Jestem zajebiście wyluzowanym kwiatem…

Na wstępie chciałam przypomnieć, że od paru miesięcy już nie prowadzę bloga. Naprawdę nie wiem, czemu niektórzy wciąż tu wchodzą. No, a teraz do rzeczy.

Poznałam faceta. Sympatyczny, przystojny mężczyzna z mózgiem. Rzadkość to wielka, więc postanowiłam spotkać się z nim na miłej randce i poznać go bliżej. Mieliśmy się zdzwonić.

– Hej Seg, tu Sympatyczny, przystojny mężczyzna z mózgiem. Spóźnię się chwilę, bo mnie szef wkurwił. No normalnie mialem do 16 byc w robocie, ale jacys debile skopali prezentacje i musze teraz za nich odrabiać.

– spoko. Czyli widzimy sie o 18?

– ok. To nawet lepiej, bo strasznie goraco jest w ciagu dnia. Denerwująca jest ta nasza pogoda. Jak upal, to akurat przed urlopem i musi, no po prostu musi byc 40 stopni chyba. I jeszcze klima nawala w pracy… 

– Nio.. To do zobaczenia. 

Na randce też był z lekka poddenerwowany, bo kelnerka przyniosła mu sos łagodny zamiast ostrego. Potem odwiózł mnie do domu i strasznie wpieniła go jakaś babka za kierownicą, bo przepuszczała kierowców i spowalniała naszą jazdę. Spytałam, czy się spieszy. Nie. A może ma dziś zły dzień?

– Nie, dlaczego? – usmiechnął się. 

Pożegnałam się. Już się z nim nie spotkam. Doszłam do wniosku że mnie wkurwia tylko jedno – ludzie, których wszystko wkurwia. Tacy to mają jakieś fochy, doły z dupy i lubią komplikować sobie i innym życie.I najgorsze jest to, że są cholernie dumni ze swojego wkurwienia i lubią dzielic się tym uczuciem z innymi. 

Sama przechodziłam przez taki okres w życiu, ale na Boga to było w liceum (no, trochę zahaczało o studia, czego efekt widać na blogu we wcześniejszych wpisach). Teraz jestem dużą dziewczynką i czuję, że z każdym dniem coraz mniej rzeczy mnie irytuje. Wy też zaczynacie akceptować świat czy to tylko ja się starzeję?

 

P.S. Pozdrowienia dla M. :)