Dla kogo pachną kobiety

Jeszcze kilka lat temu kobiety miały monopol na sprzedaż. Wszystkie męskie czasopisma miały jakąś gołą babę na okładce. Wszystkie kobiece czasopisma miały jakąś półgołą babę na okładce. Kobiety reklamowały prezerwatywy i pigułki. Kobiety reklamowały samochody i proszki do prania. Dlaczego? Bo, jak powiedziała Jenna Mourey, girls are majestic fuckin’ creatures. Po polsku by to brzmiało jakoś tak: „bo marketerzy nie mają zielonego pojęcia, czego chcą kobiety”.

No dobra, wiem, że to nie do końca tak wygląda. Baby lubią sobie popatrzeć na konkurencję i potrzebują wzoru urody do naśladowania. Paczajcie, lachony, tak powinnaś wyglądać. Tak masz nosić włosy, tak masz się ubierać i tak malować. Bez tego wzoru by się biedaczki pogubiły i byłyby skazane na bycie sobą i wypracowanie własnego stylu, co – jak wiemy – jest bardzo bolesne.

Laska w reklamie perfum nie sprzedaje perfum. Sprzedaje styl, kanon urody, markę, renomę, lans. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że są kobiety, które wchodzą do perfumerii i kupują jakiś zapach tylko dlatego, że Kira Najtli ładnie wyglądała w reklamie. Perfumy trzeba sprawdzić na sobie. Trzeba powąchać. Dlatego tak cholernie ciężko je reklamować w telewizji a copywriterzy stawiają nie na opis zapachu tylko na emocje.

Dziwi mnie, że dopiero teraz ktoś zrozumiał, że te emocje może w nas wzbudzić mężczyzna. Voila, najnowsza reklama Chanel n5:

Spójrzcie na ocenę filmiku na youtube. Poczytajcie głosy oceniające tę reklamę. Nie każdej się podoba, choć może to efekt nowości i braku przyzwyczajenia. Może ja jestem dziwna, ale dla mnie to jest dużo ciekawsza reklama niż te zwiewne, efemeryczne wideoklipy z jakimiś wypłoszami na obrośniętych bluszczem huśtawkach. Bo nie interesują mnie wideorgazmy jakichś obcych kobiet. Mnie interesuje mężczyzna i jego reakcja. Niech to facet wybiera, w czym mam chodzić i czym pachnieć. To spojrzenie, ten głos, gdy pragnie – to wzbudza we mnie emocje i to właśnie chcę osiągnąć.

Co nie zmienia faktu, że Chanel n5 nie nosi się od 20 lat. Ale tego by nawet Clive Owen nie zmienił. :)