Dziewczyna z Żoliborza

male IMG_0309

 

Jestem dziewczyną z Żoliborza. Tu jeździłam na spacery w wózku, tu wypadały mi ząbki, tu bawiłam się w bazę wojskową na terenie cytadeli, tu szpiegowałam Alinę Janowską na spacerach, goniłam ze skrzypcami na pierwsze lekcje w podstawówce, uciekałam na wagary do parku Żeromskiego, sprzedawałam kwiatki na pl. Wilsona, wydawałam swoje pierwsze czasopismo „Kudłaty przyjaciel”, byłam na pierwszej randce w kinie Wisła, paliłam pierwszego papierosa na dachu fortu przy Wojska Polskiego, robiłam osiemnaste urodziny, rozstałam się z pierwszą miłością w parku Fosa, pisałam magisterkę w ogrodzie a większość tekstów na tym blogu powstała w pokoju na pierwszym piętrze z oknami wychodzącymi na zielone stoki cytadeli.

Uwielbiam Żoliborz i uważam, że to absolutnie najpiękniejsza dzielnica mojej ukochanej Warszawy. Jest tu cicho i zielono, jest gdzie wyjść na spacer z psem a w alejkach można spotkać naprawdę fascynujących, wysokiej klasy ludzi, którzy się do Ciebie uśmiechają, nigdzie się nie spieszą i każdy ma tyle pięknych historii na sumieniu, że aż żal nie pogadać. Jednocześnie mamy blisko do centrum, blisko do Wisły i blisko do Gdańska ;)

Dlatego za każdym razem, gdy komuś z Żoliborza wspominam o tym, że się wyprowadzam, spotykam się z niezrozumieniem. Jak można opuszczać Piękny Brzeg?! Coś w tym jest. Powiśle jest fajne, jest w centrum i na pewno zaoszczędzę sporo na benzynie, ale mimo wszystko trochę mi żal. Tam nie będę mogła otworzyć okna, by usłyszeć śpiew ptaków. Tam nie będę mogła wyjść na taras, złożyć nóg na stole i popijać kawę, patrząc na psy kotłujące się w ogrodzie. A w maju nie będzie pachniało bzami. Powiśle to jak inne miasto.

Tak mnie jakoś teraz, wiosną, Żoliborz roztkliwia. :)