Czasem mam wrażenie, że góry spowalniają czas. To tam najdłużej żyją tradycje dawno już zapomniane w wielkich polskich miastach, gdzie nawet podczas Świąt Bożego Narodzenia nie zawsze zbiera sie rodzina a tuż po rozpakowaniu prezentów domownicy siadają przed telewizorem i glądają Kevina. No dobrze, Kevin to też przecież tradycja! Ale wystarczy pojechać do Żywca, by przekonać się, na czym polega prawdziwa magia Świąt. I myślę, że warto z tej magii czerpać garściami, niezależnie od tego, czy jest się chrześcijaninem czy ateistą – bo zwyczaje świąteczne górali to przedziwna mieszanka starych, pogańskich zabobonów i rytuałów religijnych.
Najważniejsza jest rodzina. Pierwszy dzień Świąt Górale spędzają w rodzinnym gronie i dopiero drugiego dnia jest czas wielkiego kolędowania, kiedy trzyosobowa ekipa kolędników może przerodzić się trzydziestoosobową grupę przebierańców z sąsiednich domów i gospodarstw. W Wigilię jednak i w pierwszy dzień Świąt spotykają się tylko krewni, razem ubierając choinkę, dzieląc się opłatkiem i wspólnie jedząc kolację.
Prezenty przynosi Aniołek. Nie żaden Mikołaj, który jest 6 grudnia a potem sobie idzie. Nie Gwiazdor, bo Michał Wiśniewski by nie dał rady obskoczyć wszystkich domów w tak krótkim czasie. Aniołek. I prezenty leżą pod choinką i są rozpakowywane jeszcze w Wigilię, a nie wg tradycji amerykańskiej – pierwszego dnia Świąt. My jesteśmy prawdziwi Górale i my żadnych amerykańskich zwyczajów nie potrzebujemy – mówi mi Józek, mój ulubiony góralski konsultant – Mamy własne. Fakt. Mają.
Tych zwyczajów jest mnóstwo i naprawdę można w nich przebierać. Przede wszystkim są wróżby i zabobony, obracające się wokół najważniejszych tematów: plonów, zdrowia, zamążpójścia i śmierci.
-
Podczas wieczerzy wigilijnej domownicy trzymają stopy na łańcuchu, który otacza wszystkie nogi stołu. Dzięki temu ich nogi będą zdrowe i silne w następnym roku.
-
Po kolacji gospodarz i gospodyni gaszą jednocześnie dwie świece a potem obserwują unoszący się znad knotów dym. Ten, którego świeca dłużej dymi, będzie żył dłużej.
-
O północy rozbierz się do naga i trzykrotnie obiegnij stodołę a potem zawołaj do jej drzwi „stodolny, wychodź stąd”. Jeśli będziesz miał szczęście (choć to dyskusyjne… ), stodolny powie Ci, kto z domowników umrze w tym roku.
-
Jeśli czekasz na męża, stań na progu domostwa i krzyknij głośno. Skąd usłyszysz echo – stąd przyjdzie Twój przyszły mąż. Obawiam się jednak, że o echo w dużym mieście będzie trudno. Lepiej więc nie próbować ;)
-
Po mszy pierwszego dnia Świąt biegnijcie wszyscy do domu. Ten, kto dobiegnie pierwszy, będzie żył najdłużej.
-
Nie waż się po południu leżeć na kanapie, bo w przyszłym roku deszcze i wichury położą również plony.
-
Drugi dzień Świąt to dzień św. Szczepana, kiedy święci się owies. To taki dzień, gdy można bezkarnie rzucić owsem w księdza w kościele albo spoliczkować dziewczynę grochem rzuconym prosto w twarz.
Rozumiem, że nie wszystkie góralskie zwyczaje przyjmą się u Was w domach. Strach też praktykować te związane z przewidywaniem czasu śmierci… Ale życzę Wam z całego serca, byście i Wy, wzorem Górali, spędzili te Święta z rodziną, bez kłótni i żali, razem objadając się, dzieląc prezentami i obchodząc telewizory i komputery z daleka – nawet jeśli pod choinką znajdziecie Skyrima.
[Góralskie zwyczaje wyłowiłam ze strony www.grojcowianie.org]