Wracałam akurat z zakupami z warzywniaka, gdy je zobaczyłam na śmietniku pod moim blokiem. Dwa stare, żółtawe fotele z przetartymi obiciami, wykręconymi nóżkami i z jednym zapadniętym siedziskiem. Czekały na śmieciarzy obok starych drzwi i jakichś innych poremontowych odpadów. Pewnie ktoś kupił mieszkanie i pozbywał się mebli po poprzednich lokatorach.
Szybko odniosłam zakupy i wróciłam na śmietnik, żeby zdążyć przed śmieciarką. Zataszczyłam fotele do mieszkania i zaczęłam poszukiwania tapicera, który by mi je obił wedle mojej dość barwnej wizji: otóż od kilku lat uwielbiam żywe kolory i patchworkowe wzory. Bardzo to fajnie wygląda – szczególnie na tle białych ścian i białej podłogi, które mam w mieszkaniu.
Zdecydowaliśmy się na firmę KAPA prowadzoną przez dwie energetyczne, kreatywne dziewczyny, u których spędziliśmy kilka godzin, przymierzając materiały do foteli. Dodatkowo okazało się, że dziewczyny miały u siebie dwa podnóżki, które nam fajnie do foteli pasowały, więc zdecydowaliśmy się je odkupić i obić podobnie do foteli. Teraz wyglądają jak komplet i są superwygodne!
Zresztą zdjęcia chyba najwięcej Wam powiedzą, więc… oto historia dwóch śmietnikowych foteli. :)
Na początku myślałam o kompletnym patchworku, czyli przemieszaniu różnych kolorów, faktur i wzorów w obrębie każdego fotela, ale w końcu zdecydowałam się na pewną monochromatyczność. Jeden z foteli jest więc różowy, z różnymi odcieniami tego koloru i kilkoma wzorami (m.in.. żyrafy, w których się zakochałam od pierwszego wejrzenia <3) – drugi zaś jest niebieski, również z kilkoma wzorami, ale w całości zachowujący spójność koloru.
Elementami, które łączą oba fotele są limonkowa kiedra (to taki rodzaj rurkowatej lamówki, którą tapicerzy często używają do wzmocnienia i zakrycia szwów), która pięknie kontrastuje zarówno z różami jak i z niebieskościami – oraz szare siedzisko, które również pasuje do obu zestawów kolorystycznych.
Jak Wam się podoba? Bo my jesteśmy zakochani w naszych nowych fotelach :D