…tylko narodowi się jakoś nie podoba.
Apolonię stworzył Tomasz Wełna. Jest efektem jego pracy doktorskiej na krakowskiej ASP. Chodziło o stworzenie czcionki, która będzie dostosowana do polskiej pisowni, charakterystycznych znaków diakrytycznych i połączeń literowych.
Autor wyszedł z założenia, że dostępne dotychczas czcionki utrudniają czytanie tekstu polskiego, gdyż były tworzone z myślą o językach zachodnich. I tak na przykład popularny Times New Roman był zaprojektowany w 1932 r. specjalnie dla gazety „The Times” i języka angielskiego. Niemcy mieli swojego Gotyka, Włosi używają Bodoni a Francuzi – Garamonda. Faktycznie dziwne, że Polacy nie wylansowali dotąd żadnego własnego kroju pisma – a przecież nasza pisownia bardzo różni się od języków zachodniej Europy, głównie ze względu na znaki diakrytyczne czyli nasze słynne nosowe ogonki ą, ę i zmiękczenia ś, ć, ń.
Pracę nad Apolonią Tomasz Wełna rozpoczął w 2007 r. Była to w zamierzeniu praca doktorska. Nazwa „Apolonia” ma kojarzyć się z Apollem (bogiem sztuki i artystów), Polską i umiejscawiać czcionkę wysoko na liście fontów, trochę na wzór „AAAaaaaby sprzedać”.
CZYM CHARAKTERYZUJE SIĘ APOLONIA?
Przede wszystkim nową grafiką znaków diakrytycznych, które w innych czcionkach zostały potraktowane trochę protetycznie, bez wyczucia. Tomasz Wełna inaczej łączy ogonki z samogłoskami nosowymi.
Ponadto w języku polskim występują takie połączenia literowe jak cz, rz i cz a według Tomasza Wełny zachodnie czcionki nie radzą sobie z nimi, tworząc dziury między literami i rażące zagęszczenia literowe. Stąd nowe ligatury Apolonii. Ligatury to właśnie płynne połączenia liter, które często łączą się w pisowni danego języka.
Inną, dość istotną zmianą w Apolonii jest zaokrąglenie liter k, w, y i z, które w polszczyźnie występują bardzo licznie i zdaniem dr Wełny „kłują” nadmiernie w krojach zagranicznych.
Krój liter Apolonii jest też wysmuklony, aby długie, polskie słowa nie „rozłaziły” się wszerz.
REAKCJE NA APOLONIĘ
Apolonia jest już dość szeroko reklamowana, więc jest szansa, że nie powtórzy losu nieudanej Antykwy Półtawskiego. Maila z informacją o niej dostałam dziś w nocy na maila. No i od tygodnia nius o nowej czcionce narodowej wisi na wykopie. Tutaj możecie przeczytać bardzo ciekawy wywiad z autorem Apolonii. Czcionka ma też swoją oficjalną prezentację na stronie autora, gdzie możecie zobaczyć ręczny szkic litery „g” i próbkę kapitalików oraz cyfr nautycznych. Cyfry nautyczne to bardzo ciekawy sposób zapisu liczb, tak aby przypominały one nieco zróżnicowaną wysokość liter w piśmie literowym.
Po pierwszym zapoznaniu się z tekstem pisanym Apolonią, czcionka bardzo mi się spodobała. Jest po prostu ładna, miękka i jednocześnie prosta. Widać też wyraźnie, że w dużo większym stopniu niż inne popularne czcionki, nawiązuje do pisma odręcznego. Zanim przedstawię zarzuty pierwszych użytkowników, sami oceńcie, jak się Wam podoba. Apolonię można ściągnąć zupełnie darmowo stąd. A tak wygląda próbka Apolonii zwykłej, boldu, kursywy i grubej kursywy.
Głównym zarzutem przeciw Apolonii jest zwykła niewygoda czytania.
„przy próbie rozczytania tekstu w wordzie mój wzrok się buntuje i ciągle próbuje centrować na środku linii ” pisze grajlord na wykopie.
Wstrzymałabym się z tym zarzutem. Ludzki mózg działa przy czytaniu holistycznie. To znaczy, że uczy się rozpoznawać wyrazy jako całość i nie rozpatruje oddzielnie każdej litery. Jeśli całe życie czytaliśmy w Times New Roman i kilku innych popularnych czcionkach, nauczyliśmy się, że dany wyraz pisze się tak a nie inaczej. Każda zmiana kroju liter będzie nam się wydawała dziwna i będzie spowalniała czytanie. Dopóki więc nie damy szansy Apolonii i nie przeczytamy choć jednej książki w tej czcionce, nie damy szansy własnemu mózgowi na dostosowanie się do jej wyglądu graficznego. To trochę jak z lektorami telewizyjnymi. Jeśli przez całe dzieciństwo słyszeliśmy głos jednego lektora tłumaczącego film, oglądanie filmu czytanego przez inną osobę wyda nam się przez pierwsze parę minut dziwne i rozpraszające.
Użytkownicy narzekają na kerning czyli dopasowanie odległości pomiędzy literami w zależności od specyfiki tych liter.
„litery się rozłażą właściwie „jak chcą”, czasem dziury są takie, że wyrazy się mylą” pisze Roentgen na Wykopie.
Z tym zarzutem w zupełności się zgadzam. Ważne w tekście jest, by wyrazy tworzyły jasne, odrębne całości a odstępy pomiędzy literami wewnątrzwyrazowymi nie myliły się ze spacjami pomiędzy wyrazami. Tu się mylą.
Znawcy dopatrzyli się też uderzającego podobieństwa Apolonii do czcionki Laudatio BQ z 1982 r. Tutaj macie graficzne porównanie obu czcionek.
Ogólnie razi też naukowa arogancja Tomasza Wełny. To co prawda niemerytoryczny zarzut, ale pośrednio zniechęca do samej czcionki.
„Zaprojektowany przeze mnie krój pisma Apolonia jest wynikiem prowadzonych przeze mnie badań” mówi autor i w tym tonie utrzymane są właściwie wszystkie jego oświadczenia. Te „wieloletnie badania”, „ustalanie, kiedy w języku polskim pojawiły się znaki diakrytyczne” i „badanie ponad stu starodruków” jest dla użytkownika zupełnie nieistotne. Jego interesuje wygoda czytania danej czcionki a nie czas powstania danego zapisu.
Autor uważa się za trzecią osobę (po Janie Kochanowskim i Adamie Półtawskim), która podejmuje próbę stworzenia polskiej czcionki. Tymczasem Jan Kochanowski takiej czcionki nigdy nie tworzył. A oprócz Półtawskiego w typografii polskiej pojawiło się jeszcze kilka innych nazwisk o których dr ASP Tomasz Wełna wiedzieć powinien.
Tutaj Apolonia i jej ojciec zostali dość skrupulatnie skrytykowani i trudno się sprzeczać z argumentami autorów artykułu (którzy są też członkami Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej i sami projektują kroje pism).
Uczucia mam mieszane, choć sam pomysł i czysta estetyka Apolonii podobają mi się bardzo. Jakie jest Wasze zdanie?