Bo o tym się nie mówi.

Na każdym kroku spotykam ludzi, którzy brzydzą się rozmową. To istoty wyższe, posługujące się telepatią od lat, prawdopodobnie też komunikujące się z innymi wymiarami i mieszkańcami odległych wszechświatów. Nic dziwnego więc, że kiedy spotykają mnie na swojej drodze, traktują mnie z widocznym obrzydzeniem i trudno im zrozumieć, że nie tylko znam starożytna technikę komunikacji za pomocą słów – ale lubuję się w niej. Dla nich to trochę tak, jakby używać liczydła, mając w kieszeni kalkulator.

Ich bogiem jest Wielki Tabuu. Ich modlitwy odbywają się w milczeniu, przetykanym czasem fochem lub szlochem. Spowiadają się li tylko anonimowym użytkownikom internetu lub najbliższym psiapsiółkom (ale tylko, jeśli temat spowiedzi nie dotyczy tych psiapsiółek). Wystrzegajcie się tych istot przybyłych z planety IQ1-37, albowiem zmiażdżą Was swoją mondrościom. 

Bar w Warszawie, godzina wieczorna, przypadkowe spotkanie z kolegą, którego nie widziałam rok.

– Czesc Seg!
– O, cześć Bolek. Już ci foch przeszedł?
– No wiesz co? Jaki foch? Zachowałaś się tak, że no wybacz..
– Wybacz co?

Jakiś rok temu Bolek obraził się na mnie nie-wiem-za-co. Po jakiejś wspólnej imprezie powiedział mi coś "od serca" i wyszedł. Gdy próbowałam do niego dzwonić i dowiadywać się, o co kaman, Bolek zbywał mnie, rzucał jakimiś oskarżeniami. Wysłuchiwanie inwektyw nie jest moim hobby. Nie przepadam też za ciągnięciem kogokolwiek za język. Odpuściłam więc sobie Bolka.

Okazuje się jednak, że Bolkowi juz przeszło.
– Już mi przeszło. Wybaczyłem ci. A właściwie zaakceptowałem te twoje wady.
– Ale co mi wybaczyłeś?
– No to, jak się zachowałaś wtedy.
– Kiedy?
– Nie udawaj, że nie wiesz.
– Nie wiem, a ty nigdy nie chciałeś mnie uświadomić.
– Chciałem ci dać nauczkę.
– Aha.

To mi dał nauczkę. Bolek wychodzi z założenia, że rozmowy są przereklamowane. Że to taki amerykański pic na wodę a on Ameryki nie lubi i nie będzie gadał. O.

I dlatego Bolek jest już przeszłością w moim życiu. 

Forum internetowe, wątek o seksie. Chłopak pyta się internautów o radę. Dziewczyna powtarza mu, że w seksie brakuje mu pewności siebie. Jak on to ma rozumieć?

Odpisuję, żeby się jej po prostu spytał. 

W odpowiedzi na mojego posta pojawia się wpis jakiejś dziewczyny, która tłumaczy, że nie każda kobieta jest taka prosta jak ja i że inne są skomplikowane i w ogóle kobiety wolą, żeby faceci się domyślali, o co im chodzi. Bo "lubimy być tajemnicze".

No tak. Wszystko jasne.

Kobieta ma problem z Bolkiem, który jest zbyt nieśmiały w łóżku. Pyta się jej, czy jej dobrze boi się eksperymentować; przez cały czas drży ze strachu, że ją coś zaboli… Generalnie seks jest do dupy, więc biedna dziewczyna próbuje zasygnalizować problem Bolkowi. Mówi, żeby był pewniejszy siebie. On kiwa głową, udając, że rozumie. Ale nie rozumie. Siada do kompa, loguje się na ulubionym forum i liczy, że banda baranów będzie lepiej rozumiała jego dziewczynę niz ona sama. Najczęściej pojawiające się rady to "a próbowałeś sado maso?" albo sugestie mocnego seksu z wykorzystaniem wiązania i bicia. To się dziewczyna zdziwi, jak jej Bolek zapnie spinacze na sutkach i trzaśnie po mordzie dla podkręcenia atmosfery… :)

Kawiarnia. Spotkanie ze znajomymi i znajomymi znajomych. Znajomy znajomej opowiada o swojej nowej dziewczynie i o tym, jak go wkruwiają jej opowieści o byłych.

– Dlaczego? – pytam.
– No gada mi o tym byłym na przykład – odpowiada Bolek – Wiesz, ja nie pytam a ona mówi.
– Co w tym złego? – drążę dalej
– No daj spokój.. – wcina się znajoma – Żeby o byłych facetach aktualnemu opowiadać? Bez sensu.
– Czemu bez sensu? – nie daję za wygraną.
– Bo tego się nie robi! – odpowiadają praktycznie chórem. 

Gdyby ich jeszcze przycisnąć, na pewno powiedzieliby, że mówienie o byłych krzywdzi aktualnego partnera. Że po co rozpamiętywać przeszłość. Że tylko on się liczy. De facto wychodzi na to, że za każdym razem, gdy związujemy się z kimś nowym, robi się z nas taka tabula rasa. Biała kartka, którą tylko ten obecny ma prawo zapisać. I oboje z partnerów muszą udawać, że w tej dziurze pieska preriowego jeszcze nie było. Ty jesteś moim jedynym pieskiem. Lajke werdżin… (choć lajke robi różnicę…)

Lęk przed słuchaniem opowieści o eksach to domena zakompleksionych Bolków. Albo Bolków, którzy związali się z kobietą, która wciąż tych byłych kocha. Nie ma innej możliwości. Tak czy inaczej – rozmowa o eksach nie może już bardziej popsuć sytuacji. Wręcz przeciwnie – może ją naprawić. Z opowieści o tym, jakich partnerów wybierała nasza sympatia i jakie miała z nimi doświadczenia, możemy wyciągnąć wiele informacji na temat jej psychiki, myślenia i oczekiwań wobec związków. Możemy dzięki temu uniknąć głupich błędów. Możemy wreszcie pomóc partnerce w zdystansowaniu się do przeszłości i wyleczeniu się z ewentualnych tęsknot za byłymi. Nie wspominając juz o budującym się w ten sposób zaufaniu i wierze w partnera. "Skoro on nie ma problemu ze słuchaniem o moim eksie, to najwyraźniej wie, że jest od niego lepszy. No i moge mu powiedzieć wszystko". 

Są chwile, kiedy nie chce mi się gadać.  Wracam zmęczona do domu, mam dość rozmów, nienawidzę ludzi. Właściwie ktokolwiek wtedy do mnie podchodzi, zostaje potraktowany ignorem. Wiele lat zajęło mi nauczenie się, żeby w takiej chwili powiedzieć zatroskanym bliskim, ze mam zły dzień i po prostu nie chce mi sie gadać. To tylko parę słów, a potrafią uspokoić partnera, rodzica czy przyjaciela. A niewiele rzeczy tak denerwuje jak ktoś nam bliski, kto z niejasnego powodu stroi focha, unika jakiegos tematu lu po prostu zawzięcie milczy.