WULGARYZMY

Wulgaryzmy są chyba największą ofiarą ludzkiej hipokryzji. Jeśli ich używasz, prawdopodobnie nie raz spotkałeś się z dezaprobatą w oczach innych. Istnieje przekonanie, że posługiwanie się pewnymi wyrazami jest oznaką złego wychowania lub braku kultury. W szkole nie można powiedzieć „pierdolę”, w obecności kobiety nie można powiedzieć „kurwa” a w gazecie nie można napisać „chuj”.

Jeśli jesteś jedną z osób, które krzywią się na dźwięk wulgaryzmu, to jesteś dla mnie równie żenujący jak kibic, który „kurwi” co drugie słowo. Dlaczego? Dlatego, że wulgaryzmy są jedynie słowami. Są częścią kodu językowego, który pełni ważną w nim funkcję. Jego zadaniem jest wyrażenie ekstremalnych emocji. A wyrażanie emocji jest jednym z podstawowych celów języka. Jeśli jesteś smutny, mówisz, że jesteś smutny. Jeśli jesteś szczęśliwy, mówisz, że jesteś szczęśliwy. Jeśli jesteś wkurzony, mówisz „kurwa!”. Zabranianie używania wulgaryzmu jest więc niczym mniej jak zabranianiem odczuwania skrajnych emocji. To jak tworzenie tabu z tematu seksu. Wszyscy go uprawiają, wszycy o nim wiedzą, ale nie wolno o nim wprost mówić.

Nie ma niczego złego w słowie „kurwa”. To zwykły rzeczownik, dwusylabowy, rodzaju żeńskiego. Ten rzeczownik nie sprawia, że komuś dzieje się krzywda. Ten rzeczownik nie posiada znaczenia, które byłoby dla człowieka szkodliwe – w końcu oznacza po prostu prostytutkę. Słowa „kurwa” nie można użyć tylko dlatego, że wyraża ono emocje. Nie muszą to być zresztą emocje negatywne. Ile to razy mówi się „kurwa!” w reakcji na coś wspaniałego i sprawiającego radość?

Największą hipokryzją jest jednak fakt, że używanie eufemizmów w języku jest już OK i w nikim obrzydzenia nie mówi. Można swobodnie posłużyć się takimi słowami jak „kurna”, „kurka wodna”, „kurtka” (eufemizmy „kurwy”), „ja pitolę”, „ja pierdzielę” (eufemizmy „ja pierdolę”) czy „cztery litery” (eufemizm „dupy”). Ludziom, którzy posługują się takimi wyrazami najwyraźniej robi dużą różnicę, że w pewnym miejscu pozamieniają głoski. Tak jakby seks analny nie był juz seksem.

Tym, co mnie razi w wulgaryzmach nie jest to, że są używane, ale to, że są używane błędnie. Bo „kurwa”, jako wulgaryzm, ma wyrażać taki stan emocjonalny, który jest wyjątkowy i nie zdarza sie często. Tylko dzięki temu sporadycznemu użyciu wulgaryzm ma prawdziwą siłę, a więc spełnia swoją funkcję. Używanie wulgaryzmów co drugie słowo nie jest więc oznaką braku kultury, ale oznaką ignorancji językowej. Jeśli jakiś dresiarz mówi „Byłem kurwa na przystanku kurwa i się kurwa rozpierdoliłem o pierdolony słupek bo byłem kurwa najebany jak chuj„, to robi zwykły błąd. Ten błąd powoduje, że:

  • wulgaryzmy tracą swoją moc i przestają skupiać uwagę słuchacza.
  • dresiarz już nie ma narzędzia do wyrażenia skrajnych emocji, bo wykorzystał je do opisania emocji przeciętnych.
  • Wypowiedź staje się mało ekonomiczna (to, co mógł wyrazić w jedenastu słowach, wyraził w osimnastu).
  • Sens wypowiedzi staje się mniej jasny poprzez użycie rzeczownika w niepasujacym mu składniowo miescu w zdaniu.
  • Całe zdanie wprowadza odbiorcę w masę błędów logicznych: czy jest przystanek o nazwie „Kurwa”? Kto pierdolił słupek? Czy chuj może być najebany?

Nie powinno się używać wulgaryzmów w języku oficjalnym, a więc w mediach czy w wypowiedziach politycznych lub naukowych. To zrozumiałe, bo ujawnianie skrajnych emocji godzi w kompetencję nadawcy tekstu. Co to za dziennikarz, który jest wkurwiony tematem, o którym pisze..? Co to za naukowiec, który nie potrafi zdystansować sie do problemu badawczego? Co to za polityk, który ulega emocjom na forum publicznym?

Nie ma jednak nic złego w używaniu wulgaryzmów w języku nieoficjalnym. Przecież każdy z nas przeżywa chwile uniesienia i dużego zdenerwowania. Nie wyrażanie tych emocji nie sprawi, że one znikną. To tak samo naturalne jak to, że ściągasz pornole i matrurbujesz sie przy nich każdego wieczora. Wszyscy o tym wiedzą, ale na pytanie „co tam oglądałeś?” odpowiadasz eufemizmem „Gumisie, mamo”.