Seriale, które mnie rozczarowały.

Po liście najlepszych seriali ever przyszła kolej na listę tych, które mnie rozczarowały. Będzie krótka, bo takie zwyczajnie słabe seriale się na nią nie załapały. Uwzględniłam te, które miały wysokie oceny lub ogromną popularność – a okazały się zwykłymi sucharami za kupę kasy. Bo, choć generalnie rankingom można wierzyć, nie wolno nam zapominać, że żyjemy w świecie, którego większość populacji nie ma zbyt wysokich wymagań wobec sztuki. Jeśli więc Twój gust mniej więcej pokrywa się z moim na liście najlepszych seriali – to uważaj na następujące tytuły. To są ślepe uliczki.

Arrow – cytując mój wpis o tym serialu (tak bardzo mnie zirytował, że poświęciłam mu oddzielną notkę): „Arrow to historia młodego mężczyzny, który po pięciu latach spędzonych na wyspie nagle staje się najlepszym na świecie łucznikiem, biegaczem, bokserem, kaskaderem, crossowcem i kim on się jeszcze nie staje…”
Wyjątkowo sztampowy gniot, w którym logika nie istnieje, dobro zawsze wygrywa a średnio inteligentny kibol spod budki z piwem będzie w stanie przewidzieć rozwój wypadków w trakcie odcinka. Zero zaskoczenia, gra aktorska nieistniejąca, generalnie serial dla 12-letnich dziewczynek, którym może podobać się twarz głównego bohatera i będą ją sobie wieszać na plakatach w serduszka nad łóżkami. 

Revenge – Serial o młodych, pięknych i bogatych, którzy dzielą się na złych i dobrych. Główna bohaterka zaś konsekwentnie z każdym odcinkiem wybija tę złą część populacji, mszcząc się za swojego tatusia. Czyli taka Moda na Sukces z morderstwami. Naprawdę nie ma co więcej o tym serialu napisać. Nawet dylematy moralne bohaterów są jak wymyślone przez Paris Hilton (ojejkujejku, być z tym, którego kocham czy z tym, który jest dobrym człowiekiem..?).

Person of Interest – Przystojny były agent, który jedną ręką w magiczny sposób zabija sześciu uzbrojonych gości, wpada w alkoholizm i zapuszcza brodę po utracie ukochanej. Na ulicach Nowego Yorku odnajduje go tajemniczy bogaty mężczyzna i razem postanawiają walczyć z przestepczością, korupcją i złem tego świata. Ja wiem, że w USA brakuje ludziom superbohaterów i marzą o takim tyrmandowskim Złym na ulicach, ale, na Bug, czy to zawsze musi wyglądać tak samo sztampowo i nierealnie? Czy nie byłoby fajniej, gdyby widz nie domyślał się zakończenia odcinka po 5 minutach wstępu? Albo żeby świat nie dzielił się na tych złych i tych dobrych? Albo żeby główny bohater nie był przystojnym supermanem, który jeśli nawet dostanie w mordę, to wygląda po prostu tak, jakby mu ktoś umalował twarz różem do policzków? POI kwalifikuję do seriali dla pięciolatków, choć własnemu dziecku bym tego nie pokazała. Za głupie. 

Under the Dome – Och, jakże pozytywnie byłam do tego serialu nastawiona… Bo został napisany na podstawie powieści Stephena Kinga i zapowiadał się naprawdę mrocznie. A tu się okazuje, że bohaterów narysowano na kartkach papieru i gdy próbujesz się tam gdzieś głębiej dostać do ich psychiki, to się robi po prostu dziura w kartce i widzisz pustkę. Po raz kolejny sztampa, pójście na łatwiznę i dłużyzny tak irytujące, że masz ochotę przeczytać streszczenie, dowiedzieć się wreszcie powodu umieszczenia kopuły i już nigdy nie wracać do tej serialowej nudy.

Revolution – a to już serial tak głupi, że aż śmieszny. Można sobie, oglądając go, grać z przyjaciółmi w drinking game na wielu różnych płaszczyznach. Np. za każdym razem, gdy któryś z aktorów spróbuje coś zagrać. Albo gdy padnie jakaś pseudonaukowa bzdura tłumacząca rzeczywistość w serialu… A no właśnie. Bo pomysł jest całkiem ciekawy: Revolution to wyobrażenie naszego świata, w którym nagle znika elektryczność. Pomysł super, tylko że zabrakło budżetu na prawdziwego fizyka, który by czuwał nad poprawnością scenariusza. Poza tym obowiązkowe elementy każdej sztampy* czyli mężczyźni są przystojni a dziewczyny są zawsze ślicznie umalowane i uczesane. W dzikim świecie bez elektryczności, gdzie każdy musi walczyć o przetrwanie. Tak.

*wiem, że nadużywam słowa „sztampa”, ale niestety właśnie swoją sztampowością rozczarowują mnie te wszystkie seriale. Są po prostu bezmyślnymi kalkami schematów, które znamy od lat z telewizji i bajek. Piękni bohaterowie, dobre lub złe postacie, przewidywalne wątki, nierealne umiejętności, magiczne zbiegi okoliczności ułatwiające bohaterom osiągnięcie celu. You’re doing it wrong!

Listę będę aktualizować, podobnie jak listę najlepszych seriali. Jeśli macie też swoje typy, dawajcie w komentarzach! Może zapomniałam o kilku tytułach.