Czy przemoc wobec kobiet zawsze jest zła?

Generalnie jestem przeciwniczką przemocy. Wszelkiej przemocy, niezależnie do tego, kto jest jej sprawcą, ofiarą i w jaki sposób się ona przejawia. Za najgorszą uznaję tę fizyczną, w której słabsza ofiara nie ma jak się obronić, i która przecież zawsze idzie w parze z psychiczną manipulacją, zastraszeniem i traumą na przyszłość. Są jednak takie sytuacje, w których w pełni rozumiem mężczyznę unoszącego rękę na swoją partnerkę i sama na jego miejscu zrobiłabym to samo.

Ba, uważam wręcz, że wielu mężczyzn, którzy w takich sytuacjach nawet nie podnoszą głosu na swoje kobiety – popełnia błąd. Błąd, który nie tylko odbije się na nich, ale własnie na kobietach, na ich związku i na dzieciach. Bo nie można tak po prostu dopuszczać do sytuacji, gdy wysiłek w związku ponosi tylko jedna strona, a druga nic nie robi przez cały dzień.

Mówię oczywiście o związkach, w których mężczyzna pracuje, a kobieta siedzi w domu. Rozumiem ten układ. Sama może nie chciałabym nie pracować i nie zarabiać własnych pieniędzy, ale są kobiety, którym to odpowiada i mężczyźni, którzy też nie mają problemu z byciem jedynymi zywicielami rodziny. Spoko. Ale to się wiąże z tym, że taka siedząca w domu kobieta powinna się tym domem zajmować. I gdy mężczyzna wraca do domu po pracy i widzi, że ma nieposprzątanie, niepoprane i nieugotowane, to wcale się nie dziwię, że rzuci „kurwą”. A jeśli to nie podziała i sytuacja się powtarza – przełoży kobietę przez kolano i spierze ją na kwaśne jabłko.

Uważam, że każdy ma prawo głosu. Żyjemy w wolnym kraju, mamy równouprawnienie, każdy może mówić, co mu się żywnie podoba. Tak, kobiety też, do cholery jasnej! Wręcz wkurzają mnie ludzie, którzy sądzą inaczej i próbują te kobiety sprowadzić do roli zawsze zgadzających się z mężczyzną milczek. Kobieta może mówić. Są jednak tego granice, głównie w sytuacjach publicznych oraz przy dzieciach. Jeśli kobieta i mężczyzna mają odmienne zdanie (mają prawo je mieć), to niech kobieta wypowie swoje w zaciszu domowym, mężowi, gdy są sami. Spieranie się z mężem przy znajomych jest niedopuszczalne, bo podkopuje autorytet mężczyzny. Co o nim pomyślą koledzy, gdy się dowiedzą, że nie umie zapanować nad własną żoną? Takie „odmienne zdanie” może mieć też fatalne skutki dla wychowania dzieci, które słyszą, że ich matka mówi mężowi, że ten „nie ma racji”. Dlatego w takich przypadkach należy uciszyć kobietę szybkim, ale solidnym kopniakiem lub ciosem w szczękę.

Generalnie nie ma nic złego w biciu, które ma na celu nauczenie czegoś kobiety, w dobrej sprawie, gdy chodzi o jej dobro. Na przykład gdy wychodzi ona regularnie z domu w zbyt wyzywających ubraniach (naraża się na gwałt!) a tłumaczenie nic nie pomaga. Albo gdy zaczyna malować się w aucie (tylko wtedy, pamiętaj, uderz już po fakcie, gdyż w przeciwnym wypadku sam możesz spowodować wypadek drogowy).

Jest jeszcze jeden typ sytuacji, który może nie jest przykładem uzasadnionej przemocy, ale uważam, że nie ma co robić z wideł igły. Mowa o momentach, gdy mężczyzna miał stresujący dzień, pokłócił się z szefem, stracił pracę, boli go bardzo głowa albo przegrała mecz jego ulubiona drużyna piłkarska. Fakt, nie powinien wtedy krzyczeć w domu na swoją żonę ani tym bardziej unosić na nią ręki, ale na Boga, czy naprawdę tak trudno nam wybaczyć chwilę słabości, która przecież wynika tylko z chwilowego pecha? Każdy ma prawo do momentów, gdy czuje się smutny i zły. I wtedy popełniamy błędy. Droga kobieto, jeśli twojemu mężczyźnie zdarzyło się uderzyć cię „bez powodu”, to zanim poczujesz się ofiarą przemocy, pomyśl, czy on po prostu nie miał złego dnia!

Dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że zrozumieliście mój przekaz.

A jeśli jednak nie zrozumieliście, to pozwolę sobie na wyjaśnienie. W sumie nie powinnam, bo wiem, drogi czytelniku Segritty, żeś homo sapiens, myślisz, i nawet jeśli przegapiłeś fakt, że dziś pierwszy kwietnia a powyższe akapity to ewidentny żart – to mogli tu przypadkiem zabłądzić ludzie, którym myśleć zdarza się rzadko i którzy gotowi na poważnie wziąć moje słowa o uzasadnionej przemocy wobec kobiet. 

Otóż postawię sprawę jasno, tym razem na poważnie i bez żartów: nie ma czegoś takiego jak uzasadniona przemoc wobec kobiety. Jeśli bijesz…. ba, jeśli choć raz uderzyłeś swoją kobietę, to zrobiłeś jej niewyobrażalną, niczym nie uzasadnioną krzywdę, działałeś niezgodnie z prawem i powinieneś za to odpowiedzieć karnie oraz zacząć się leczyć. Jeśli jesteś kobietą i twój facet choć raz cię uderzył, to zgłoś to na policję i zostaw tego faceta w cholerę. I nie ważne, czy jesteście w luźnym związku, związku małżeńskim i czy macie dzieci. Nawet uważam, że jeśli macie dzieci, to tym bardziej takiego mężczyznę zostawić musisz, żeby dzieciom nie wypaczyć wzorców. 

Nie wolno bić kobiet. Nie wolno bić dzieci. Nie wolno bić zwierząt. Nie wolno bić słabszych. Generalnie nie wolno bić, chyba że w absolutnej samoobronie (tak, tylko na atak fizyczny, bo nie ma czegoś takiego jak „uderzyłem w samoobronie, bo nazwał brzydko moją matkę”) albo sportowo, na ringu czy innej macie, gdy obie strony się na to zgadzają. 

Uff. No to wyjaśnione.

A teraz wesołego pierwszego kwietnia! Nie dajcie się nabrać nagłówkom i zdjęciom tytułowym :D