Jedz, to zdrowe.

Taki pyszny obiad zrobiła mi dziś Matka Rodzicielka.
Gdy spytałam, czy nie przesadziła trochę z koperkiem, odpowiedziała, że przecież koperek jest zdrowy ;) MR tak ma. Potrafi pakować we mnie grejpfruty, mimo że wie, że ich nie lubię. Ale one są zdrowe. Albo robi sałatkę z czosnku, doprawioną sałatą, bo przecież czosnek jest taki zdrowy. Jak ją czasem w kuchni obserwuję, zastanawiam się, czy kiedyś też będę taką mamą.

W sumie we krwi mam niechęć do gotowania. Ostatnia gotująca krew umarła wraz z moją prababcią, która dożyła prawie setki i pamiętam, jak wyganiała wszystkich z kuchni, gdy zabierała się za pichcenie. Z tego też powodu moja babcia do późnych lat gotować nie umiała. Zabrała się za to po śmierci swojej mamy i pomimo braku zapału, wychodziło jej to znakomicie. No, ale takie już prawa natury, że babcie gotują najlepiej na świecie. Potem przyszła pora na moją mamę, która do kuchni po raz pierwszy weszła, gdy przeszła na emeryturę. Gotuje bardzo ekonomicznie. Np. robi boeufa bourguignona w kotle jak dla pułku piechoty po czym jemy tego skądinąd przepysznego boeufa przez tydzień. Nie ma zmiłuj. Trudno też jej wytłumaczyć, że „już nie mogę” albo „nie jestem głodna”. Stare polskie przysłowie mówi, że prędzej nauczysz babcię obsługi fejsbuka aniżeli wytłumaczysz jej, że nie jesteś głodny.

Tata nie jest lepszy. Kiedyś, mając może z 10 lat odwiedziłam go i jakoś wyjątkowo posmakowały mi wędzonka krotoszyńska oraz kiwi. Nie razem oczywiście. ;) Tata to zapamiętał i od tamtej pory, ilekroć do niego przyjeżdżam, ma w lodówce kilogramy wędzonki krotoszyńskiej i kiwi. Jem, uszami mi wychodzą, ale jem. Jakoś nie mam serca mu powiedzieć, że to mi smakowało wtedy, raz, 20 lat temu a teraz może niekoniecznie. To jest tak wzruszające, że specjalnie przed moją wizytą zaopatruje się w te specjały, że z uśmiechem całuje go w łysinę i mówię „pamiętałeś!”, na co on rośnie z dumy.

Tak już jest, że jak kogoś kochasz i się nim opiekujesz, to czujesz potrzebę tuczenia go. Chyba że to są koty, w które MR wpycha jedzenie tylko po to, by dały jej spokój. W moim przypadku bije się w niej troska o moje zdrowe żywienie i dbałość o sylwetkę córki. Dlatego czasem zdarza jej się wmusić we mnie wielki obiad, po czym spojrzeć na mnie krytycznie i powiedzieć „gruba jesteś”. ;)