Różnica pomiędzy hejtem a krytyką

Czasem mam wrażenie, że ludzie się nigdy tego nie nauczą, i że muszę pogodzić się z oskarżeniami o „nieumiejętność radzenia sobie z krytyką” za każdym razem, gdy skasuję hejterski komentarz. To jest niestety coś, co dotyka każdego blogera na pewnym etapie popularności. Nie da się uniknąć hejtu. Jeśli czyta cię i obserwuje więcej niż garstka znajomych, w pewnym momencie pojawia się hejter. Hejterów mają blogerzy, dzienikarze, aktorzy, modelki, a nawet biznesmeni i naukowcy. Wystarczy, że twoje nazwisko staje się rozpoznawalne, a na pewno zaraz pojawi się człowiek, który będzie chciał ci zrobić przykrość. Bo to jest dla mnie właśnie istotą hejtu – chęć sprawienia komuś przykrości.

Różne są metody na hejt.

Można na przykład rozmawiać z hejterami. Natalia Tur z bloga Nishka tak robi i całkiem fajnie jej to wychodzi, bo czasem nawet doprowadza hejtera do momentu, w którym jest mu głupio, przeprasza i już nie hejtuje. Ta metoda wymaga czasu, cierpliwości i dużego spokoju. Trzeba umieć zdystansować się do problemu, obudzić w sobie Matkę Teresę (taką symboliczną, bo ta prawdziwa akurat zbyt dobra nie była) i w odpowiedzi na atak uśmiechnąć się do agresora i spytać „skąd ten zły humor?”. Potem trzeba się na nim skupić, rozgryźć jego motywację, być miłym, współczującym, starać się go zrozumieć… Mi się nie chce.

Można też go ignorować zupełnie i sama stosowałam tę technikę przez wiele lat blogowania. Nie wiedzieć czemu, założyłam sobie, że kasowanie hejtu byłoby niekulturalne. He he. Czaicie ten paradoks? Ktoś wchodzi na mojego bloga, pisze mi coś przykrego, a ja boję się go skasować, bo to by było niekulturalne. Z czasem jednak urosły mi jaja i postanowiłam się nie patyczkować. Ktoś, kto do mnie wchodzi i chce pisać komentarze, musi być miły. Kropka. Nie musi się ze mną zgadzać, ale musi mieć na tyle kultury osobistej, żeby swoje zdanie wyrazić w sposób grzeczny.

I tu dochodzimy do sedna.

Tak, dopuszczam na blogu krytykę. „Dopuszczam” to złe słowo. Ja nie mam nic, ale to absolutnie nic, nada, nothing, rien do krytyki. Nie przeszkadza mi ona, ba, nawet ją lubię. Krytyka to jest coś, co pcha ten świat do przodu, co każe rewidować swoje poglądy, co łączy ludzi i prowokuje do dyskusji. A choć ja mam faceta gadułę, czasem pół dnia spędzam na dyskutowaniu i mam tego dość, to generalnie dyskutować lubię.

Problem polega na tym, że ludzie nie odróżniają krytyki od hejtu. Albo bardzo mocno udają, że nie odróżniają. Dlatego pozwólcie, że Wam wytłumaczę różnicę. :)

Konstruktywna krytyka

Zacznijmy od takiego śmiesznego podziału na krytykę i krytykę konstruktywną, w który to podział nie wierzę i wydaje mi się od zbędny. Krytyka to krytyka. Może być kulturalna lub niekulturalna, może być mądra lub głupia, uzasadniona lub na siłę. Ale to wszystko jest krytyka. To, czy będzie konstruktywna (czyli wpłynie na krytykowanego człowieka w sposób pozytywny i wskaże mu drogę ku zajebistości) zależy już tylko od jej odbiorcy i jego chęci. Nawet najgłupszą krytykę można bowiem przekuć na coś dobrego – i nawet najlepszą zignorować, uznać za czepialstwo i zamknąć się w sobie.

Co ma na celu Krytyka?

Celem krytyki jest próba wpłynięcia na opinię osoby krytykowanej lub osób stanowiących publiczność danej dyskusji.

  • Nie zgadzam się z kimś, więc mu o tym mówię, przywołując argumenty i dążąc do tego, by zmienił zdanie.
  • Uważam, że czyjeś opinie mają zły wpływ na jego publiczność, więc przedstawiam swoje zdanie, licząc na to, że moje argumenty okażą się dla publiczności bardziej przekonywające niż argumenty autora krytykowanej wypowiedzi.

Krytyka chce zmieniać i czynić świat lepszym, choć oczywiście nikt nie lubi być krytykowanym, więc większość ludzi może poczuć się źle po wysłuchaniu negatywnej opinii na swój temat. Jeśli jednak ktoś się po krytyce poczuje urażony, to jest to efektem ubocznym krytyki – a nie jej celem. To bardzo ważny element: INTENCJA.

Czy krytyka musi boleć?

Z tego właśnie powodu jestem orędowniczką …bycia miłym w krytyce. Bo można. Bo się da. Naprawdę. :) Można tak sformułować swoje myśli, by – pomimo bycia krytyką – nie raniły odbiorcy. Wystarczy być kulturalnym i wykazać się empatią. Wyobraź sobie, że twoja przyjaciółka nie szczepi swojego dziecka. Osobiście uważasz (tak jak ja :)), że bezwzględnie trzeba szczepić dzieci a wszelkie ruchy antyszczepionkowe są nie tylko głupie, ale przede wszystkim szkodliwe dla ludzkości. Dlatego każdego antyszczepionkowca masz trochę za oszołoma. I spoko, możesz sobie o tym pisać artykuły, możesz takie opinie wyrażać wśród znajomych o podobnych poglądach, ale…

…jeśli idziesz do swojej antyszczepionkowej koleżanki do domu, siadasz u niej w kuchni, pijesz jej herbatę i słuchasz jej autentycznych obaw i lęków wobec szczepień jej dziecka, to na Bug, nie mów jej, że jest kretynką! Wytłumacz jej, dlaczego twoim zdaniem się myli, przytocz jej naukowe argumenty, podaj fakty, a jeśli to wszystko nie podziała, to po prostu zmień temat lub się grzecznie pożegnaj i wyjdź. Nie obrażaj jej.

Dokładnie te same zasady obowiązują, gdy z kimś bezpośrednio rozmawiasz na forum dyskusyjnym lub w komentarzach, gdy wchodzisz do kogoś na bloga, na profil fejsowy lub instagramowy. Generalnie jeśli jesteś u kogoś, to bądź grzeczny. Jeśli z kimś rozmawiasz, to bądź dla niego miły. A nawet jeśli z kimś bezpośrednio nie rozmawiasz, tylko piszesz posta u siebie na blogu, to staraj się nie obrażać jego osobiście – tylko jego przekonania lub zachowania. Ale to już wyższa szkoła jazdy. Nie każdy umie.

Dam wam teraz przykład niemiłej i miłej krytyki mojego tekstu o kładzeniu niemowląt na brzuchu. Piszę tam o tym, że moim zdaniem (i zdaniem naukowców, których badania przytaczam w tekście) nie powinno się na siłę kłaść dziecka na brzuchu, jeśli ono tego nie lubi. Bo samo prędzej czy później się tego nauczy i to w zupełności wystarczy, by rozwinęło swoją motorykę. Wiele osób się z takim podejściem nie zgadza.

Niemiła krytyka: 

To nieprawda. Mój lekarz mówi, że absolutnie trzeba kłaść dzieci na brzuchu, bo tylko wtedy ćwiczą mięśnie grzbietu. To samo powiedziała fizjoterapeutka mojej siostry. Dziecko, które nie ćwiczy mięśni grzbietu, może mieć poważne problemy rozwojowe. 

Miła krytyka: 

Rozumiem Twoje podejście, ale moim zdaniem ryzyko jest zbyt duże, jeśli dziecko nie rozwija się prawidłowo – a wtedy bardzo ważne jest, żeby ćwiczyło mięśnie grzbietu. Dlatego wolę zaufać mojemu pediatrze i fizjoterapeutce mojej siostry, którzy dotąd mnie nie zawiedli. Myślę, że mają rację. 

[Widzicie? To samo właściwie powiedziała, ale w ogóle nie było to niegrzeczne czy niemiłe]

Hejt:

Dziś to wystarczy zajść w ciążę, żeby nagle być ekspertką od macierzyństwa. Sory, ale chyba lekarze wiedzą więcej o rozwoju dziecka, niż jakaś blogerka. A „badania naukowców” to można znaleźć pod każdą tezę, jaką się wymyśli z nudów chyba. 

[Czaicie różnicę? :)]

Co jest celem hejtu?

Hejt, w odróżnieniu od krytyki, nie ma na celu zmieniania czyjejś opinii ani czynienia świata lepszym. Hejt ma na celu wywoływanie negatywnych emocji a adresacie lub w publiczności.

  • Chcę zranić człowieka, którego nie lubię, więc napiszę coś, co sprawi, że mu będzie przykro.
  • Chcę sprawić, by inni ludzie nie lubili człowieka, którego nie lubię, więc napiszę coś, co sprawi, że będą mieli o nim złe zdanie. Może oni go teraz będą ranić.

Powodem nie lubienia adresata hejtu jest najczęściej

  • zazdrość (dlatego hejt pojawia się razem z popularnością, urodą albo z sukcesem danej osoby) – „ja też chcę być taka piękna” / „ja też chcę miec tyle kasy” / „ja też chcę być popularny”
  • własne kompleksy. „Nie lubię w sobie egocentryzmu, więc będę go piętnował u innych”, „nie podoba mi się mój mały biust, więc będę krytykować inne małe biusty”.
  • niedojrzałość emocjonalna uniemożliwiająca stosowanie krytyki. Ten przypadek jest typowo dziecięcy: „uderzyłem go, bo nie chciał podzielić się ze mną zabawką / śmiał się ze mnie”. Dziecko nie potrafi jeszcze kontrolować swoich emocji, więc gdy czyjeś zachowanie mu się nie podoba, sięga po agresję. Nie wie, że może rozmawiać, że może wyrażać swoje uczucia, że może manipulować odbiorcą lub po prostu go olać. Umie tylko zaatakować.

Niezależnie jednak, co jest przyczyną hejtu, wyróżnia go zawsze INTENCJA. I jest nia chęć sprawienia przykrości. Hejter ma nadzieję, że Autorowi będzie przykro. Ma nadzieję, że jego obraźliwy komentarz dostanie dużo lajków i przez to Autorowi będzie jeszcze bardziej przykro. Ma nadzieję, że inni ludzie polubią jego – a nie Autora. I że to już tego autora zupełnie pogrąży. Zgniecie go. I wtedy on, hejter, cały na biało, dostanie trochę tej estymy, popularności i szacunku, którego tak pragnął. A nawet jeśli jej nie dostanie – to ktoś inny ja straci, więc w porównaniu nie wypadnie już tak źle.

Różnica pomiędzy krytyką a hejtem leży właśnie w intencji.

W dużym uproszczeniu, reasumując poprzednie punkty, krytyka ma na celu zmianę czyjegoś zdania – a hejt ma na celu zrobienie przykrości. Jasne? No to teraz weźmy się za zajęcia praktyczne i spróbujmy trafnie zidentyfikować hejt oraz krytykę. Na przykładzie.

Zła Matka to fanpage promujący dość liberalne, naturalne podejście do macierzyństwa. Przykłady opisywane na tej stronie mogą być uznane za kontrowersyjne w niektórych środowiskach parentingowych i nierzadko posty Złej Matki spotykają się z negatywnym odzewem. A teraz spójrzcie na przykład dwóch negatywnych komentarzy pod pewnym statusem i zgadnijcie, który jest hejtem – a który krytyką.

zla matka hejt

Proste, prawda?

  1. Pierwszy komentarz wskazuje na to, że jego autorka ma inne zdanie niż Zła Matka. Olga szczerze mówi o własnych uczuciach („przerażają mnie niektóre wyznania”) oraz wskazuje na to, że jej zdanie jest inne („moim zdaniem to skrajnie nieodpowiedzialne”). Mam inne zdanie niż Olga, ale szanuję jej opinię, zwłaszcza, że wyraziła je w sposób nikogo nieobrażający, kulturalny, skierowany na argumenty a nie chęć zrobienia komuś kuku.
  2. Drugi komentarz to typowy hejt. W wypowiedzi Hanny nie pojawia się żaden argument. Po prostu informuje ona Złą Matkę, że odlajkowuje jej fanpage oraz że uważa całe to doświadczenie za nieprzyjemne. Zauważcie, że Hanna nie używa wulgaryzmów, a więc nie jest „niekulturalna” sensu stricto, ale mimo wszystko jej intencja jest oczywista – sprawić komuś przykrość. Gdyby po prostu przestały jej się podobać posty Złej Matki… cóż… zwyczajnie odlajkowałaby fanpage. Gdyby myślała, że może coś zmienić w poglądach Złej Matki, napisałaby jej konkretnie, co jej się nie podoba. Ale Hanna chciała Złą Matkę poinformować, że już jej nie lubi, a właściwie to jej nigdy nie lubiła. Jak dziewczynka w drugiej klasie podstawówki, gdy chce odegrać się na koleżance, która ma lepsze oceny albo bardziej wypasiony samochód elektryczny.

Hejt to nie tylko wulgaryzmy i bezpośrednie obrażanie. Hejt to każda wypowiedź, której celem jest sprawienie komuś przykrości.

Dlatego, choć to wcale nie takie oczywiste na pierwszy rzut oka, do przykładów hejtu należą też:

  1. Posty informujące o odejściu z jakiegoś bloga, fanpage’a lub kanału youtube. Człowieku, kaman, jak ci się coś już nie podoba, to tego nie oglądaj. Po cholerę informujesz o tym cały świat w komentarzu, jakbyś był, nie wiem, jednym z czterech widzów i twoje odejście miało duże znaczenie dla autora. Nie ma. Nie zaszantażujesz w ten sposób nikogo, nie skłonisz do refleksji, nie wskażesz na błędy i spadającą jakość. O niczym nie informujesz. Robisz to tylko po to, żeby autorowi było przykro, królowo dramatów. Nikogo nie obchodzi, że odchodzisz. Krzyżyk na drogę.
  2. Komentarze wytykające błędy ortograficzne. Tak. Serio. Jeśli zależy ci, żeby ktoś poprawił błąd ortograficzny w swoim tekście, piszesz mu to na priw, on poprawia, dziękuje, ty mówisz, że nie ma za co i cel osiągnięty. Pisząc o błędzie w komentarzu – chcesz się pochwalić swoją wiedzą i ośmieszyć autora w oczach innych. Ergo, chcesz komuś zrobić przykrość. Nie rób tego.

To nie jeste pierwszy tekst, który piszę o hejcie. Jeśli chcecie poznać pozostałe trzy, kliknijcie tu:

Psychologia hejtera – czyli o tym, dlaczego ludzie hejtują i dlaczego z tego się często wyrasta.

Jak nie być hejterem – czyli poradnik dla hejterów. Bo zdziwiłbyś się, ilu ludzi nawet nie wie, że hejtuje.

Walczysz w słusznej sprawie? Nie bądź bucem. – a to już tekst o tym, jak najskuteczniej dyskutować w internecie.