Filmowcy, którzy mają widzów za idiotów

Zainspirowała mnie notka na blogu Słynnej Pisarki czyli recenzja filmu „Lęk wysokości”. Filmu nie widziałam, ale komentarz Małgorzaty mogłabym spokojnie dokleić do wielu innych produkcji, nie tylko polskich. Nie podam przykładów z prostego powodu: złych filmów nie pamiętam i pamiętać nie chcę.

W dużym skrócie – chodzi o to, że jak kiepski reżyser mówi o smutnym temacie, to koniecznie pokazuje go szarymi zdjęciami i przygrywa mu smutną muzyką. W filmie tym grają też smutni aktorzy, postaci mają trudne dzieciństwo, żony zdradzają, ojciec wykorzystuje seksualnie, kot sra do łóżka, dziecko ma raka, krany się psują, komornik puka do drzwi a za oknem jesienna plucha.

Tak pojmowane decorum jest chyba najobrzydliwszym zabiegiem filmowym, po którym widz czuje się jak idiota. Nie zakapujesz, że schizofrenia jest tematem smutnym, więc musimy Ci pomóc. Jakbyś miał wątpliwości, że wojna jest okropna, na wszelki wypadek podamy ci ją okropnym opakowaniu. Cierp. Płacz. Tnij się.

Na wstępie wspomniałam, że nie dam Wam przykładów tych zbrodni na kinie. Ale mogę dać przykłady scen i filmów wybitnych, które zasadę filmowego „decorum” łamią.

Np. M.A.S.H. – świetny serial o lekarzach w szpitalu polowym w Korei. Młodych czytelników wychowanych na Hanna Montana informuję, że MASH jest serialem komediowym.

Albo w filmie Goodfellas jest taka piękna scena, w której znajdujemy trupy w różnych częściach miasta. W tle leci radosny, fortepianowy kawałek „Layla”.

Godfather. Vito Corleone umiera przy akompaniamencie dziecięcego śmiechu, bawiąc się z wnukiem w ogrodzie pomidorowym.

I jeszcze:
All That Jazzscena śmierci w wydaniu musicalowym.
House M.D.piosenka „Get happy” bynajmniej o szczęściu i beztrosce nie mówi.  

Reguła jest prosta: jeśli opowiadasz spokojną, smutną, emocjonalną historię, to nie ubieraj jej w szary, depresyjny obrazek, bo widz się porzyga. Bardzo bym chciała, żeby wbijano to do głów młodych filmowców. Może być młotkiem.