Znów pobudka o szóstej rano i fantastyczna wycieczka po plażach. Od wczoraj udało nam się zwiedzić połowę plaż z tej płaskiej, suchej części Gwadelupy czyli Grande Terre. Byliśmy we wrotach piekieł (porte d’Enfer), w których morze wbija się długim kłem w ląd i woda, która z początku szaleje między stromymi skałami, po kilkudziesięciu metrach zmienia się w płytką, ciepłą, stojącą zatoczkę, nad którą pasą się krowy. Byliśmy nad stromymi klifami wschodniego wybrzeża, które erozja poszarpała i wydrążyła w koronkę jaskiń, tuneli i kamiennych tarasów. Byliśmy nad szerokimi, piaszczystymi plażami północy, których palmy pochylają się leniwie nad wodą, rzucając cień na żółty, miękki piasek, w którym dziury drążą małe, przezroczyste kraby. W końcu też odwiedziliśmy plaże turystyczne, usłane spalonymi na karmel ciałami francuskich emerytów i otoczone straganami z drogą tandetą. Nie słychać tu innego języka niż francuski. Tylko on. Żadnych Amerykanów, Anglików, Hiszpanów, Chińczyków… sami Francuzi lub lokalesi, którzy też w żadnym języku poza francuskim nie mówią. A właściwie kreolskim. To taka mieszanka francuskiego z cholerawiejakimijeszcze. Melodyjny, ładny to język – jakoś tak mniej pretensjonalny od francuskiego. Tylko czasem trudno zrozumieć
Zjedliśmy śniadanie w postaci dwóch pains au chocolat i jogurtu, potem ruszyliśmy na zwiedzanie wybrzeża. Gdzieś koło godziny 14 uznaliśmy, że obiad zjemy o 15. I to był błąd. Okazało się, że od 15 do 19 wszystkie restauracje są zamknięte. WSZYSTKIE. W poszukiwaniu jakiegoś żarcia zjechaliśmy cztery miejscowości: Petit Canal, Le Moule, St Francois i St Anne. I nic. Ani jednej otwartej restauracji. Szczyt sezonu, kupa turystów, a nad brzegiem zatłoczonych plaż można się tylko napić drinka.
W końcu, w St Francois, na pół godziny przed otwarciem jadłodajni, przydybaliśmy gościa z budki z hamburgerami, którego matka była Polką – i zrobił nam naprawdę pyszne hambuksy. Tyle tylko, że ja wciąż licze na tę pyszną, kreolską kuchnię, o której tyle słyszałam…. I nic. Do tej pory nic dobrego nie zjedliśmy. Jeśli wybieracie się do Gwadelupy, lepiej weźcie ze sobą suchy prowiant. Kiełbasę jakąś. Jajko na twardo. Takie tam. Dobranoc.
Zdjęcie na tle ściany (?) skojarzyło mi się z tym teledyskiem i z Naomi http://www.youtube.com/watch?v=4uNamQC-rDQ
w sensie, so hot ;)
W ogóle, jakie widoki, świetne zdjęcia panoramiczne, i ty bogini w tej wodzie :)
Idź być w Gwadelupie gdzie indziej!
Te proszki w wirkach to jakieś narkotyki ?
No i jak ja mam po przeczytaniu czegoś takiego, jutro jechać do normalnej zj***** pracy … wybacz – w cholernej Warszawce, uwięziony na tydzień. ;-/
Bawcie się dobrze. :)
Ech… Raj na ziemi!
Raj przypraw i owoców morza ^^