5 cech, po których rozpoznasz dobrego wokalistę

Nie mam głosu. Śpiewam czysto, ale z jakiegoś powodu ludzie zaczynają rozmawiać, gdy ja śpiewam. Albo wychodzą. Albo patrzą głupio i nic nie mówią. Nie przeszkadza mi to oczywiście śpiewać w samochodzie albo męczyć towarzystwo po pijaku na weselach. Jako dziecko marzyłam o tym, by mnie ktoś odkrył. W głowie miałam sztampowy scenariusz: śpiewam w podrzędnej knajpce jakieś „Without you” głosem Maraji Karej i nagle przypadkiem pojawia się tam sławny producent muzyczny. Do tego przystojny oczywiście zabójczo. I tak zaczyna się moja kariera. Nie wiem, jak miała się skończyć, bo najbardziej podniecający był właśnie ten początek. Reszta się nie liczyła.

Nie mam też słuchu absolutnego.
Niewtajemniczonym wyjaśnię, że słuch absolutny nie polega na umiejętności wychwycenia fałszu. Słuch absolutny to baaaardzo rzadka umiejętność rozpoznawania z pamięci bezwględnej wysokości dźwięku. Bezwzględnej – to znaczy, że jak takiemu człowiekowi raz się powie, że ten dźwięk z kamertonu to „a”, to on potem będzie umiał to samo „a” rozpoznać i zaśpiewać w środku nocy rok później. Większość muzyków nie ma słuchu absolutnego i absolutnie w niczym im to nie przeszkadza. Do śpiewania czysto wystarczy podstawowe wyczucie muzyczne i znajomość różnic między dźwiękami – a nie ich bezwględnej pozycji w skali. No, to tak gwoli ścisłości, bo wielu ludziom się wydaje, że słuch absolutny to taka wysoka czułość na fałsz i umiejętność śpiewania czysto. Nie.

Wracając do tematu: nie umiem śpiewać i nie mam słuchu absolutnego, ale pograłam parę lat na skrzypcach, nasłuchałam się klasyków i napisałam kilka dyktand na umuzykalnieniu, więc jakość muzyki jest dla mnie dość istotna. Na szczęście ta wrażliwość trochę mi z wiekiem opada (głównie za sprawą regularnie wlewanej mi do ucha trucizny w postaci najgorszego zespołu świata czyli Kombi), ale wciąż jest dość wysoko. To tak jakby komuś, kto pół życia czytał literaturę Piękną, dać nagle Harlekina do ręki. To boli. Naprawdę, fizycznie boli.

Najmniej bolą instrumenty. Każdy, kto mieszkał w pobliżu szkoły muzycznej albo jakiegoś dzieciaka, który do takowej uczęszczał, wie dobrze, ile to się trzeba nasłuchać fałszowania, żeby w końcu posłuchać wirtuoza. Ucho się uodparnia trochę. Poza tym instrumenty w piosenkach raczej nie fałszują (gitara ma progi!) no i mają dane od bozi, fabrycznie dobre brzmienie przeważnie. Poza tym na instrumentach grają muzycy. Nie zawsze muzycy śpiewają. Dlatego jeśli jeszcze raz powiesz mi, że Doda ma świetny głos, wydrukuję tę notkę i wsadzę Ci ją w gardło.

Oto kilka cech, które musi posiadać wokalista, by nazwać go dobrym.

1. Czysty głos. Czyli nie fałszujemy. Większość ludzi nie wychwyci drobnych fałszów, ale niektórzy je wychwytują i to naprawdę rani uszy i ośmiesza wokalistę. Czystość głosu to absolutna podstawa, bez której nie ma mowy o miejscu na mojej półce z płytami. W ramach obalania mitów: jak czasem słyszycie jakieś genialne, sześcioletnie dziecko, które produkuje się w idolu czy innym zostań gwiazdą – i to dziecko fałszuje – to znaczy, że nic dobrego z niego nie wyrośnie. Dzieci mają lepszy słuch niż dorośli. Z wiekiem się z tego nie wyrasta. Jest gorzej.

2. Silny głos. Nad tym można popracować na zajęciach z emisji głosu. Głównie chodzi o wypracowanie głosu z przepony, którą ma każdy – ale nie każdy używa. Silny głos to taki, po którym przechodzą Cię ciarki, który słychać bez mikrofonu i który nie jest krzykiem. Zauważcie, że najlepsi wokaliści z silnymi głosami nie śpiewają przez cały czas mocno. Większość piosenki wykonują delikatnie, by w momentach kulminacyjnych pokazać siłę i możliwości głosu. I wtedy to robi wrażenie.

3. Piękna barwa głosu. Na tembr niby możemy wpłynąć (na przykład paląc dwie paczki dziennie jak Janis Joplin albo próbując naśladować żabę jak Tatiana Okupnik), ale generalnie z jaką barwą się rodzisz – taką masz. Doda ma barwę głosu Joli z warzywniaka, czyli zupełnie przeciętną. Nie ma w niej nic uwodzicielskiego, fajnego, czarującego. To nie seksowny Barry White, pełna klasy Ella Fitzgerald (no Murzyni w ogóle mają przewagę genetyczną) ani subtelna Norah Jones. To Jola. Bez dobrej barwy głosu nie da się trafić na moją półkę.

4. Umiejętność manipulacji głosem. I umiejętność powiedzenia sobie „dość!” czyli umiar. Manipulacja głosem to zdolność do zmieniania jego natężenia, wprowadzania ozdobników, wibrowania gdy trzeba. To też umiejętność zabawy głosem – zmieniania tonacji, wchodzenia w drugi głos, manipulowania melodią i igrania z rytmem. Krótko mówiąc – to narzędzia, które wokalista wykorzystuje do punktu piątego (patrz niżej). Doda nie umie stosować wyrafinowanych sztuczek. Tu mistrzynią jest Celine Dion, Maraja Karej czy Christina Aguilera. Niestety wszystkie trzy miejscami przesadzają (zwłaszcza Kryśka, gdy nagle zaczyna onanizować się własnym głosem). Taka przesada to już niestety MANIERA. Głos zmanierowany staje się nudny. W taką pułapkę wpadła na przykład świetnie zapowiadająca się w młodości Edyta Górniak.

5. Zdolności aktorskie. Właśnie. Każdy wokalista powinien przejść sobie kurs aktorski, bo piosenki są poezją śpiewaną i powinny wyrażać emocje. Aby cokolwiek wyrazić, trzeba umieć czasem opanować swój głos, by potem wybuchnąć wspaniałością. Dobry wokalista czasem załamie głos, zaśpiewa nieczysto, czegoś nie dokończy, kiedyś wrzaśnie, spóźni się – jeśli to ma pomóc piosence. Krótko mówiąc – trzeba swój głos wykorzystać jak pędzel malarski. Nie wystarczy mieć dobre włosie i świetne farby. Trzeba jeszcze wiedzieć, co się chce namalować i jak to zrobić.

To teraz trochę strawy dla ucha i przykłady świetnych głosów, które dysponują wszystkimi pięcioma cechami (choć niektóre wychodzą na pierwszy plan):

  • Etta James – At Last. Silny, pięknie brzmiący głos. Człowiek wyobraża sobie piękną, seksowną kobietę za mikrofonem, a potem widzi zdjęcie…
  • Mariah Carey – Against All Odds. Przede wszystkim doskonały warsztat, umiejętność malowania głosem no i zwróćcie uwagę na to, że przez pierwszą część piosenki Maraja śpiewa delikatnie i dopiero przy końcu jej głos nabiera mocy.
  • Mireille Mathieu – Ne me quitte pas (Nie opuszczaj mnie). Zauważcie, jak ona nie wstydzi się łkać, łamać, szeptać czy mówić. To są właśnie umiejętności aktorskie. A to piosenka o rozstaniu, o chorobliwej wręcz rozpaczy porzuconego, o żenujących emocjach, które każą się poniżać – byle by tylko nie tracić obiektu miłości. Tu nie wystarczy śpiewać – tu trzeba zagrać.
  • Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat. Kolejna piosenka, której nie wolno wykonywać bez emocji, nutka w nutkę. To byłby grzech. Niemen miał to do siebie z resztą, że jego głos był bardzo emocjonalny, często brudny, niestandardowy – ale wciąż silny i czysty.
  • Barbara Streisand – Cry me a river. Baśka jest świetna. Tu wykonanie doskonale Wam znanej piosenki – baaaardzo aktorsko. Ale to po to, żeby wyraźnie zobrazować, o co mi chodziło w punkcie piątym. Wierzycie tej piosence w jej wykonaniu?

Wystarczy te pięć punktów. Aż pięć punktów. Dopiero głos, który spełnia wszystkie te wymogi, będzie przeze mnie nazwany dobrym głosem. Oczywiście nie da się być we wszystkim mistrzem – pewne cechy zawsze będą w różnych głosach dominować, ale nie ma zmiłuj – dobry wokalista może sobie odhaczyć wszystko z dzisiejszej listy. W przeciwnym razie niech – tak jak ja – śpiewa sobie na weselach po pijaku „Śpiewać karzdy moszże… troę leeepiej albo troę gożżże…”.