Raport Matki Rodzicielki

Sprawdzam pocztę na komputerze, wchodzi Matka Rodzicielka. Siada obok i zaczyna mówić.

MR: Chciałam ci powiedzieć, że byłam dziś na zakupach. Kupiłam… ty mnie w ogóle słuchasz?
SEG: Mhm
MR: Kupiłam boczek, polędwicę sopocką, mozarellę, pomidory, sałatkę możesz zrobić, sery, jogurty, herbatę, mleko, jedno i drugie, trzeba najpierw pić to pierwsze, chleb baltonowski, trzeba jeść póki świeży, tilapia się mrozi…
SEG: Ale czemu ty mi to wszystko opowiadasz?
MR: Bo ty potem nie jesz, bo nie wiesz, że jest.
SEG: Aha.

MR jeszcze kilka minut opowiada o liście zakupów i planach obiadowych, ja się trochę wyłączam, bo jednak bardzo mi trudno jest się skupić na ogórkach i selerze, aż tu nagle – słyszę coś innego:

MR: …olej z oliwek i byłam też u cioci i nie padało dzisiaj…
SEG: No wiedziałam, że zaraz przejdziesz do wiadomości meteorologicznych, jak ci się lista zakupów skończy.
MR: Tak. Mogę ci nawet powiedzieć, gdzie dziś były trąby powietrzne.