Porozmawiajmy o seksie z kobietami

Pomimo że byłam wychowana w bardzo otwartym, szczerym i liberalnym domu, czuję, że w naszym społeczeństwie (i mam na myśli nie tylko Polskę) seks jest wciąż tematem tabu. Rodzice nie rozmawiają o nim z dziećmi, boją się pokazywać przed nimi nago, w szkołach nauka o seksie jest torpedowana przez konserwatywne grupy a samo słownictwo intymne ciężko przechodzi ludziom przez usta. Penis. Pochwa. Cipka. Wypowiadanie tych słów budzi stłumiony chichot wśród słuchaczy, jakby byli bandą gimnazjalistów, którzy dopiero odkrywają swoją seksualność.

Gdy wchodziłam w kampanię edukacyjną dotyczącą antykoncepcji, kilkoro znajomych wyraziło swoje wątpliwości: to kontrowersyjny, trudny temat. Jesteś odważna, że w to wchodzisz. No ale dlaczego? Co jest kontrowersyjnego i trudnego w temacie, który dotyczy praktycznie każdego człowieka i ma związek z seksem, który przecież nie jest niczym złym, obrzydliwym albo zakazanym? Nie żyjemy w średniowieczu, mamy dostęp do wiedzy na każdy temat, każdy z nas pochodzi z seksu. Każdy go doświadcza i lubi. A mimo tego wciąż boimy się o nim rozmawiać.

Czasem, wchodząc na tematy okołoseksualne ze znajomymi, spotykam się z jakimś sprzeciwem i murem nieśmiałości. Faceci ucinają temat słowami „to trzeba robić a nie o tym mówić” a kobiety albo wstydzą się o tym rozmawiać albo wręcz oskarżają mnie o zbytnią ciekawość lub wylewność. Z najbliższymi przyjaciółkami jednak nie mam zupełnie tego problemu, bo znamy się na tyle dobrze, mamy do siebie zaufanie i umiemy rozmawiać o wszystkim, że i tu możemy popłynąć i wymienić się doświadczeniami, fantazjami lub spostrzeżeniami.

I tylko szkoda, że tych naszych szczerych rozmów przy wódce lub herbacie, nie mogą usłyszeć mężczyźni lub inne kobiety. Bo okazałoby się, że ich wyobrażenie o seksie zbudowane na podstawie pornoli lub przekonaniu o własnej odmienności runęłoby w gruzach. Granica tego, co normalne, jest naprawdę daleko posunięta.

Te szczere rozmowy z dziewczynami działają na mnie naprawdę wspaniale. Chyba najczęściej padającą na nich frazą jest „tak! Tak! Mam to samo!” i odnoszę wrażenie, że właśnie to odkrywanie, że nie jesteśmy jakimiś freakami z naszymi preferencjami seksualnymi – pozwala nam je wreszcie zaakceptować i czerpać z nich prostą przyjemność. Może w większym gronie nie byłybyśmy tak otwarte. Może w mniejszym gronie nie miałybyśmy tylu cech wspólnych które ośmielają nas do kolejnych zwierzeń. Dlatego temat seksu wychodzi przeważnie, gdy jesteśmy we trójkę lub czwórkę.

No i tak zrodził sie pomysł na blogowy cykl artykułów o seksie. Nie mentorskich, nie profesjonalnych, ale takich bazujących właśnie na naszych, kobiecych rozmowach. Z czasem typu notek przybędzie i postaram się też pogadać z psychologami, seksuologami i mężczyznami. Zrobię też tour po różnych seksshopach, żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego o zabawkach erotycznych i prezerwatywach. Ale  – choć tematów cała rzeka – zacznę od relacji z naszych babskich pogawędek, bo myślę, że okażą się dla Was bardzo pouczające i inspirujące :)

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że mówienie o naszych doświadczeniach seksualnych jest zbyt intymne, by się tym dzielić publicznie ze wszystkimi. Jednocześnie zauważam coraz wyraźniej, że więcej nas łączy niż dzieli – i że jest tu jakaś misja do spełnienia. Postanowiłam więc nadać wszystkim bohaterkom tych wpisów fałszywe imiona, które dodatkowo będą rotować. Nie próbujcie się więc doszukać w nich żadnych konkretnych osób. Jesteśmy „każdąkobietą”. Oczywiście wszystkie biorące udział w tych spotkaniach kobiety wiedzą, że będzie to materiałem do wpisów na blogu. I już nie mogą się doczekać kolejnych spotkań :)

Wciąż zastanawiam się nad nazwą cyklu. Może „Segsowne niedziele”? Bo chciałabym publikować teksty właśnie w niedziele. Na najbliższą mam już gotowy spisany temat: zaczynamy z grubej rury, czyli o kobiecym orgaźmie będzie. Co Wy na to? Zainteresowani seksem oczami kobiet? :)