Prawdziwe masło.

Mam takie miejsce na Kaszubach… Jaja spod wolnobiegających kur, mleko od pasącej się obok krowy i widok z okna taki, że zęby się szczerzą w uśmiechu od rana do wieczora. W gospodarstwie prym wiedzie babcia Ania, która nawet przyjezdnym każe się w ten sposób nazywać. Kaszubka z krwi i kości, ale na potrzeby gości mówi oczywiście po polsku. I codziennie rano babcia Ania daje nam na śniadanie świeże, prawdziwe masło.

Ostatniego dnia zamówiliśmy tego masła więcej, żeby zawieźć do domu, dla Matki Rodzicielki.

SEG: Babciu Aniu, no fenomenalne to masło. Mogłabym jeść samo, z chlebem, i rozpływać się nad finezją takiego dania.
BABCIA ANIA: No to się cieszę, że ktoś je docenia. Ja też tylko takie masło jem. Ale młodzi [tu mowa o jej wnukach w wieku szkolnym] nie lubią.
SEG: Serio? Masła nie lubią w ogóle?
BABCIA ANIA: No oni mówią, że to nie masło. Oni to Delmę jedzą. Bo dla nich lepsza.