Droga czytelniczko, co tam u Ciebie się zmieniło przez ostatnią dekadę?

Różne są techniki pisania do ludzi w internecie. Niektórzy blogerzy starają się pisać do wszystkich, niezależnie od wieku, płci i poglądów. Inni wybierają sobie jedną osobę. To wiele ułatwia, bo wtedy nie trzeba zapychać tekstu disclaimerami (wiecie, tymi wszystkimi „to tylko moje zdanie, ty możesz myśleć inaczej” albo „to nie dotyczy każdego, bo jeśli jesteś w innej sytuacji niż ja, to…”). Niektórzy używają wręcz formy „ty”, gdy adresują tekst. Piszą „drogi czytelniku”, „czy wiesz, że…”. Ja nie wiem, do kogo piszę. Bo z jednej strony jesteś statystyczną kobietą (80% czytelników tego bloga to kobiety) – z drugiej wiem, że też plącze się tu paru facetów (i to całkiem fajnych, aktywnych, z którymi nie raz wchodzę w dyskusje w komentarzach). Głupio by było tak ich pominąć. Ale przecież czyż nie pomija się kobiet, gdy zwraca się do odbiorcy w rodzaju męskim? Dlatego dziś piszę do czytelniczki. I wybacz, droga czytelniczko, chaos myśli, ale taką mam dziś głowę pełną, że nie potrafię sobie w niej wszystkiego ułożyć. Może dlatego chcę ten bałagan wyrzucić na papier. Tfu. Na ekran komputera.

Jesteś ze mną, zgodnie ze statystykami, przynajmniej 2 lata, a może i dłużej. Może pamiętasz jeszcze czasy, gdy pisałam anonimowo, nie podając swojego imienia ani nie pokazując twarzy. Czasy, gdy blog był rurzowy (sic!), a ja byłam młodą warszawianką zdobywającą Paryrz (sic!), biegającą na randki i szukającą swojego miejsca na świecie. Pamiętasz Segrysa? Pamiętasz Rasiaka? Pamiętasz tekst o komarze? To były takie śmieszne czasy, gdy nie było jeszcze zawodowej blogosfery i czytelnicy zgromadzeni wokół tych nielicznych, popularnych blogerów tworzyli bardzo zgrane, hermetyczne wręcz grupy znajomych z internetu. Sporo osób trafiło do mnie od Kominka, którego komentatorzy do dziś trzymają się razem. Niektórzy się chyba nawet się sparowali i mają dziś dzieci, które nigdy nie użyją emotikonki :p

Wiesz, że moją pracę magisterską pisałam z …blogosfery? Najpierw miało być o Norwidzie i nowych gatunkach lirycznych (wpadłam na taką odważną teorię, że scherza Norwida były stworzone na wzór scherz szopenowskich i godzinami robiłam próby tranksypcji nut na rytm i rymy w wierszach Norwida). Ale potem uznałam, że szybciej napiszę dyplom z czegoś, co znam dużo lepiej, czyli z blogów. Wiem, poszłam na łatwiznę. W każdym razie jednym z moich założeń w tej pracy było to, że częścią bloga są komentarze. Czyli że w przeciwieństwie do wszystkich innych form literackich (z publicystyką włącznie), wpis na blogu nie jest bytem niezależnym od jego odbioru. I że komentarze pod wpisem stanowią część tego wpisu. To by czyniło Ciebie, czytelniczko, współautorką bloga. :) Bo przecież piszę do Ciebie. A Ty mi odpowiadasz. A potem ja odpowiadam Tobie, rozmawiamy, prowadzimy dialog, który następnie wpływa na kolejne artykuły, w których często odnoszę się pośrednio lub bezpośrednio do tego, o czym pisałaś wcześniej. Machina działa, pracuje, napędza się sama. Nie pisałabym, gdyby się okazało, że nikt mnie nie czyta. Wróciłabym wtedy do pamiętnika.

Pisząc bloga z Paryża nie traktowałam go jedynie jako miejsca ekspresji artystycznej – ale też jako formę terapii. Pisałam do Ciebie, a Ty mi odpowiadałaś. Poprawiałaś mi humor, wspierałaś mnie, podpowiadałaś, co robić. Bardzo mi to pomogło wtedy i pomaga mi to do dziś. Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak cholernie miło odbieram każdą pochwałę, każdy pozytywny komentarz, każdy mail i każdą zaczepkę na ulicy: „Hej, Segritta! Czytam cię!”. Nawet zwykłe lajki klepnięte pod jakimś linkiem lub zdjęciem są dla mnie jak najlepszy komplement. Gdzieś tam migają mi imiona i nazwiska, zaczynam Was kojarzyć, rozpoznawać potem po awatarach, chociaż przecież się osobiście nie znamy.

To zaczepianie na ulicy oczywiście jeste też trochę dziwne, bo nie raz łapię się na tym, że ten ktoś, kto mnie zagaduje, zna mnie całkiem nieźle, a ja nie znam go wcale. On wie, ile mam lat, czym się zajmuję, że mam narzeczonego, dziecko i psa. Że lubię burbona z Colą, że nie trawię zespołu Kombii (oni się nigdy nie odkupią za „Każde pokolenie” i tę muzyczną zgagę, jaką mi serwowali za pośrednictwem radia w 2005 roku) i że nie wierzę w Boga. Tylko w bór, w Bug i w jeże. Właśnie… a propos: wiesz, co też uwielbiam? Jak piszę status, w którym jest „O mój borze” i ktoś nowy napisze „błąd ortograficzny” a ja nawet nie zdążę odpowiedzieć, bo Ty odpisujesz za mnie i tłumaczysz, że to celowe. Uwielbiam te chwile. Bo one oznaczają, że jesteśmy kumpelkami. :)

Dziesięć lat temu miałaś dwadzieściaparę lat. Dziś jesteś człowiekiem po trzydziestce. Ciekawe, co się u Ciebie wydarzyło w ciągu tej ostatnie dekady. Wyszłaś za mąż? Urodziłaś dziecko? Straciłaś pracę? Założyłaś firmę? Skończyłaś studia? Czy ty też odkryłaś, że jesteś feministką, mimo że jeszcze wczoraj uważałaś, że feministki nie mają już o co walczyć? A może nasze życia tak się już rozjechały, że nie odnajdujesz już swoich myśli i marzeń w moich tekstach? Jest też ryzyko, że absolutnie nie trawisz tu sekcji parentingowej, bo dzieci są głupie, brzydkie i robią kupy w majtki…? ;)

Moje dziecko poniekąd zmusza mnie do oglądania bajki, której nie lubię. Oglądam ją kątem oka, bo ono ją ogląda. Mowa o „Śwince Pepie”. Wyjątkowo irytująca bohaterka, ale oglądam to czasem i ostatnio wyłapałam scenę, w której tata świnka włącza telewizję, a tam leci program ogrodniczy.
– O, program ogrodniczy – mówi – Uwielbiam programy ogrodnicze!
A świnka Pepa na to, że to strasznie nudne.

Kiedyś też uważałam, że programy ogrodnicze są strasznie nudne. A dziś je lubię. Lubię patrzeć, jak ktoś pielęgnuje ogród. Lubię oglądać ładne wnętrza. Lubię obserwować zwierzęta. Lubię rozwiązywać krzyżówki. Lubię te wszystkie emeryckie czynności i tylko czekać, aż będę siedzieć w oknie i pilnować, czy sąsiedzi wracają do domu o odpowiednich porach i w odpowiednim towarzystwie. ;)

Kiedyś chciałam zarabiać kupę kasy, zwiedzać świat, robić filmy i zdobywać nagrody. Dziś marzę, żebyśmy wreszcie wybudowali się na naszej cudownej, sąsiadującej z lasem działce na Warmio-Mazuro-Powiślu i żeby było gdzie słuchać śpiewu ptaków o poranku przy kawie. Podróże? Tak, to mi zostało, ale wolę teraz wspinać się z plecakiem na wulkany niż balować w ciekawych miastach.

Ty też się zmieniłaś? Ty też wyspokojniałaś, przyhamowałaś gonitwę ambicji i zaczynasz uśmiechać się na myśl o tym, że idzie wiosna i będziesz mogła wystawić przed garaż stare biurko i odnawiać je nową, upolowaną na Allegro szlifierką? Bo ja już nie mogę się doczekać.

Kupiliśmy też ostatnio wielką szafę na… planszówki. Wreszcie mebel, który pomieści je wszystkie. Niedługo opublikuję tu wpis ze zdjęciami i patentem na przechowywanie tych wszystkich Światów Dysku, Cywilizacji i Small Worldów. A może Ty też grasz w planszówki i jakiś tytuł zgapiłaś ode mnie i dzięki temu mogę być dumna, że masz coś na półce z mojego polecenia? Ha… a pamiętasz czasy, gdy wszyscy myśleli, że gry planszowe są dla dzieci?

W maju zostanę zaś pisarką. Spełni się jedno z moich największych marzeń, bo na półki w księgarniach trafi moja pierwsza książka. Już nie mogę doczekać się tego widoku… <3 To ona jest też winowajczynią, że ostatnimi czasy mało pisałam na bloga. Po prostu skupiłam się na tym, żeby największa wena i najfajniejsze pomysły trafiły do książki. Priorytety, bejbe! ;)

Tyle mi się w życiu zmienia, ja sama się zmieniam. I ludzie wokół mnie. Mój pies, ukochany Here, ledwo już chodzi i razem z Matką Rodzicielką szykujemy się już na myśl, że niedługo ten stary niedźwiedź nas opuści. Jedni przyjaciele rozjechali się po świecie, z drugimi rozjechały nam się poglądy i już się nie widujemy (tak, to też się zdarza). Trzeci zostali, bo po prostu są na całe życie. Doszli też nowi, głównie dzięki blogowi, internetom i fejsbukom. To nieprawda, że najlepszych przyjaciół trzeba poznać w dzieciństwie. Czasem poznaje się ich w okolicach trzydziestki. Ostatnio na fajne badanie trafiłam w sieci. Naukowcy analizowali charaktery grupy ludzi w młodości – i potem po kilkudziesięciu latach życia. Wiesz, co się okazało? Że to zupełnie inni ludzie byli. Mieli inne cechy, inne marzenia, inne wady. Zmieniamy się. Powoli, ale jednak.

Ty też się zmieniłaś? Co u Ciebie? Opowiadaj.