Pamiętam, jak w Paryżu podobał mi się taki jeden facet. Dość często go widywałam, rozmawialismy i chodziliśmy na lancze. Zawsze, gdy miałam się z nim zobaczyć, ubierałam się seksownie (bez stanika to już seksownie), długo układałam fryzurę (5 minut to jak dla mnie długo) a na twarz nakładałam tone tapety (róż do policzków + szminka to już tona tapety). I nic.
Pewnego dnia rozchorowałam się (pamiętacie to.. ;)), parę dni leżałam w łóżku, głowy nie myłam, chodziłam w T-shircie i nieustannie waliło ode mnie czosnkiem. Wtedy przyszedł niezapowiedziany, podszedł do mnie i mnie pocałował. To nie było przyjemne – dla mnie, bo on był najwyraźniej wniebowzięty. Miłośnik czosnku? Fetyszysta spoconych T-shirtów? Nie. On nie był wyjątkiem a podobnych sytuacji mam w zyciu mnóstwo.

Czy Wy też macie tak, że gdy bardzo chcecie kogoś spotkać, nie spotykacie go? Albo gdy zupelnie nie jesteście przygotowani na podryw – ten podryw paradoksalnie Wam się udaje? Dzień w dzień chodzicie do pracy i po drodze zawsze spotykacie kogoś, na kogo macie ochotę. Jeśli pewnego dnia zrobicie się na bóstwo z myślą, że wreszcie nawiąże się rozmowa – tego kogos nie ma. Ale kiedy pada deszcz a Wy, zmoknięci, zmęczeni i skacowani pokonujecie tę samą drogę – Wasz cel pojawia się znikąd i zaprasza Was na kawę? Do pierwszych pocałunków dochodzi zwykle, gdy atmosfera wcale nie jest romantyczna, gdy się ich najmniej spodziewacie?
Nie wierzę w zlośliwość losu, fatum, przepowiednie i inne sztuczki magiczne, dlatego szukam przyczyny tego zjawiska gdzieś indziej. Myślę, że człowiek "nieubrany" jest po prostu bardziej wyluzowany i mniej pewny siebie. Jest naturalny. Ten psychiczny komfort, brak spięcia i element zaskoczenia sprawia, że odsłaniamy swoje słabe punkty. A na czym polega podrywanie, jak nie na wykorzystywaniu słabych punktów?
Poza tym, często łapię się na tym, że nie widze po ludziach, że tego dnia są wyszykowani – lub wręcz przeciwnie – że nic z sobą nei zrobili. To zjawisko dotyczy głównie kobiet. Przychodzi Ci taka do pracy i mówi, że strasznie wygląda, czuje się fatalnie i "nie patrz na moje włosy. wiem, że okropne". A ja tego nie widzę i tylko przez grzeczność przytakuję: "tak, faktycznie wyglądasz jak kupa".
Może być np tak, że piękna kobieta i do tego jeszcze wypacykowana onieśmiela faceta. I może dlatego „z tym czosnkiem” było mu łatwiej. Zaraz…skąd ja wiem, że jesteś piękna? ;)
Jest tym co napisałaś dużo prawdy, ale nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje.
To jest nasze subiektywne odczucie, ze sie raz czujemy lepiej a innym razem zle. Trudno ocenic jak widza nas inni i co im sie podoba. Choc ponoc nasza wewnetrzna pewnosc siebie, jakos z nas emanuje i na przyklad poprzez mowe ciala dziala na otoczenie. Ale mozliwe, ze nie tylko mowa ciala.
Pozdrawiam
On pewnie wszedł z mocnym postanowieniem: cokolwiek będzie, ale muszę ją w końcu pocałować! Chyba był zadowolony, że był tylko czosnek?
Ta prawidłowość jest stara jak świat. Zauważcie, że zawsze najlepiej się bawimy na najróżniejszych imprezach, w klubach, domach, jakiś wyjazdach wtedy gdy takowe nastąpią nieoczekiwanie, gdy nie miałyśmy czasu lub możliwości się wykąpać, wystroić, wymalować etc. Wtedy zawsze jest wspaniale, szalono, ekscytująco a faceci niemal biją sie o taniec z tobą. I odwrotna sytuacja. Czekasz na tę imprezę od tygodni, marzysz jak to będzie wspaniale, ubranie superseksibomba przemyślane w najdrobniejszych szczegółach i wchdzisz na imprezę i…. czekasz…kiedy się wreszcie zacznie ta dobra zabawa, to szleństwo, ten ubaw po pachy i… nic nuuuda hahahaha żadna z was tak nie miała?
Zgodzę się z Segrittą, chyba chodzi o naturalność. Choćby wczoraj: w jadłodajni zaczął na mnie zerkać pewien chłopak (o cudnych oczach, swoją drogą…), a ja wyglądałam raczej mało zachęcająco… Mówi się, że miłość ucieka tym, co za nią gonią i goni za tymi, którzy przed nią uciekają. I chyba tak jest nie tylko z miłością
Seg, mam znajomego który zawsze powtarza „facet musi być zawsze przygotowany”. Nigdy nie rozwinął tego tematu do czego przygotowany itp. Ale… coś w tym jest. A co d oczosnku, choroby, makijażu … Seg, daj spkój- najważniejsze żebyś zdrowa była.
Seg,
za każdym razem uczę sie od ciebie czegoś nowego. Temat na dziś – „grzeczność”.
seg, dokladnie to samo jak chce kogos spotkac to go niespotykam itd ….
hehe ale rozwalilas mnie tym tekstem ” i tylko przez grzeczność przytakuję: „tak, faktycznie wyglądasz jak kupa”. ”
hehehehe sikam pod siebie
Zawsze spotykam tego kogoś kto mi się bardzo podoba w jakimś „gównianym” momencie, tak jest zawsze…Fatum istnieje, a już na pewno drwiny losu.
„Fatum istnieje, a już na pewno drwiny losu.”
Bizoniks, jakbym tak sobie tłumaczyła rzeczywistość, to byłabym życiowym nieudacznikiem. Wolę pozostać egocentryczną, zadufaną w sobie i nieskromną mądralą. :)
mniam czosnek.. hmmmm smakowy !
jeah, fota z fajkami :)
mnie po dziś dzień zastanawia fakt, ze kiedy jestem „wypacykowana” to żaden nie zwraca na mnie uwagi. a jak jade w sobotę rano na zakupy nieumalowana, włosy w totalnym nieładzie, dżinsy niepierwszej świeżości itp to tabunami się za mną ciągną… o co chodzi ???
no z czosnkiem na pewno jest latwiej…
——————–
10am.tv/
jak to o co chodzi, o feromony! jak sie je zagłuszy jakimiś perfumami, to mniej oddzialuja
Fatum, zły los, itp. – lol, współczuję jeśli czyimś życiem rządzi „zły los” albo „fatum”, strach z domu wychodzić :]
Co do tematu natomiast to zauważcie, że w większości przypadków takie celowe działania są poprzedzone pewnym schematem myślowym „idę do klubu – muszę dzisiaj poznać jakąś fajną kobietę; robię się na bóstwo – muszę go dzisiaj zainteresować; idę do sklepu – muszę dzisiaj kupić ten ciuch” i tak dalej. Mówiąc sobie, że coś „muszę” robimy sobie kuku bo co się stanie jeśli się nie uda ? No właśnie i ciąg dalszy myśli „muszę dzisiaj TO bo jak nie TO” – i wiecie co, skupiając się na konsekwencjach tego co się stanie JEŚLI po prostu je do siebie przyciągacie.
Dlatego lepiej jest wychodzić z domu z założeniem np. „idę dzisiaj do klubu i będę się świetnie bawił/a” i dzięki temu będziecie emanować pozytywną energią która na pewno przyciągnie jakiegoś przystojniaka albo fajną laskę a nawet jeśli nie to przecież i tak świetnie się bawiliście. Co innego jak ktoś idzie z misją „wyrwę laskę bo jak nie to będę się czuł źle” i stresuje się, spina, traci naturalność, zmniejsza swoje szanse a na końcu czuje się źle – bo znowu się nie udało, FATUM.
Segritta, jesteś wielka;).Nikt tak jak Ty nie potrafi mnie rozbawić szczerą prawdą…a z tym wypacynkowaniem kobiet to masz racje, cześto te „niewyszykowane” wygladają zupełnie normalnie i gdyby nic nie mówiły to nawet nie wiedziałabym, że rano zamiast robić fryzurę jadły czosnek.
No właśnie spadłem z krzesła po Twojej odpowiedzi:) Już mi lepiej.
Seg, jak się niczego nie spodziewasz i tak naprawdę Ci nie zależy na podrywie czy nawiązaniu znajomości, to się po prostu zachowujesz normalnie i na luzie, a nie odstawiasz jakieś gierki czy pozy i to – wydaje mi się – jest najbardziej w ludziach pociągające, a nie pacykowanie się i strojenie przed wyjściem przez trzy godziny.