Posiedź sobie czasem w swojej strefie komfortu

„Musisz się ciągle rozwijać” – usłyszałam kiedyś od przyjaciela, który doradzał mi w sprawach zawodowych. Prowadziłam wtedy małą działalność produkcyjną wideo i było mi dobrze z klientami, których miałam. Chwilę później sytuacja nieco się zmieniła, bo jeden z większych klientów mi odpadł i musiałam szybko szukać innych źródeł dochodu. Przyjaciel miał rację: żeby odnieść sukces, a czasem nawet tylko żeby przetrwać w zawodzie, trzeba się ciągle rozwijać. Szukać nowych klientów, pisać nowe książki, nagrywać kolejne płyty, mieć konkurencję, z którą trzeba się ścigać. Przedsiębiorca nie może czuć się dobrze z aktualnym dochodem i klientami, bo zaraz zginie. Artysta nie może zatrzymać się w miejscu, bo świat go uśmierci, nazwie gwiazdką jednego przeboju lub w ogóle zapomni o jego istnieniu. Aktorka nie może nie próbować pisać. Pisarka nie może nie chcieć zostać piosenkarką. Piosenkarka nie może po prostu śpiewać w jednej, czarnej sukience (jak kiedyś Edith Piaf), tylko musi szokować strojem, zachowaniem, kontrowersyjnymi słowami piosenek lub zupełną zmianą gatunku.

Nie potępiam tego, nie uznaję nawet za złe. Próbujemy się w wielu dziedzinach i ciągle rozwijamy, bo to jest dziś jakiś standard przetrwania we współczesnym świecie. Nosi nas, bo musi nosić. A jeśli czasem damy sobie luz i zmęczeni pogonią zatrzymamy się na chwilę, to od razu mamy wyrzuty sumienia, że się lenimy, nie rozwijamy, że coś złego się z nami dzieje.

A przecież zawsze się rozwijamy. Paradoksalnie, nawet robiąc sobie przerwę od tego rozwoju. Wtedy po prostu utrwalamy to, czego się nauczyliśmy, mamy okazję i czas przepracować zdobytą wiedzę i umiejętności, wyciągnąć wnioski z doświadczeń. Rozwijamy się, nawet trwoniąc czas na gry, książki i seriale. Być może nie tak szybko i dynamicznie, jak wychodząc ze swojej „comfort zone”, ale jednak.

Są takie chwile w życiu, gdy intuicyjnie ciągnie nas pod ciepłą kołderkę nic-nierobienia. Gdy wydarzy się coś bardzo złego lub bardzo dobrego. Gdy się zakochamy i olewamy pracę – lub przeciwnie, gdy zakończymy trudny związek i musimy odreagować… znów olewając pracę. Gdy jesteśmy zmęczeni lub chorzy. I o ile nie trwa to za długo lub nie powtarza się zbyt często – dajmy sobie na to przyzwolenie. Nie wyrzucajmy sobie ciągle, że nic nie robimy.

No, chyba że to już trzeci rok trwa.

Prąd Ci dawno wyłączyli.

Dzieci się przestały do Ciebie odzywać.

To wtedy jednak weź się do roboty.