antykoncepcja i nauki przedmałżeńskie

Gdyby nie boks reklamowy „Your Life”, który dziś widnieje w lewym górnym rogu bloga, nie wiedziałabym nawet, że istnieje coś takiego jak Światowy Dzień Antykoncepcji. Jest to o tyle zabawne, że właśnie dziś moi znajomi biorą ślub i zastanawiam się, jak to wróży ich reprodukcyjnej przyszłości.. ;)

Temat antykoncepcji mamy już przewałkowany od najmłodszych lat. Pamiętam, jak w szkole z mozołem tłumaczyli mi, że stosunek przerywany to zupełna lipa, „kalendarzyk” to lipa, prezerwatywy to względna lipa (ale jako jedyne ochronią mnie przed AIDS) a najlepiej brać tabletki. Tłumaczyli jeszcze w podstawówce, kiedy chłopcy byli dla mnie gatunkiem nadającym się jedynie do zabawy w bazę wojskową… Ale – podobnie jak lekcje o narkotykach – szkolenia te podziałały i na szczęście do dziś nie interesuje mnie karfurowska alejka z pampersami.

Tak samo dobrze wyedukowani są moi znajomi. Wyobraźcie sobie więc ich zdziwienie, gdy na naukach przedmałżeńskich jakaś babka-zawsze-dziewica wytłumaczyła im, że to, czego uczono ich w szkołach, to szatańska manipulacja mająca na celu zwabienie ich biednych duszyczek do piekła.

Kiedyś to było pięknie. Głównym zmartwieniem kościoła był seks przedmałżeński. I można się było z tym zgadzać lub nie, ale idea, przyznacie, była szczytna. Chodziło o świadome wybieranie partnera, z którym łączy nas miłość i wspólne plany a perspektywa zajścia w ciążę nie niesie za sobą ryzyka samotnego macierzyństwa.

Dziś jednak kościół wziął się za seks sam w sobie, co oczywiście nie dziwi, bo któż mógłby więcej o seksie wiedzieć, niż ksiądz. Oto, czego moi znajomi dowiedzieli się na obowiązkowych naukach przedmałżeńskich:

1. Seks z zabezpieczeniem to grzech, bo nie prowadzi do zapłodnienia.

2. Seks w dni bezpłodne to grzech, bo nie prowadzi do zapłodnienia.

3. Uwaga, to będzie najlepsze: Brak seksu w dni płodne to grzech, bo nie prowadzi do zapłodnienia.

4. A w ogóle prezerwatywa to wynalazek diabła. I to diabeł wmówił nam, że ona chroni przed wirusem HIV. Bo w istocie prezerwatywa jest z takiego porowatego materiału. I te pory są na tyle małe, że nie przepuszczają plemników – i na tyle duże, żeby wirusy HIV mogły sobie bezpiecznie przejść. I producenci prezerwatyw specjalnie ją tak właśnie skonstruowali. Żeby szerzyć HIV.

No i niech ktoś mi teraz wytłumaczy, jak można być katolikiem (czyli słuchac się kościoła) i mieć mózg jednocześnie?