"Historia Wewnętrzna" Giulia Enders – recenzja

Dokładnie rok temu do niemieckich księgarni trafiła książka napisana przez 24-letnią lekarkę zafascynowaną układem trawiennym człowieka. Książka ta stała się absolutnym bestsellerem i sprzedano jej ponad milion egzemplarzy. 4 marca 2015 wchodzi ona też na polski rynek dzięki wydawnictwu Feeria, a ja dostałam tłumaczenie chwilę wcześniej, by dowiedzieć się, na czym polega fenomen dzieła Giulii Enders.
HW_OKŁADKA_v4_2_
Jeśli jesteście ciekawi, co myślę o książce, to w wielkim skrócie: powinno się ją wprowadzić do kanonu lektur szkolnych. I mówię całkiem poważnie. To jedna z nielicznych publikacji medycznych, która jest napisana takim językiem, że zrozumie ją nawet przeciętna fanka Justina Biebera – a jednocześnie podaje tak cenne i przydatne informacje o odżywianiu, że ułatwi naszemu społeczeństwu odchudzanie, utrzymanie dobrej kondycji, zdrowia oraz uniknięcie wielu przykrych dolegliwości, o których związku z układem trawiennym w ogóle nie wiedziałam.
Tylu mamy teraz speców od odchudzania, tylu osobistych trenerów fitness, domorosłych dietetyków i ludzi przekonanych, że wykluczenie jakiegoś składnika z jadłospisu uczyni ich pięknymi i młodymi – a gdyby tak sprawdzić ich wiedzę na temat zupełnie podstawowych mechanizmów trawiennych, pewnie nawet nie umieliby wskazać, gdzie w ich ciele znajduje się żołądek. A to przecież taka podstawowa wiedza, ważniejsza nawet od znajomości funkcji trygonometrycznej, która przecież niezliczone razy przydała Ci się w życiu.
Z „Historii wewnętrznej” dowiesz się m.in. o tym, dlaczego często ślinimy zranione miejsca na skórze; skąd się bierze nieświeży oddech, jeśli wyeliminujemy niemycie zębów – oraz jak się go pozbyć domowym sposobem; jak uniknąć zgagi i dlaczego leki na zgagę mogą nie być najlepszym pomysłem; po co ci tak naprawdę wyrostek robaczkowy; które cukry są zdrowsze i dlaczego; dlaczego mamy opuchnięte oczy rano oraz jak przechowywać oliwę z oliwek, żeby wpływała dobroczynnie na nasz organizm i minimalizowała ryzyko nowotworu. A to tylko kilka moich ołówkowych notatek na marginesach z początku książki, które mnie zaskoczyły i zaciekawiły. Zresztą, od kiedy przeczytałam Historię Wewnętrzną, co chwila opowiadam o swoich odkryciach znajomym no i wreszcie wiem, co się tak naprawdę dzieje w moim ciele w procesie pobierania i spalania paliwa w postaci jedzenia.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić w książce, to mam wrażenie, że niektóre niemieckie zwyczaje i porównania językowe zostały miejscami słabo przetłumaczone na polski, ale to takie drobne zgrzyty semantyczne, które zupełnie nie naruszają warstwy medycznej tekstu, która jest w tym wszystkim najważniejsza.
Żałuję, że mnie taka Giulia Enders nie uczyła biologii w liceum. Na pewno zapamiętałabym z lekcji o wiele więcej niż to, że składamy się z komórek. Mam też nadzieję, że w dziedzinie fizyki, matematyki i chemii urodzi się kilkoro podobnych, młodych zapaleńców, którzy będą w stanie przekazać swoją jakże cenną wiedzę ludziom tak, żeby została zrozumiana i zapamiętana. Bo czasem łapię się na tym, że więcej wiem o prawach fizyki z Minecrafta niż o prawach fizyki z reala. ;)

Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem Feeria. 

Tu można kupić książkę.
A tu jej fanpage na Fejsie.