To nie twoja wina, że coś czujesz lub że czegoś nie czujesz

Pamiętaj, że ani to, co czujesz – ani to, czego nie czujesz – nigdy nie sprawia, że jesteś złym człowiekiem. To nie Twoja wina. Nie musisz wstydzić się, ani tłumaczyć przed światem ze swoich uczuć. Czujesz to, co czujesz i to nigdy nie jest złe.
Naprawdę.

Taką myśl opublikowałam niedawno na swoim facebooku. I szczerze mówiąc, spodziewałam się tylko komentarzy w ton „ameryki nie odkryłaś”. A jednak temat okazał się na tyle ciekawy, że wywiązała się dyskusja. No to pozwólcie, że myśl rozwinę i rozłożę na czynniki pierwsze.
Emocje – te negatywne i pozytywne – są taką częścią naszej psychiki, która nie zależy od nas. Kształtują je geny, wychowanie, środowisko, doświadczenia (a więc w dużej mierze przypadek). Nie możemy o nich decydować. Możemy tylko nad nimi pracować – a to też nie w każdym przypadku i nie w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli. Gdyby to było takie proste, świat byłby dużo przyjemniejszym miejscem do życia.
Wyobraź sobie, że możesz ot tak odkochać się w tym dupku, który Ci złamał serce i wystawił w noc sylwestrową. Mówisz sobie „to głupie uczucie, on jest tego niewart”, pstrykasz palcami i już nie kochasz. Wyobraź sobie, że możesz przestać zazdrościć koleżance tego wypasionego roweru Wigry 3, który dostała od rodziców na komunię, podczas gdy Ty dostałaś tylko medalik z Matką Boską. Wyobraź sobie, że możesz przestać czuć dziwny rodzaj satysfakcji, gdy pada firma, która kiedyś mocno Cię wykorzystywała w pracy i płaciła z ogromnym opóźnieniem. Bo przecież te wszystkie uczucia są złe. Nie na miejscu. Nie powinnaś ich czuć!
Tak się nam wmawia od dzieciństwa, choć i tak teraz jest lepiej niż za pokolenia naszych dziadków. Wtedy mówiło się dziewczynce, że jest zła, jeśli czuje zazdrość lub złość. Złość piękności szkodzi. Gdy jesteś taka smutna, to w ogóle mi się nie podobasz. Znasz te teksty? Do dziś niektórzy przemocowcy używają ich wobec swoich żon.
A przecież nie mamy na to wpływu. Możemy tylko ukrywać te uczucia. Możemy nauczyć się maskować złość, smutek, zazdrość, satysfakcję z czyichś niepowodzeń lub fakt, że pociąga nas coś, co pociągać nie powinno. I tylko z tego względu wydaje się nam czasem, że wielcy ludzie, różne nasze autorytety – nie mają złych emocji. A oni je mają, tylko… nie wyrażają ich. Bo to już jest coś, nad czym możemy panować. Możemy też panować nad naszymi czynami. I tylko te czyny świadczą o człowieku. Czyny i słowa. Nie uczucia.
Dam Wam teraz przykład z grubej rury. Pedofilia.
To może zabrzmieć dziwnie, ale… pedofilia sama w sobie nie jest szkodliwa. Jest po prostu tym, że dany człowiek podnieca się seksualnie na myśl o dziecku.  Tak się urodził, tak go ukształtował świat, whateva. Jednych podnieca seks „po bożemu”, innych podnieca idea gwałtu, seks ze zwierzętami, bicie i upokorzenie lub sikanie na klatę. Człowiek ma w swoim spektrum seksualnych podniet naprawdę bardzo dużo dziwnych, „chorych” rzeczy i większość z nich jest niedozwolona prawnie lub przynajmniej bardzo dziwna. Normalny, zdrowy człowiek przystosowany do życia w społeczeństwie nie będzie realizował tych swoich chorych fantazji w rzeczywistości, bo umie się kontrolować i zaspokajać swojej podstawowe potrzeby w sposób zgodny z prawem i dobrym obyczajem. Odróżnia dobro od zła. To jest zresztą podstawa sądzenia ludzi zgodnie z prawem.
Jeśli ktoś, kogo podnieca idea gwałtu, zrealizuje tę fantazję, jest bez wątpienia złym człowiekiem. Tak samo pedofil, który zrealizuje swoją wizję molestowania seksualnego dziecka – też jest złym człowiekiem. Ale jeśli tego nie robi, nie ogląda i nie wpiera dziecięcej pornografii, kontroluje się, wie, że to by było złe i absolutnie do tego nie dąży – to złym człowiekiem nie jest. Po prostu ma w sobie myśl – uczucie – nad którym nie panuje i którego nie może się pozbyć.
Nie przekonuje Cię to? Widzisz, a dla mnie granicą moralną jest zawsze krzywda drugiego człowieka. Zawsze. Czyli rób co chcesz, byle by nikogo nie krzywdzić. To jest idea wolności ograniczonej dobrem drugiego człowieka. Zdziwiłbyś się, jak wiele „chorych” i „złych” emocji ma w sobie Twój idol, ojciec, ksiądz, pisarz lub dziecko. Jeśli chcesz przekląć drugiego człowieka tylko za złe myśli lub uczucia, to weź od razu przeklnij całą ludzkość z sobą włącznie.
Czy Breivik jest złym człowiekiem? Jest. Bo mordował z zimną krwią niewinnych ludzi. Czy gdyby tego nie zrobił, nie byłby już złym człowiekiem? Tak. Na tym polega różnica. Wystarczy powstrzymać się od akcji. I to powstrzymanie się jest kluczowe. Dobry człowiek to ten, który nie krzywdzi. Po prostu.
Zaczęliśmy od hardcorowych przykładów, ale teraz czas na coś bliżej zwyczajnego człowieka. Miłość – lub jej brak.
To nie jest Twoja wina, że przestajesz kochać swojego partnera. To nie jest też jego wina, żeby było jasne. To po prostu niczyja wina. Mam czasem dość tej strasznej potrzeby szukania winnych w ogóle… Niektóre emocje w ogóle nie są efektem świadomych czynów jakiegoś człowieka. Po prostu je w sobie mamy i są wynikiem bardzo wielu czynników, na które wpływu nie mamy. Dlatego można czasem przestać kochać kogoś, kto był dla nas wspaniały, czuły i wyrozumiały. Można tez czasem kochać kogoś, kto jest draniem.
Jeśli, będąc w związku, zakochasz się w kimś trzecim – to nie czyni z Ciebie złego człowieka. Wystarczy, że tej miłości nie zrealizujesz, czyli nie wejdziesz w romans. Taka sytuacja jest najprawdopodobniej po prostu symptomem, że w Twoim związku coś nie gra, nie kochasz już swojego partnera i może czas pomyśleć o rozstaniu. Ale dopóki nie dopuścisz się zdrady, dopóki zachowasz się jak należy, z empatią i wyrozumiałością zakończysz obecny związek – albo po prostu zaczniesz nad nim pracować – to masz duże szanse na szczęśliwe zakończenie dla Was obojga. Albo i trojga.
Można też czuć wobec drugiego człowieka pogardę. Tak, pozwalam Ci na to. Możesz kimś gardzić, o ile nie dajesz mu tego odczuć (to by go krzywdziło) oraz nie działasz tak, by jemu było źle, by mu się nie powiodło albo by w jakikolwiek inny sposób cierpiał.
Jeśli natomiast czujesz coś, czego czuć nie chcesz, to nic nie stoi na przeszkodzie, byś dociekał źródła takiej emocji. W tym celu możesz zapisać się na psychoterapię. Od tego ona jest. Psychoterapia pozwala często pozbyć się tych negatwnych, toksycznych emocji, które w nas siedzą, poprzez zrozumienie ich istoty i wyeliminowanie ich źródła. Czasem wystarczy je rozłożyć na czynniki pierwsze i to już pomaga.
Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że multum kompleksów i destrukcyjnych osobowości nie wynika z istnienia „złych uczuć”, ale właśnie z tego samopotępiania się za nie. Człowiek czuje zazdrość i złość, więc od razu (zgodnie z tym, co się mu wmawia) identyfikuje się jako złego człowieka. Jednocześnie wciąż odmawia sobie prawa do czucia tego, co czuje. I tak wpada się w naprawdę groźną pułapkę, która może prowadzić do niekontrolowanego wybuchu. Wybuchu, który krzywdzi nie tylko innych – ale też Ciebie.
Gdy umarła moja babcia, nie czułam tego obezwładniającego smutku, jaki czuła moja mama. Długo to sobie wyrzucałam. Próbowałam zmusić się do płaczu na pogrzebie, ale nie potrafiłam. Zaczęłam myśleć, że może coś ze mną jest nie tak. Smutek i tęsknota przyszły kilka miesięcy później. I do dziś bardzo za moją babcią tęsknię. Ale z punktu widzenia utartych norm społecznych byłam bezduszną wnuczką, bo nie płakałam na pogrzebie własnej babci, która bardzo mnie kochała.
Dziś wiem, że każdy żałobę przeżywa inaczej. Że mamy prawo przeżywać ją po swojemu. Tak samo, jak mamy prawo do każdej emocji, którą czujemy. I warto rozpatrywać je w kategorii ciekawych zjawisk, które mają swoje podłoże i których przyczynę możemy odnaleźć i zneutralizować. Ale one same w sobie nie czynią z nas złych ludzi. Nie są naszą winą.
Możesz czuć co chcesz. I nie czuć, czego nie czujesz.
Rozgrzeszam Cię. :)