Intryguj mnie.

Intrygować. To takie ładne słowo. I tak jest blisko intrydze jako wprowadzaniu w błąd lub komplikacji – a przecież tu zupełnie nie o to chodzi. Tu chodzi o zainteresowanie, wzbudzenie ciekawości, o „wplątanie”. A to czasem można osiągnąć jedynie szczerością.

Świat jest prosty. Ludzie są prości. Kobiety też są proste, tak. Banalne jak budowa cepa, tylko bolki starają się obronić własny honor przypisując im to całe, rzekome, kobiece poplątanie. Świat coraz rzadziej mnie zaskakuje. Po prostu zbyt wiele sytuacji się powtarza, ucząc mnie pewnych schematów. Schematów, które niestety sprawdzają się w 99% przypadków.

„Postawić ci drinka?” pyta mężczyzna przy barze i ja już wiem, o co mu chodzi. Rozwój wydarzeń nie ma już większego znaczenia. Może mnie ten człowiek potem disować, dążyć do przyjaźni, do wspólnego interesu, może mnie próbować podejść jakimś PUA-trickiem, znienawidzić, odczekać trzy dni przed telefonem, dodać lub wykasować na fejsie, dzwonić codziennie albo starać się mnie ugryźć uporczywym milczeniem – to wszystko nie ma znaczenia, bo ja i tak będę wiedzieć, czy chciałby pójść ze mną do łóżka czy nie. Jest zbyt wiele sygnałów, które do mnie docierają i informują o stanie rzeczy. Jest mowa ciała, której uczę się od trzydziestu lat i czytam z niej jak z nut (które też czytać umiem). Jest tzw. „timing” reakcji bądź jej braku. Jest ton wypowiedzi, jest dobór słów, tembr głosu, wybuchy śmiechu na moje suche żarty, aluzje świadczące o  jakimś chorobliwym wręcz riserczu i wreszcie – jest ten ukuty w głowie psychologiczny rysopis mężczyzny, który mówi mi bardzo wiele o tym, kto jest w jego typie. To jest takie proste. Takie intuicyjne już. Tak oklepane i nudne.

Dlatego do dziś wspominam z leniwym uśmiechem na twarzy moment, gdy podszedł do mnie mój znajomy, spojrzał mi głęboko w oczy i spokojnie powiedział: 
– Pragnę cię.
Po czym ucałował mnie w policzek i odszedł, zostawiając mnie z tą zaskakującą wiadomością. Bo ja nie wiedziałam. Miałam 19 lat i nie miałam pojęcia, że on może być mną zainteresowany. Inna sprawa, że wtedy nie podejrzewałam o to żadnego mężczyzny…

Zaintrygował mnie. Do tego stopnia, że nagle zaczęłam patrzeć na niego zupełnie inaczej i sama zaczęłam pragnąć. A jak to osiągnął? Zrobił coś, czego nie robili inni.  Nie uprawiał podchodów, nie okłamywał mnie, po prostu powiedział, co czuje. I muszę Wam się przyznać do jednego: choć wtedy miałam 19 lat, a nastolatkę zaintrygować nietrudno, to ten rodzaj szczerości działa na mnie do dziś. Bo nawet stare lisy niczego się w życiu nauczyć nie mogą i wciąż uprawiają głupie gierki – odpowiedniki dziecięcego ciągania dziewczynek za warkoczyki – zamiast zwyczajnie przyznać im się do tego, czego się chce. A więc jeśli pojawia się mężczyzna, który gra all-in w preflopie, ja się gubię. Daję się. Wchodzę w to niezależnie od tego, czy mam parę asów czy 7 i 3. A przynajmniej weszłam w to dwa razy – bo tylko dwa razy do tej pory usłyszałam takie wyznanie.

To nie jest apel o „pragnę cię”. Serio. Chyba muszę to bardzo wyraźnie zaznaczyć, żeby jakiemuś idiocie nie przyszło do głowy, że tak się dziś laskom majtki zdejmuje. ;) To apel o szczerość i o to, byście, drodzy mężczyźni, nie bali się postępować niezgodnie z jakimiś naszymi kulturowymi standardami od siedmiu boleści. Łamcie schematy, zaskakujcie, intrygujcie. Bo przecież nie interesuje Was 95% kobiet. Interesuje Was ta jedna, która, uwierzcie mi, nasłuchała się już w życiu wystarczająco wiele bolków i głowa ją boli od szarpania za warkoczyki.