Jak Karolina z Vichy poratowała Segrittę

Jak tu nie kochać blogowania, internetów i mediów społecznościowych?

W czwartek 21 czerwca, późnym wieczorem opublikowałam na fanpejdżu Segritty takie zdjęcie:

Był to efekt zbyt długiego czytania na słońcu, co mi się dość rzadko zdarza, bo nie lubię leżeć na słońcu i się opalać… ale cóż. Tak wyszło. Najwyraźniej z rodu Targaryenów nie pochodzę i żadna smocza krew mnie nie chroni od oparzeń.

Nie minęła godzina od statusu, gdy napisała do mnie Karolina z Vichy i po ofuknięciu mnie, że opalanie jest niezdrowe i że co ja sobie właściwie myślałam, tak z własną skórą postępować… zaproponowała mi słoneczną paczkę Vichy z kosmetykami z filtrem UV oraz czymś, co ukoi mój ból po już rozlanym mleku. Pisała z prywatnego maila, po koleżeńsku oferując pomoc. A kosmetykom Vichy się nie odmawia, więc już następnego dnia spotkałam się z Karoliną na kawie (kurier przyjechałby dopiero w poniedziałek, a przecież trzeba było działać szybko, więc Karolina sama przyjechała).

Tym, co znają Vichy nie trzeba ich produktów specjalnie reklamować. A tym, którzy nie znają, mogę tylko napisać, że zostałam rozpieszczona. Świetny, lekki krem po opalaniu, olejek do opalania z wysokim filtrem, woda termalna (fajnie odświeża w upały), matujący krem do twarzy (również z wysokim filtrem) oraz krem intensywnie nawilżający. Wszystko z instrukcją specjalnie dla Segritty.

Nie zapomnę momentu, gdy Karolina przyszła na spotkanie, wyglądając jak żywa reklama marki (no śliczna jest cholera jedna) a ja z miejsca wyraziłam swój zachwyt nad szybką reakcją Vichy na blogera, na co Karolina odparła, że mnie po prostu czyta od jakiegoś czasu już i zwyczajnie, po koleżeńsku chciała pomóc, bo sama uwielbia kosmetyki, które mi zaproponowała.

No i w ten sposób stałam się blogerką kosmetyczną. ;) Brawo Karolina, brawo Vichy!