Kolaż z miodowym Jackiem.

Jest coś takiego w Jacku, że tak jak nie cierpię obrandowanych ciuchów i gadżetów, nie noszę niczego, co ma jakieś napisy i generalnie nie lubię być słupem ogłoszeniowym, tak Jack ma w sobie tę surową klasę, którą lubię.  I bardzo podoba mi się filozofia tej marki. BTW, czy wiedzieliście, że jedną z podstawowych zasad firmy jest absolutny brak product placementu? Serio. Jeśli widzicie Jacka w filmach lub na zdjęciach, to jest to pełna samowolka autora. Nie przyszedł do nich żaden pan, proponując kasę za to, że bohater filmu będzie trzymał w rękach akurat ten a nie inny rodzaj whisky.

A to wszystko efekt środowej konferencji prasowej (którą Kominek opisuje dokładniej u siebie). Tam też przypadkiem spotkałam kolegę z podstawówki, który opowiadał o nowym smaku Jacka, a ja, natchniona Jenną Mourey mówiącą o optycznym powiększaniu biustu, zapragnęłam mieć taką koszulkę, jaką Jenna z dumą prezentuje na sobie. No i poprosiłam. I było mi dane. W ilości sztuk 5 (słownie pięć), z sugestią pocięcia ich, „bo niektóre dziewczyny lubią sobie koszulki wycinać”. Tak też uczynię i pewnie niedługo zobaczycie mnie w jednej z nich, np. w Huśtawce, gdzie w sierpniowym menu jest shot Segritta (tak przypominam, chwalę się, jak mogę i pewnie jeszcze nie raz o tym wspomnę, a co :)).