Słońce przygrzało w czwartek, więc wybrałam się na spacer nad Wisłę – i do stajni Agmaja, którą mam 10 minut od domu. Kiedyś trzymałam tam konia, więc parę koniarskich twarzy pamiętam z dawnych czasów. Jedni przestali jeździć, złapali jakieś poważne prace, pożenili się i porodzili dzieci – inni jakoś przy koniach zostali i tak wyrywają z dnia każdą wolną chwilę, by przyjść do stajni. Ja niestety jestem w pierwszej grupie, bo już w połowie studiów nie miałam kompletnie czasu na konia i w końcu musiałam go sprzedać. Tak sobie planuję, że kiedyś… kiedy będę już bogata i będę mieszkać w wymarzonym domu na wsi, postawię małą stajnię i będę miała dwa konie. Kiedyś…