Co podoba się mężczyznom

Zero makijażu, włosy w pętelkę, bojówki lub nawet spodnie dresowe i workowaty sweter na zmianę z ogromną bluzą z kapturem skradzioną kumplowi – tak przeważnie widują mnie przyjaciele, gdy wpadają do mnie na planszówki lub karty.

Dlatego gdy od wielkiego dzwonu włożę sukienkę, nagle mylą im się końcówki rodzajowe i zamiast „wiesz stary…” wymknie im się czasem „wiesz stara…”.

Zawsze lubiłam towarzystwo mężczyzn i wcale nie przeszkadza mi, że traktują mnie jak kumpla a nie kumpelę, czyli zupełnie aseksualnie (swoją drogą ciekawe, czemu to tak nie działa w drugą stronę – czyli czemu mężczyźni traktowani aseksualnie wśród kobiet uznają takie „uprzyjaciółkowienie” za obraźliwe). To jest zdrowe, przyjemne i pozwala mi poczuć się tak, jakbym wreszcie miała braci, którymi mnie MR w rzeczywistości nigdy nie obdarzyła. Na szczęście jednak moi przyjaciele bardzo szybko potrafią dostrzec we mnie kobietę wtedy, gdy sama tego chcę – czyli przeważnie w sytuacjach wyjściowych. Właściwie wystarczy, że mam na sobie spódnicę lub sukienkę, a już im się oczy świecą, tembr głosu staje się niski a częstotliwość wulgaryzmów spada praktycznie do zera.

Spytałam właśnie kumpla, co jest dla niego kobiece. Odpowiedział jednym tchem: sukienki, rozpuszczone, długie włosy, delikatny makijaż, szpilki – albo ewentualnie baletki. I faktycznie, tak jest. To działa. Te kilka elementów potrafi przenieść nagle dziewczynę z friend-zone do play-zone. Co do makijażu tylko biedni mężczyźni nie mają przeważnie pojęcia, co im się podoba. Wydaje im się, że to delikatny makijaż – a laska ma na sobie centymetrową tapetę. Myślę, że to, co miał na myśli mój kumpel, to „naturalny makijaż” a nie „delikatny”. Czyli chodzi o to, by nie robić sobie na powiekach tęczy, nie posypywać policzków brokatem i nie malować blond brwi na czarno.Makijaż ma bazować na naturalnych kolorach i współgrać z twarzą nosicielki. Tyle.

W tym ideale kobiecego piękna, który wyznaje większość mężczyzn, istnieje jednak pewien haczyk. Okazuje się bowiem, że faceci dużo bardziej doceniają kobiecość, gdy nie jest ona standardem. Czyli jeśli zawsze chodzisz umalowana i wystrojona jak laleczka, ten widok staje się mężczyźnie powszedni i przestaje zachwycać. A broń cię panie borze, jeśli zdarzy Ci się kiedyś pokazać mu sauté… To go może poważnie wystraszyć i zapewnić traumę do końca Waszej znajomości. Jak widać na poniższym obrazku, istnieje we wszechświecie pewna reguła:

A wracając jeszcze do długich, rozpuszczonych włosów…
Moja przyjaciółka przez całe życie hodowała sobie piękne loki za łopatki, bo wiedziała, że właśnie taką ją chcą widzieć mężczyźni. Trafiała przy tym na same niewypały i każdy jej związek kończył się sporym rozczarowaniem. Jakiś rok temu postanowiła, że to pierdoli. Zawsze chciała mieć krótkie włosy, bo tak jej jest wygodniej: w lecie, na motocyklu czy przy głupim suszeniu włosów. Obcięła je więc na krótko, olała szukanie księcia z bajki… no i go znalazła. Jest teraz szczęśliwą narzeczoną faceta, którego zupełnie nie obchodzi jej fryzura.

Ciekawa jestem, jaki wniosek wysnujecie z tej historii. :)