Jak nie być hejterem

 

Ludzie wcale nie są źli. Po prostu czasem brak im empatii, wrażliwości lub doświadczenia. Albo po prostu nie wiedzą, że postępują źle. Publikowanie (czegokolwiek) idzie w parze z hejtem, więc siłą rzeczy musiałam przywyknąć do tego, że wraz z rosnącymi statystykami bloga przybywa też ludzi, którzy próbują mnie zranić. O, na przykład tydzień temu dostałam maila, że jestem żenująca i że by mnie nadawca kijem nie tknął. Komuś chciało się znaleźć mój adres mailowy, odpalić pocztę, napisać wiadomość i mi ją wysłać, tylko po to, żebym się dowiedziała, że on by mnie kijem nie dotknął. Ja to rozumiem. Niektórzy ludzie tak mają. Jeśli nie podoba im się jakaś osoba lub przekaz, czują potrzebę zranienia autora. Ja też tak miałam. Co prawda w przedszkolu, ale jednak. Wydaje mi się, że ogólnie ludzie z tego wyrastają. Z tego dziecięcego okrucieństwa, złośliwości i zawiści. Kolejne życiowe doświadczenia uczą nas, jak to jest być po drugiej stronie, więc dojrzewająca w nas empatia powstrzymuje nas później od ataku. Spójrzcie na różne gwiazdy szołbiznesu: większość z nich jest do porzygania miła, uprzejma i serdeczna. Nie objeżdżają kolegów po fachu, mówią o wszystkich neutralnie i z wyczuciem. Kiedyś mnie to w nich trochę denerwowało, ale teraz to rozumiem. Oni po prostu zostali w momencie zdobywania popularności zalani taką ilością hejtu, że teraz nie chcą robić tego samego innym ludziom. Te parę maili, które ja dostałam, to nic w porównaniu z tym, co dostała np. Natasza Urbańska. A to, co dostała Natasza, ma się nijak do tego, co dostał Justin Bieber.

Można nie lubić jakiegoś autora, ale samo to „nielubienie” nie jest jeszcze hejtem. Do hejtu trzeba chęci – chęci zgnojenia, zranienia, uprzykrzenia komuś życia. Jeśli kogoś po prostu nie lubisz, to go unikasz, prawda? Żeby go hejtować, musiałbyś mieć naprawdę mocną motywację.

Wiemy, skąd jest hejt. Z kompleksów, zazdrości, braku własnych osiągnięć, niedojrzałości. Ale gdyby spytać hejtera, czemu hejtuje – odpowiedziałby, że chce zmienić świat na lepszy. Hejter nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niedojrzały. Nikt sobie nie zdaje sprawy z takich cech, a już na pewno się do nich nie przyzna. Jeśli napisał „sprzedałeś się” pod filmikiem na youtubie, to zrobił to po to, żeby autor filmiku „już się nie sprzedawał”. Jeśli hejter napisał, że jestem głupia, to zrobił to po to, bym się dokształciła i zdobyła mądrość. Rozumiecie? Hejterzy naprawdę wierzą w to, że ich słowa nienawiści wynikają z dobrych intencji, bo emocje przysłaniają im logikę. I choć większość hejterów dojrzeje sama, kończąc wreszcie gimnazjum i zaczynając odpowiedzialne życie – części z nich postanowiłam pomóc, dając trzy, szczere, zupełnie nieironiczne rady, jak NIE być hejterem w sieci. Może wyjdą z tego wcześniej. :)

1. Empatia. Nie każdy ją naturalnie ma. Nie u każdego wykształcili ją rodzice, szkoła, doświadczenia. Ale jeśli bliżej ci do Dextera i często nie rozumiesz, czemu komuś jest przykro po Twoich słowach lub czynach, to znaczy, że masz z tą empatią problem i powinieneś ją sobie poćwiczyć. To naprawdę banalnie proste i bardzo poszerza horyzonty. Za każdym razem, gdy stajesz po jakiejś stronie w gorącym sporze (aborcja, religia, polityka), spróbuj odegrać rolę adwokata diabła i wcielić się w oponenta. Aby to zrobić, musisz zrozumieć jego motywacje i myślenie. Nie bój się. Nie ugotuje Ci się od tego mózg. Nie zmienią ci się poglądy. Po prostu zrozumiesz przeciwnika, dzięki czemu łatwiej będzie Ci się z nim dyskutowało i może ta dyskusja będzie przyjemniejsza dla obu stron.

2. Pomyśl, jaki chcesz osiągnąć cel. Bardzo trudno przekonać drugiego człowieka do tego, by zmienił zdanie, ale jest to osiągalne. Nie osiągniesz tego jednak, nazywając oponenta głupim. Nie osiągniesz tego agresją, pogardą i wyśmiewaniem. Jeśli więc Twoim celem jest przekonanie kogoś do Twojej racji – wyzbądź się agresji i cierpliwie, logicznie mu wytłumacz, o co Ci chodzi. Jeśli nie złapie za pierwszym podejściem, spróbuj innego. Jeśli i tego nie złapie, poszukaj jeszcze innej drogi. I tak dla dobra dyskusji – spróbuj założyć (nawet jeśli by to był 1% niepewności), że możesz nie mieć racji.

3. Wyobraź sobie, że mówisz do kolegi. To bardzo ułatwia „bycie miłym” czyli podstawę współistnienia w społeczeństwie. Załóżmy, że Twój kolega zrobi jakiś błąd językowy. Co robicie jako grupa? Śmiejecie się z niego, trochę go tym męczycie, ale raczej nie padają teksty w stylu „boże, jakim trzeba być debilem, żeby coś takiego powiedzieć!”. Spróbuj tak samo traktować obcych ludzi w internecie, w szołbiznesie lub polityce. Im też zdarzają się wpadki, im też zdarzają się błędy. Można się z nich pośmiać, ale rysowanie na ich podstawie wizerunku całego człowieka jest okrutne i często błędne.

Tak uzbrojeni, ruszajcie na podbój internetów i pamiętajcie, że w sieci nic nie ginie. Jeden niewinny hejt napisany dziś może zostać odkopany po 20 latach, gdy już będziecie szanowanymi politykami. I może być Wam głupio!