest fascynująca relacja starej wygi prawa i młodej adeptki, która zaczyna u niej pracę. Po kilku odcinkach już nikomu nie ufasz.
Ulubiona bohaterka: Patty Heves (grana przez Glenn Close)
Ocena: 9/10

The Good Wife – Wreszcie mój ulubiony typ z całej listy. Serial, który nie zachęca swoim opisem, bo opowiada o pani w średnim wieku, która wraca do pracy w kancelarii prawniczej po seks-skandalu, w jaki wpakował się jej mąż. Nuda, nie? No właśnie nie. Pierwszy odcinek nie zachwycił, ale gdzieś po dwóch, trzech odcinkach wsiąkłam w ten serial całkowicie i z utęsknieniem czekam na każdy kolejny sezon.
Ulubiona bohaterka: Alicia Florrick
Ocena: 10/10

POZA KATEGORIĄ

House M.D. – kultowy serial o genialnym lekarzu, którego osobowość (myślę, że też przenikająca postać osobowość aktora, Hugh Lauriego) tak dominuje całą historię, że właściwie nie potrzeba widzom żadnych wątków. Wystarczy House i jego komentarze.
Ulubiony bohater: House :)
Ocena: 9/10

In Treatment – spokojny, kameralny serial o psychoterapii. Uczy, jak rozkochać w sobie ludzi ;)
Ulubiony bohater: kanapa.
Ocena: 8/10

Mental – niby nic wielkiego. Nie sprzedał się ten serial w ogóle, więc nie było kontynuacji po pierwszym sezonie. Ale ja zakochałam się z miejsca w głównym bohaterze i trochę żałuję, że telewizja położyła lagę na tym serialu. Szkoda.
Ulubiony bohater: Jack Gallagher
Ocena: 7/10

Rome – Dziś już pewnie by mnie ten serial nie zachwycił, ale swego czasu bardzo mi się podobał. Rozgrywki polityczne starożytnego Rzymu widziane oczami zwykłych żołnierzy.
Ulubiony bohater: Tytus Pullo
Ocena: 6/10

The Tudors – Bardzo dobry serial historyczny o Tudorach, a właściwie o Henryku VIII i wszystkich jego żonach. Ładna analiza psychiki mężczyzny i instrukcja, jak nim manipulować. Bo każdy chciał manipulować królem – i wychodziło to całkiem nieźle.
Ulubiona bohaterka: Anne Boleyn
Ocena: 9/10

 

To by było na tyle. Jest wrzesień, pół Polski choruje, deszcz pada a za chwilę telewizje wypuszczą nowe tytuły. Póki tego nie zrobiły, warto nadrobić zaległości z poprzednich lat, więc jeśli nie znacie jeszcze jakichś seriali z tej listy, gorąco zachęcam do obejrzenia. :)