Szort 49

Czasem widzę na mieście jakieś śluby i te wszystkie młode, ładne dziewczyny, które, nie wiedzieć czemu, robią się na tę okazję na stare ciotki, zakładają wciągane kozaczki z materiału udającego zamsz albo cekinowe sandałki , czarne rajstopy do tego, jakieś dziwne, ledwo zakrywające tyłek poliestrowe kiecki z falbankami, do tego idą do fryzjera swojej babci i robią sobie na głowie koszmarne loki z taką ilością lakieru, że mury można nimi kruszyć, posypane czymś świecącym, upięte tandetnymi srebrnymi spineczkami, natapirowane, z zawiniętym wokół głowy cienkim, doczepianym warkoczykiem, a gdyby tego było dość, malują się jak kurtyzany, z toną pudrów, cieni do powiek, brokatem na policzkach i nie tylko na policzkach, bo jeszcze dekolty mają czymś świecącym umazane, a na tych dekoltach sztuczne perły, złote łańcuszki z kryształkami swarowskiego czy innym badziewiem bez żadnej wartości, bez żadnego sensu, zupełnie niedopasowanym do reszty tego weselnego przepychu… i się zastanawiam, jakim cudem te ładne, młode dziewczyny z dużych miast, być może nawet studiujące na jakimś sensownym uniwersytecie i niesłuchające disco-polo mogą ubierać się w tak obciachowy sposób. No pojąć tego nie mogę.

A potem odnajduję w domu u mamy moje zdjęcia ze studniówki…
Tia.