Na weekend do Krakowa

Do Mścisława dzwoni ktoś z krakowskiego US.

– Dzień dobry, pan Mścisław?
– Tak.
– A tak dzwonię, bo ta paskuda wojewoda warszawski jakiś mandat ma dla pana.

Taki żarcik, ale znaczący. Bardzo często mi się zdarza, że spotykam kogoś z Krakowa, kto na hasło „Warszawa” wysuwa pazurki, próbuje Warszawę ośmieszyć i zarzeka się, że nie chciałby, żeby Kraków znów był stolicą Polski.

Do dziś pamiętam pewien spływ kajakowy na Brdzie, gdy zakumplowałam się z fajną krakowską ekipą, spędziliśmy razem dwie noce przy ogniskach, świetnie się bawiąc, aż w końcu ktoś zadał mi pytanie, skąd jestem.
– Z Warszawy.
– O Boże… Serio? Nie wyglądasz…

To był pierwszy raz, gdy poczułam na własnej skórze konflikt warszawsko – krakowski. Wcześniej byłam przekonana, że to jakiś mit; żenujące uprzedzenia właściwe „elementowi” i tylko prymitywne karczki oceniają człowieka po tym, z jakiego miasta pochodzi.

Nie będę wchodzić w dywagacje o tym, że Warszawa to nie „warszaffka”, że to przyjezdni robią stolicy złą renomę, bo debili i buców uświadczysz wszędzie: w Krakowie też. Nie jestem też wielką fanką określenia „słoiki” (chodzi o mieszkańców Warszawy, którzy urodzili się gdzie indziej i wciąż dostają od rodziców słoiki z zupkami), bo czuję w nim nacechowanie pejoratywne – a sama znam wielu fajnych „słoików”. Ten podział na prawdziwych i nieprawdziwych Warszawiaków jest jednak głównym kontrargumentem stolicy na oskarżenia o zarozumiałość.

„To nie my się wywyższamy. To ci źli przyjezdni!”.

Bzdura. To taka ucieczka od jednej błędnej generalizacji w inną błędną generalizację.  Wywyższają się po prostu prymitywni ludzie, niezależnie od tego, skąd pochodzą. Tylko prymityw użyje argumentu miasta w dyskusji. Tylko prymityw sądzi, że jest lepszy „bo jest z Warszawy”/”bo jest z Krakowa”.

A jednocześnie z czasem zaczęłam dostrzegać pewien urok w tym warszawsko – krakowskim sporze. Ważne, żeby traktować go pół żartem pół serio.

I tak bajdełej – w piątek jadę z przyjaciółką do Krakowa na weekend. Ktoś ma ochotę nam potowarzyszyć, oprowadzić po fajnych knajpkach? :)