8 damskich spraw, które musi załatwić każda matka, by wychować córkę na kretynkę.

Najpierw myślałam, że to żart. Że autorka wyśmiewa się ze stereotypów albo z jakiegoś szowinistycznego tekstu, który napisał inny bloger. Potem jednak dotarłam do takiej części artykułu, która ewidentnie prześmiewcza nie jest. I wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że ten artykuł napisany jest najzupełniej na poważnie. Tak serio serio. Bez kpiny i krzywego zwierciadła.

Mowa o “18 damskich spraw, które musi załatwić matka każdej dziewczynki” Małgorzaty Ohme. To tekst, który jest odpowiedzią na artykuł z tej samej platformy blogowej: “16 męskich spraw, które musi załatwić ojciec każdego chłopca” Dawida Bartosika. Ten “męski” tekst jest generalnie bardzo dobrym poradnikiem – pod warunkiem, że odniesiemy go ogólnie do relacji rodzić – dziecko. Nie widzę bowiem powodu, dla którego dziewczynka nie miałaby nauczyć się silnego uścisku dłoni, odkręcania śrub, sportu, mycia zębów, bezpiecznej jazdy samochodem, dotrzymywania słowa, unikania cwaniactwa, gotowania, angielskiego, czytania, posiadania własnego zdania, wyrażania miłości, rozpalania ogniska – a nawet tych stopni policyjnych (lub wojskowych) czy rąbania drewna, choć bez tych dwóch ostatnich, wydaje mi się, da się żyć. Nie widzę też powodu, dla którego tych samych rzeczy nie mogłaby uczyć matka. Tak więc tekst Dawida Bartosika jest po prostu dość wąsko stargetowany, być może dla uzyskania lepszego odbioru (internety lubią, gdy jakiś artykuł lub film celuje w dość konkretną grupę odbiorców, nawet jeśli zawarte w nim treści są dość uniwersalne), ale poza tym jest całkiem sensownym tekstem. Na tym by stanęło, gdyby Małgorzata Ohme nie postanowiła napisać swojej, “damskiej” wersji listy. I tu właśnie zaczyna się jazda… Czego, zdaniem autorki, każda dziewczynka powinna się nauczyć od mamy?

1. Robić rosół. Nie ogółem gotować, bo nie każda ma do tego: talent, chęć, czas, ale ugotować porządny rosół na wołowym z kością- koniecznie! Po co? Bo to niezbędne, by wytrzymać z chorującym chłopem.

Bo jedynym powodem, dla którego warto gotować, to karmienie mężczyzny (który przecież gotować nie umie, bo nie jest dziewczynką, która mogłaby się tego nauczyć od mamy).

2. Przyszyć guzik. (…) dlatego, że a) przeciętny mężczyzna tego nie zrobi (nie było tego nawet na liście Bartosika), b) dziecko też nie (a może je zechcieć mieć), c) same nosimy koszule, a łatwiej przyszyć niż kupić nową.

Mężczyźni nie umieją przyszywać guzików nie tylko dlatego, że nie było tego na liście Bartosika, ale też dlatego, że są do tego fizycznie niezdolni. Po prostu nie mają palców. Właśnie dlatego do przyszywania guzików i innych robótek ręcznych służą im kobiety.

3. Pleść warkocza. Kobieca, wygodna fryzura, ale im mniej precyzji, tym lepiej (warkocz francuski ok, ale niekoniecznie baranek przeplatanka czy kłos w koszyczku). Podobno ponad 80% mężczyzn uważa warkocze za słodkie i atrakcyjne (nie wiem, czy córka będzie chciała być słodka, ale gdyby…). Uwaga: Robić warkocza nie równa się robić warkocze. Warto wyedukować, że po 50-tce warkocze odbierane są ŹLE.

To bardzo ważne, żeby nauczać małą dziewczynkę od samego początku jej pięknego życia, że głównym celem jej istnienia jest podobanie się mężczyznom. Ma być urocza, słodka, atrakcyjna, ale tylko do pewnego wieku. Potem już nie może, bo to się mężczyznom nie podoba.

4. Malować się (ładnie), prowadząc (dobrze) auto. Czyli trzy w jednym: po pierwsze zrobić makijaż, po drugie być dobrym kierowcą, po trzecie umieć to łączyć w tym samym czasie (jednocześnie prowadząc absorbującą rozmowę telefoniczną, ale na słuchawkach!).

Przy okazji warto, żeby się nauczyła pisać sms-y, przewijać lalkę i malować sobie paznokcie u stóp podczas prowadzenia auta. Ta umiejętność przyda jej się w dorosłym życiu, gdy będzie musiała być jednocześnie businesswoman, pełnoetatową matką i wykwalifikowaną kochanką. Jeśli podczas takiego malowania się w aucie doprowadzi do wypadku (i nie zginie), to patrz punkt 6.

5. Zmieniać oponę bez ubrudzenia rąk. Jednym słowem: albo zakupić dobre rękawiczki i zaopatrzyć się w mokre chusteczki (ale po co?), albo nauczyć się machać z gracją (nieubrudzoną) ręką, licząc na pomoc życzliwego kierowcy.

Kobieta broń borze nie może umieć zmieniać koła (bo chyba o to chodziło autorce. Opony to Ci na drodze nawet przypadkowo jadący obok MacGyver nie zmieni), bo to fizyka kwantowa jest, a więc zajęcie zbyt trudne dla małego mózgu i białych rączek niewiasty. Ale jeśli już ma się za to zabrać, to nie powinna dotykać niczego gołymi rękami, bo smar jest taki niekobiecy.

6. Rozmawiać z policjantami. Prawdopodobieństwo złapania mandatu za:
a) rozmawianie przez telefon,
b) wyprzedzanie na ciągłej lub
c) jazdę pod prąd jest nieco (ale tylko odrobinkę)
wyższe niż w przypadku panów. Warto więc nauczyć córkę (najlepiej własnym przykładem) skutecznej rozmowy, tak by przekonać miłych panów policjantów, że to było „niechcący“, „ostatni raz“, „serio tu był znak?“, „dzieci w domu płaczą, bo są głodne“, „wie Pan, jak to z tym facetami, mój wraca późno w nocy, wszystko na mojej głowie“, „auto nie moje, pensja licha, mandat???“. Uwaga: Nie przesadzać z egzaltacją, bo łatwo o efekt odwrotny.

Oczywiście, że prawdopodobieństwo zatrzymania przez policję jest wyższe w przypadku kobiet, bo to one głównie rozmawiają przez telefon, gdy prowadzą auto i generalnie łamią więcej przepisów niż mężczyźni. Wynika to oczywiście z głupoty. Warto więc nauczyć dziewczynkę, że jeśli nie umie prowadzić auta i stanowi niebezpieczeństwo na drodze, powinna użyć kobiecych wdzięków i robić z siebie jeszcze większą idiotkę, w celu obłaskawienia stróżów prawa.


7. Podnosić jedną brew czyli znać podstawy flirtu.
Jeśli chodzi o podnoszenie brwi, sama przetestowałam: można nauczyć się przez trzy tygodnie regularnych ćwiczeń. Do tego: mrużenie oczu, przygryzanie dolnej wargi, rozszerzanie źrenic. Efekt doskonały, bo uderzamy w podświadomość.

Do listy dodajmy jeszcze oblizywanie warg, noszenie za krótkich spódniczek i dekoltów do pępka oraz mówienie „o, jaki wielki!” na wszystko, co jest dłuższe niż 5 cm.

8. Nie jeść do ostatniego okruszka. Im prędzej to zrozumie, tym lepiej. Prawdopodobnie będzie na diecie przez większość swojego życia (jeśli nie przez całe), więc jedzenie z umiarem to umiejętność bazowa dla fit przyszłości. Pomaga dialog sokratejski czyli monolog wewnętrzny: „Czy na pewno mam ochotę na tego ziemniaczka?“, „Czy na pewno?!“, „Czy?!!!“.

Możemy też profilaktycznie kazać jej wyrzucać bez żalu pieczywo do śmietnika albo nakładać sobie porcję lodów, po czym siedzieć i patrzeć, jak zjada je pies. Albo jak się rozpuszczają. Powoli. To nauczy dziewczynkę silnej woli niezbędnej do odmawiania sobie przyjemności w życiu. Bo przecież w życiu nie chodzi o to, żeby być szczęśliwym – tylko o to, żeby być szczupłym i atrakcyjnym dla mężczyzn!

9. Badać piersi. Regularnie. Po prostu. I nie bać się iść do lekarza, gdy wyczuje zgrubienie. Rozumieć słowo „PROFILAKTYKA“.

Dziwny ten punkt. Aż nie wiem, jak skomentować (tak, to był właśnie moment, gdy zaczęłam wątpić w prześmiewczy charakter tekstu). Kolejne punkty są też zastanawiająco mądre i prawdziwe. Zarzuciłabym im tylko to, że – poza fragmentem o stanikach ofkorz – powinny dotyczyć każdego dziecka a ich nauczycielem wcale nie musi być jeno matka.

Dziwię się, że ten artykuł wyszedł spod pióra psychologa. A może to kolejny trolling platformy Mamadu, która ostatnio daje czadu w mediach społecznościowych i budzi kontrowersje dziwnymi, szowinistycznymi tekstami…? Ma to jedną niezaprzeczalną zaletę – dość łatwo się pisze polemikę z takimi artykułami, no i nieźle się przy tym można pośmiać :)