Zawsze wiedziałam, że papież i piłka nożna to dwie najlepsze rzeczy, jakie się przytrafiają Polsce.
…Bo jak przyjeżdża papież lub jest Euro, to nagle powstają w naszym kraju autostrady. Ale po kolei, bo zanim się do autostrady dobiłam, musiałam dotrzeć do Torunia. Nie było łatwo, nawet raz zatrzymała mnie policja i wlepiła mandat na drodze leśnej, bo formalnie to teren zabudowany. Na szczęście napotkana niedaleko łąka zrekompensowała mi utratę paru złotych.
Płock ma taki fajny patent na światłach, że wiadomo, ile dane światło będzie trwać. W Płocku chyba łebscy ludzie mieszkają.
W Toruniu odwiedziłam wujka, który koniecznie chciał się pochwalić kolekcją samolotów. Nie mam szerokokątnego obiektywu, więc będzie tylko jedna ze ścian.
A potem, wreszcie upragniona autostrada aż na Kaszuby. Mój przedpotopowy gps myślał, że lecimy nad polami.
No i wreszcie u Ojca, który wie, jak córkę ugościć. Pyszne to rumisko jest.
Mojego Ojca nie znacie jeszcze. To typ starego marynarza, który swoje w życiu widział i swoje wie. Np. gdy rano smażyłam jajecznicę na obdartej, teflonowej patelni, zwróciłam mu uwagę, żeby nie używał do niej metalowych sztućców i nie zeskrobywał nimi niczego, bo to niezdrowe jest.
– A tam niezdrowe.
– Tak, Ojcze, teflon jest rakotwórczy.
– A wiesz ty, co jest najbardziej rakotwórcze?
– Nie.
– Życie, moje dziecko. Życie jest najbardziej rakotwórcze.
Dziś postanowiliśmy uwędzić pstrągi i zrobić z jednego tatara. Tak, ja też kiedyś się zdziwiłam na myśl o tatarze z pstrąga, ale to dobre jest. Zwłaszcza, jeśli się bierze rybę z najlepszej hodowli pstrąga na świecie – czyli z Cieszonka. Tam jest mega fajnie, bo prowadzi to uśmiechnięty, wygadany Kaszub, miejsce wygląda jak skarbiec piratów (gospodarz ma chyba słabość do antyków i różnych ładnych rzeczy), wszystko jest ukryte w lesie, przez który płynie wąski, malowniczo obrośnięty łubinem strumyk – Łeba. Ta Łeba.
Tatar z pstrąga wygląda tak:
A widok z jadalni tak:
Też sobie zazdroszczę :)