Opowieści iwentowe

Historia zasłyszana od znajomego iwentowca.

Impreza firmowa zarządu dużej firmy. Wynajęty elegancki klub, zamówione wykwintne menu, wokół panów dyrektorów skacze kilku kelnerów, którzy mają wyraźnie powiedziane, by spełniać zachcianki gości i robić im dobrze.

Pan prezes zarządu dużej firmy życzy sobie w którymś momencie po kieliszku wina dla każdego z gości. Trafia na młodego, niedoświadczonego kelnera, który, nie mogąc akurat skonsultować się z managerką, bierze jakieś wino z dzbanów na zapleczu, rozlewa do kieliszków i serwuje gościom.

Wraca managerka.

Kelner – Zażyczyli sobie po kiliszku czerwonego wina.
Managerka – I które im dałeś?
Kelner – Z tego dzbanka. Na kuchni był.
Managerka – Matkobosko… Toż to najtańszy sikacz kulinarny!

Przerażona managerka wychodzi na salę i z niepokojem przygląda się wielkim panom dyrektorom, jak popijają sikacza. Wypili. Nie wyglądają na zniesmaczonych. Ba, ewidentnie im smakuje. Po chwili podchodzi Pan Prezez Zarządu Dużej Firmy.

PPZDF – Przepyszne to wino! Zastanawialiśmy się właśnie, jakie to. Delikatny aromat, niesamowity bukiet… Może nam pani powiedzieć, co to jest? Wszystkim bardzo smakowało.

I jak tu teraz wybrnąć z sytuacji, nie ośmieszając ani klienta ani siebie? Managerka zaczęła ściemniać, że to ostatnie butelki były, że już wyrzucili, że nie pamieta, że kelner, który serwował, już po pracy itp.

Wiadomo przecież, że wraz z awansem w korporacjach rosną umiejętności sommelierskie… :)